Do wybuchu doszło przed godziną 9 rano. Butla z gazem eksplodowała w budynku wielorodzinnym, w którym mieszkało sześć rodzin, w sumie kilkanaście osób.
- Wybuch był tak duży, jakby ktoś podłożył bombę - przyznaje bryg. mgr inż. Marek Duda, komendant Powiatowej Straży Pożarnej Łódź Wschód z siedzibą w Koluszkach.
Budynek był murowany, a jego dach pokryty deskami i papą. Delikatna konstrukcja sprawiła, że prawie połowa budynku zawaliła się. A części dachu i ścian zostały wyrzucone na budynki i działki sąsiadów.
Najciężej ranny został 32 - letni mężczyzna, który przebywał w tym czasie w mieszkaniu. Siła wybuchu odrzuciła mężczyznę na ścianę, a następnie do sąsiedniego mieszkania. To cud, że mężczyzna wyszedł z gruzowiska o własnych siłach. Doznał jednak poparzeń trzeciego stopnia i potłuczeń. Został przewieziony do szpitala.
W czasie wybuchu w budynku było także kilkunastu mieszkańców. Na szczęście przebywali w bezpieczniejszej części budynku i sami wyszli z mieszkań. Ściany sąsiednich lokali na szczęście wytrzymały siłę wybuchu i jedynie zatrzęsły się.
Była jednak obawa, że pod gruzami może znajdować się jeszcze jedna osoba. Dlatego na miejsce wezwano dwie grupy poszukiwawcze z psami. Po kilku godzinach poszukiwania wykluczono jednak taką możliwość. Mury przysypały jednak psa. Strażacy podczas przeszukiwania gruzowiska usłyszeli skomlenie i pomogli zwierzakowi wydostać się.