Błąd lekarzy
Do kolejnego bulwersującego zdarzenia w murach Szpitala Miejskiego Specjalistycznego im. Gabriela Narutowicza w Krakowie doszło w ubiegłym miesiącu. Na tamtejszy Oddział Urologii trafiła starsza kobieta, która miała przejść zabieg usunięcia roponercza kamiczego. Zadaniem medyków było wycięcie chorego narządu, w tym przypadku nerki. Pacjentka została zabrana na stół operacyjny 20 czerwca. Na jej nieszczęście lekarze popełnili fatalny błąd i podczas operacji wycięli kobiecie zdrową śledzionę!
Szpital: Trwają wyjaśnienia
Nie wiadomo dokładnie, jak do tego doszło. Nieoficjalnie mówi się o tym, że gdy medycy popełnili błąd, w sali operacyjnej nie było urologa. Miał zostać pilnie wezwany na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej, a do sali wrócić dopiero po kilkunastu minutach. Wtedy jednak było już za późno, by uniknąć fatalnej w skutkach pomyłki. Jedyne, co można było zrobić, to usunąć narząd, który faktycznie był chory.
Dyrekcja szpitala niewiele mówi.
- Trwają wyjaśnienia dotyczące okoliczności tego zdarzenia - poinformowała lakonicznie Agnieszka Marzęcka, rzecznik prasowy placówki. Dodała, że kierownik Oddziału Urologii, a także lekarz asystujący zostali zawieszeni w czynnościach służbowych i lekarskich. - Pacjentka w stanie dobrym opuściła szpital. Konsekwencje zdrowotne tego zdarzenia zostaną ocenione przez konsylium lekarskie - dodała Marzęcka.

Nie odpowiedziała już jednak m.in. na pytanie, na jakie zadośćuczynienie może liczyć poszkodowana kobieta.
Dyrekcja szpitala poinformowała o zdarzeniu prokuraturę, która już prowadzi dochodzenie. Dotyczy narażenia pacjentki na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez personel medyczny szpitala, za co grozi nawet do pięciu lat więzienia.
- Postępowanie będzie m.in. zmierzać do wyjaśnienia okoliczności, w których doszło do omyłkowego wycięcia zdrowego narządu - poinformowała Mirosława Kalinowska-Zajdak z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Miasto: Od oceny są biegli
Nad szpitalem nadzór sprawuje Biuro ds. Ochrony Zdrowia Urzędu Miasta Krakowa. Urzędnicy magistratu wiedzą o tym, co stało się w placówce. Komentują to bardzo ogólnie, zapewniając m.in., że szpital posiada ministerialną akredytację na specjalizację m.in. w zakresie urologii.
- To szpital doskonale wyposażony, z doskonałą kadrą, więc trudno oceniać go przez pryzmat jednego wydarzenia. Od oceny tej sytuacji są biegli - przekonuje Dariusz Nowak z biura prasowego magistratu. O bulwersującej sytuacji poinformowaliśmy Rafała Komarewicza, przewodniczącego Komisji Zdrowia i Profilaktyki Rady Miasta Krakowa. Nie krył zdziwienia, że mogło dojść do takiego błędu i obiecał, że przyjrzy się sprawie.
Jak mówi anonimowo w rozmowie z „Gazetą Krakowską” doświadczony chirurg jednego z krakowskich szpitali, pomyłki w sali operacyjnej się zdarzają, jednak on sam - zapewnia - takiego błędu by nie popełnił.
- Nie znam szczegółów tej sprawy, ale wyobrażam sobie, że w tym przypadku operacja mogła być wykonywana nie przez brzuch, ale z tzw. dostępu lędźwiowego i chirurdzy nie zauważyli, że dotarli do otrzewnej, a kiedy się zorientowali, było już za późno - tłumaczy.
Jego zdaniem, na szczęście dla pacjentki, wycięcie śledziony nie powinno mieć poważnych konsekwencji zdrowotnych. Nie zmienia to faktu, że do takiego błędu nie powinno dojść.
Postępowanie wyjaśniające wszczął już Rzecznik Praw Pacjenta, pod kątem naruszenia prawa pacjentki do świadczeń zdrowotnych. Czeka na wyjaśnienia szpitala oraz informacje z prokuratury.
ZOBACZ KONIECZNIE: