- Apelacja wpłynęła do nas zarówno od prokuratora jak i od obrońcy oskarżonego i sąd zmienił wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy tak, że podwyższył wymierzoną karę pozbawienia wolności do 25 lat - mówi Joanna Organiak, rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
Z więzienia do konkubiny
Pierwszy wyrok na Dariusza K. zapadł 29 maja. Sędzia Barbara Malatyńska stwierdziła, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Wcześniej, na ostatniej rozprawie w procesie, prokurator żądał wobec Dariusza K. kary 25 lat pozbawienia wolności, obrona zaś wnioskowała o uniewinnienie.
Sąd podzielił ustalenia bydgoskiej prokuratury co do okoliczności, w jakich doszło do zabójstwa Justyny P., mieszkanki wieżowca na osiedlu Bartodzieje.
Czytaj także:Zbrodnia na Bartodziejach w Bydgoszczy. Konkubina martwa w wannie
Dariusz K. wyszedł z więzienia po zakończeniu odbywania wyroku kilku lat pozbawienia wolności za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad żoną i dzieckiem. Swoje kroki skierował do mieszkania, które zajmowała jego aktualna partnerka. 8 czerwca około godziny 19 wieczorem zawiadomił pogotowie. Twierdził, że kobieta nie żyje.
Wieczorem sąsiadka z mieszkania znajdującego się poniżej tego zajmowanego przez P. usłyszała krzyki i wezwania o pomoc.
Wezwał pogotowie i uciekł
- Ktoś wołał „Ratunku”. Sąsiadka opisała głos „jak zza grobu”, jakby „ktoś przez zaciśnięte usta krzyczał” - mówiła sędzia Malatyńska, uzasadniając odczytany wcześniej wyrok.
- Ten głos stawał się coraz słabszy. Lokatorka usłyszała później silny i zdecydowany męski głos - dodała sędzia.
Te hałasy dobiegały z łazienki. Podczas jednej z ostatnich rozpraw w procesie odtworzono w sali sądowej nagranie z zarejestrowaną rozmową K. z dyspozytorem pogotowia.
Wzywał pomocy, twierdząc, że „kobieta utopiła się w wannie”, szlochał do słuchawki i prosił o pomoc.
Na przyjazd zespołu ratowniczego jednak nie poczekał. Wyszedł z mieszkania, zostawiając w nim swoje dokumenty. Zameldował się w hotelu w Białych Błotach.
W tym czasie przybyli na miejsce ratownicy pogotowia zastali w mieszkaniu na Połczyńskiej martwą Justynę P. Leżała w wannie twarzą do dna.
Skóra odchodziła od ciała
Temperatura wody w momencie ich przyjazdu sięgała 40 st. C, a biegli z dziedziny fizyki obliczyli, że do wanny musiała nalecieć woda przekraczająca 60 st.
Wysoka temperatura sprawiła, że z ciała ofiary w okolicach głowy i szyi odchodziła skóra.
- Oskarżony chciał w ten sposób zatrzeć ślady swojego działania - zaznaczyła sędzia.
Biegli stwierdzili, że bezpośrednią przyczyną śmierci było utopienie.
Kochankowie byli w związku od około dwóch lat. Tego dnia, kiedy doszło do śmierci kobiety, oboje pili alkohol, ale w umiarkowanych ilościach. Nie byli pijani, kiedy nastąpił zgon.
Nie jest chory psychicznie
Akt oskarżenia wobec Dariusza K. został skierowany do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy pod koniec lipca 2017 roku.
Krótko potem obrońcy oskarżonego zwrócili się do sądu z pismem, w którym podnosili konieczność skierowania sprawy ponownie do prokuratury.
- Ten wniosek został złożony na etapie wstępnego rozpoznania aktu oskarżenia - wyjaśniał prokurator Lis.
Obrona próbowała wykazać, że żaden z dowodów zgromadzonych przez policję pod nadzorem śledczych prokuratury nie wskazuje na to, by ich klient przyczynił się bezpośrednio do śmierci kobiety.
W toku śledztwa K. był badany przez psychiatrę, który stwierdził, że mężczyzna jest zdrowy.
Dariusz K. wysłuchał wyroku sądu okręgowego z kamiennym wyrazem twarzy.
Płaca minimalna wzrośnie od 2019 roku