Do wypadku doszło 30 września 2017 roku niedaleko miejscowości Dolny Kubin. Adam Sz. prowadził ferrari, Marcin L. był kierowcą porsche, zaś Łukasz K. siedział za kierownicą mercedesa. To on był też organizatorem wyjazdu. Mężczyźni jechali lewym pasem wyprzedzając inne pojazdy.
O ile pierwsze z aut zdążyło zjechać, o tyle Adam Sz. uznając, że nie da rady się zmieścić, zaczął hamować. Wtedy wjechało w niego jadące z tyłu porsche, które potem uderzyło czołowo w jadącą z naprzeciwka skodę. W wypadku zginął 57-letni kierowca skody, zaś jego 50-letnia żona i 21-letni syn zostali ranni.
Chociaż Polacy byli trzeźwi, trafili do słowackiego aresztu. Adamowi Sz. i Łukaszowi K. grozi od 10 do 15 lat więzienia, zaś Marcinowi L. od 15 do 20 lat. Tymczasem niedawno sąd w Żylinie podjął decyzję, że Adam Sz. może wyjść z aresztu, lecz będzie kontrolowany elektroniczną opaską i musi przebywać na terenie regionu.
- Sprawdziliśmy, że w całej Słowacji nie było przypadku, aby kierowca, nawet sprawca śmiertelnego wypadku, został skazany na karę bezwzględnego więzienia. Nie ma powodu, aby przetrzymywać naszych obywateli w areszcie - mówił kilkanaście dni temu pełnomocnik oskarżonych Polaków mec. Bartosz Graś.
POLECAMY:
Jesteś świadkiem wypadku? Zobacz, jak udzielić pierwszej pomocy: