Blok polityczny Administracji Prezydenta Federacji Rosyjskiej rzeczywiście przekroczył „KPI” ustalone przed wyborami. Jak wielokrotnie wcześniej pisał niezależny portal Meduza, kremlowska komórka odpowiedzialna za wybory już wiele miesięcy temu postawiła przed administracjami regionalnymi zadanie osiągnięcia 80-85 proc. poparcia dla Putina i frekwencji powyżej 70 proc. Planowano osiągnąć ten cel przede wszystkim poprzez mobilizację pracowników państwowych i pracowników firm bliskich państwu. Ostateczne wyniki są jeszcze lepsze dla reżimu.
Czynnik geograficzny i ambicje Kirijenki
Według dwóch urzędników regionalnych, którzy rozmawiali z Meduzą, w ostatnich tygodniach przed wyborami zaczęły napływać "życzenia, aby plus do 80 proc. dla Putina był większy". W rezultacie poziom 80 proc. zaczął być postrzegany jako absolutne minimum, a wiele regionów zaczęło koncentrować się na 85 proc. Rozmówca Meduzy podkreślił, że Siergiej Kirijenko, szef krajowego bloku politycznego w administracji prezydenckiej, naprawdę "chciał pokazać prezydentowi bardzo wysokie liczby - co zrobił".
Pewien technolog polityczny współpracujący z administracją jednego z regionów Rosji w rozmowie z Meduzą zwrócił uwagę na inny czynnik tak wysokiego wyniku Putina: "To jest Daleki Wschód. Tam wcześniej podsumowują wyniki, a potem inne regiony chcą pokazać lepsze liczby. Ustawili poprzeczkę dość wysoko". Rzeczywiście, w większości regionów wchodzących w skład Dalekowschodniego Okręgu Federalnego Putin uzyskał ponad 85% proc. 80 proc. głosów otrzymał tylko w Kraju Chabarowskim, regionie, który uważa się za tradycyjnie sceptyczny wobec władzy.
Jednocześnie Kreml nie widzi problemu w wysokim wyniku Putina. Dwa źródła zbliżone do Meduzy podkreśliły, że Kirijenko jest zadowolony z wyników wyborów i nie uważa ich za "przesadzone". Według źródła Meduzy bliskiego kierownictwu Jednej Rosji, Kirijenko osobiście zadzwonił już do większości rosyjskich gubernatorów i podziękował im za pomoc w wyborach.
Korzyści więcej, niż miało być
Źródło bliskie Kremlowi zwróciło uwagę na wyniki wyborów w Moskwie. Według oficjalnych danych, Putin zdobył ponad 85 proc. głosów w stolicy, czyli niewiele mniej niż średnia krajowa.
"Kiedyś było mniej — w ostatniej kampanii o ponad 5 proc. Teraz Moskwa jest przykładem lojalnego regionu. Mer Siergiej Sobianin może sprzedać to prezydentowi jako swoje osiągnięcie — spacyfikował stolicę".
Komunista Nikołaj Charitonow zajął drugie miejsce. Władisław Dawankow, kandydat Nowych Ludzi, zajął trzecie miejsce z niewielką różnicą (wielu działaczy rosyjskiej opozycji wzywało do głosowania na niego jako najbardziej liberalnego kandydata). Ostatnie miejsce zajął lider LDPR Leonid Słucki, który uzyskał nieco ponad 3 procent. Kreml zakładał, że drugi będzie „centrowy” Dawankow, ale Charitonow mógł liczyć na twardy elektorat komunistów.
„Poza tym był wygodniejszy dla administracji południowych regionów i republik narodowych, dla których Dawankow jest niezrozumiały"
- wyjaśniło źródło zbliżone do Kremla. Według niego propaństwowe media będą jednak przedstawiać wynik Charitonowa jako porażkę KPRF, która uzyskała "rekordowo niski wynik i nie przekroczyła 10 procent".
Źródło: Meduza.io
jg
