To miało być rodzinne popołudnie ojca z synem, na boisku ze sztuczną nawierzchnią, przy ulicy Baczyńskiego, w prawobrzeżnej części Sandomierza. Miało być, bo plan gry w piłkę ojca z pięciolatkiem zakończył się wizytą w szpitalnym oddziale ratunkowym.
Ojciec: - Syn biegł w stronę siatki
Po godzinie 16 ojciec z pięciolatkiem poszli na boisko, aby syn mógł pograć w piłkę. - Syn w wspólnie z innymi dziećmi weszli na teren boiska i pobiegli do przodu, w stronę rozwieszonej siatki - wspomina ojciec dziecka. - Kiedy dzieci biegły przed siebie jeden z chłopców zatrzymał się. Niestety mój syn pobiegł do przodu i w pogoni za piłką zahaczył o niewidoczną metalową linkę rozciągniętą w poprzek boiska. Odbił się od linki, przekoziołkował i upadł.
Chodzi o linkę, na której zawieszona jest siatka na słupkach. Pomiędzy siatką a słupkiem jest około metr odległości, dlatego na tym odcinku linka jest mało widoczna. Siatka pełni podwójną funkcję. Kiedy jest podniesiona do góry, na boisku można grać w piłkę siatkową. Kiedy jest opuszczona na dół, na boisko wkraczają miłośnicy gry w tenisa. W niedzielne popołudnie siatka była opuszczona, dlatego linka znalazła się na wysokości szyi pięciolatka.
Nie pierwszy przypadek na Orliku?
O tym, co działo się później, ojciec dziecka mówi z trudem.
- Pojechaliśmy z dzieckiem do sandomierskiego szpitala, ale okazało się, że nie ma tam chirurga dziecięcego, dlatego skierowano nas do szpitala wojewódzkiego w Tarnobrzegu, na oddział chirurgii dziecięcej - wspomina ojciec. - Syn został dokładnie zbadany. Na szczęście nie odniósł poważnych uszkodzeń ciała. Nie było wskazań do hospitalizacji, dlatego wróciliśmy do domu. Teraz jest już dobrze. Musimy zgłosić się na kontrolne badania.
Zdaniem ojca chłopca, nie był to pierwszy incydent na Orliku. - Mój ojciec już kilka razy zwracał uwagę obsłudze, aby oznaczyła ten kawałek linki, który łączy siatkę ze słupkiem, ale nic nie zrobiono - dodaje ojciec poszkodowanego pięciolatka. - Syn nie jest jedynym poszkodowanym dzieckiem przez tę linkę na tym boisku. Mam zdjęcia jeszcze dwójki dzieci, które także doznały obrażeń przez tę linkę.
W Sandomierzu szukają rozwiązania
Orlik przy ulicy Baczyńskiego w Sandomierzu, to nie jedyne boisko ze sztuczną nawierzchnią w mieście, ale jedyne administrowane przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Boisko działa od 2012 roku i jak zapewnia Paweł Wierzbicki, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji posiada wszystkie niezbędne atesty gwarantujące bezpieczeństwo. Przy boisku jest także animator, który organizuje zajęcia najmłodszym.
Dyrektor zwrócił uwagę na fakt, że boisko nie jest placem zabaw. - Doszło do nieszczęśliwego wypadku, dlatego jest nam przykro - powiedział dyrektor Paweł Wierzbicki.
- Do tej pory nie mieliśmy żadnych sygnałów, że z powodu linki, doszło do podobnych incydentów. Szkoda, że rodzice nie zgłaszali się do nas, jeśli do takich sytuacji dochodziło. Analizujemy regulamin korzystania z boisk. Szukamy takiego rozwiązania, które pozwoli zabezpieczyć ten krótki odcinek linki.
