W Turowie bloki nr 3 i 4 zostały wyłączone. Pracowały natomiast pozostałe, czyli 5, 6, 7 i 8.
- Ustaliliśmy, że doszło do wybuchu pyłu węglowego w dziale nawęglania biomasą - powiedział nam Janusz Wiesman, dyspozytor wojewódzkiego centrum zarządzania kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego. - Trzeba było wyłączyć 2 i 3 blok. W czwartym obniżone zostało ciśnienie - dodaje Wiesman.
Cztery osoby zostały ranne - trafiły je odłamki, zaraz po wybuchu. Janusz Wiesman powiedział, że rany są niegroźnie. Ale pracownicy trafili do szpitala na kontrolne badania. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Przed elektrownią stały rodziny pracowników, którzy nie wrócili do domu. Na miejsce co chwilę dojeżdżały karetki pogotowia i jednostki straży pożarnej.
Po północy Roman Walkowiak, dyrektor elektrowni Turów, poinformował, że pożar jest już opanowany, ale akcja ratowników może potrwać jeszcze kilka godzin. Walkowiak dodał, że dostawy energii nie są zagrożone.
Około 5 nad ranem główna akcja gaśnicza została zakończona. Wciąż jednak na miejscu są jednostki straży pożarnej: dwa wozy straży ochotniczej i dwa straży zakładowej. - Zabezpieczają je, sprawdzają czy aby wszystko jest już ugaszone i pilnują, by ogień nie wybuchł ponownie - mówił nam nad ranem dyżurny wojewódzkiej straży pożarnej.
Potwierdzono, że przyczyną pożaru był wybuch pyłu węglowego, do którego doszło w bloku energetycznym nr 1. Był on wyłączony z powodu trwającego remontu, ale ogień rozprzestrzenił się na dach sąsiedniego bloku energetycznego.