Wszystko wydarzyło się 17 maja 2018 roku. Wiesław Z. jest mężem właścicielki firmy transportowej. Ma jedynie prawo jazdy kategorii B na samochody osobowe i dostawcze. W firmie zatrudniony był jako kierowca busa. Żeby prowadzić autobus potrzebne jest prawo jazdy kategorii D. Mimo wszystko, krytycznego dnia wsiadł za kierownicę autobusu marki Bova FHD 12. Zrobił to, by sprawdzić jego stan techniczny. Z ustaleń śledztwa wynika, ze właścicielka firmy o niczym nie wiedziała. W ogóle nie było jej wtedy w pracy.
Kierowcy autobusu skarżyli się, że „wybija bieg”. Mechanik nie stwierdził żadnych uszkodzeń. Wtedy Wiesław Z. postanowił, że pojedzie autobusem na Sanocką. Bo tam jest nierówna nawierzchnia i jeśli rzeczywiście są jakieś problemy to tam mogłyby się ujawnić. Skręcał ze Ślężnej w Sanocką i poczuł szarpnięcie. Początkowo myślał, że to nierówność na drodze. Dopiero po chwili zorientował się, że to był wypadek.
Początkowo nie przyznawał się do postawionego mu zarzutu spowodowania śmiertelnego wypadku. Przekonywał, że skoro nie widział rowerzystki, to nie powinien odpowiadać za zdarzenie. Ostatecznie przyznał się do winy. Choć – jak podaje prokuratura w uzasadnieniu aktu oskarżenia – nie potrafił wytłumaczyć dlaczego nie zauważył rowerzystki.
ZOBACZ TAKŻE:
Biały rower w miejscu tragicznego wypadku rowerzystki