Zaatakowany przez niedźwiedzia Kanadyjczyk przeżył, bo użył scyzoryka

Kazimierz Sikorski
pixabay
Wydawało się, że zaatakowany przez potężnego misia Kanadyjczyk nie ma szans. Z desperackiej walki o życie wyszedł zwycięzcą, poraniony, ale żyje. Pomógł mu w tym scyzoryk.

Leżał nieruchomo na ziemi i udawał martwego. Nad nim stał potężny niedźwiedź grizzly i kąsał go co chwila po nogach.

Ostatkiem sił przerażony Colin Dowler wyciągnął scyzoryk, który dwa tygodnie wcześniej dostał w prezencie od ojca i trzymając go obu rękoma pociągnął nim po brzuchu drapieżnika. Pomogło, bestia odpuściła.

45-letni Dowler opowiedział o swojej makabrze leżąc na szpitalnym łóżku w kanadyjskim Vancouver. Mimo bólu i przeżytego strachu cieszył się, że przeżył spotkanie z 200--kilogramowym misiem.

Dowler jechał rowerem górskim po trudnych szlakach 220 km na północ od Vancouver, szukając trasy do góry Doogie Dowler o nazwanej tak na cześć jego dziadka. Pędził starą leśną drogą, kiedy zobaczył niedźwiedzia. - Szedł akurat na mnie - opowiadał dziennikarzowi. - Nie wiedziałem, co robić.

Najpierw opędzał się od intruza kijem, potem rzucił mu na przynętę plecak wypełniony jedzeniem. Gryzzly wydawał się bardziej zainteresowany mną, opowiadał Dowler. Próbował odepchnąć go rowerem, wtedy niedźwiedź rzucił się na mężczyzę i zaciągnął go do rowu kąsając po nogach.

Poczułem ogromny ból i wtedy przypomniałem sobie o scyzoryku, który dał mu ojciec. -Próbowałem go wyjąć z kieszeni, ale czułem się bardzo słaby, niedźwiedź wciąż mnie ranił - wspominał koszmar.

Zdesperowany, by uciec Dowler, który ma żonę i dwie córki, wbił krótkie ostrze w brzuch niedźwiedzia. - Bardzo krwawił - powiedział.

Czołgał się powoli, a zwierzę wciąż się poruszało. Odciął nożem rękaw koszuli i zrobił z niej opaskę na nogę. Próbował wsiąść rower, ale po chwili spadł. Udało się przy drugim podejściu.

Z trudnością przejechał czterokilometrową trasę do pobliskiego obozu leśników, którzy wycinali drzewa. Padł, podbiegli ludzie, udzielili mu pierwszej pomocy i wezwali helikopter, który zabrał go do Vancouver. Lokalna gazeta Campbell River Mirror poinformowała, że funkcjonariusze ochrony później znaleźli i zastrzelili grizzly z raną kłutą brzucha, która wykazywał oznaki „drapieżnego zachowania”.

Dowler: "Myśl o mojej żonie i dzieciach dała mi siłę do walki z niedźwiedziem. Dziękuję bardzo Vito Giannandrea, kucharzowi w obozowisku i czterem pozostałym pracownikom, którzy pomogli mnie obolałemu i rannemu, wezwali śmigłowiec, dzięki temu żyję".

POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

U
Ueusi
XD
G
Gość
Ile się mówi pisze mowi bo jak wiem ze mozna sie spotkac z niebezpiecznym zwierzęciem to nie chodze i szukam kija do ddd.....alez nic bardziej mylnego to takie modne juz nie zobaczyc teraz to dotknąć posmakować sci-fi itd to jest frajda a jak przeżyje napisać książkę o zdarzeniu jakie to niebywałe wręcz irytujące głupota ludzka nie zna granic żenujące
G
Gość
Ciekawe co to za redaktorzyna pisała? Czyżby do szkoły nie chciało się chodzić?
P
Piter
Ta jasne. Przeżył bo ukłuł misia małym ostrzykiem w brzuch misia. Takiego wała. Kolejny Fake News
T
Tolwkk
Niezły kozak dobrze że chłopina przezyła. U nas to byś miał przesłuchania na Milicji i ciupa. Zaraz by protokuł naszkicowali zes niedzwiedzia zatakowal.
G
Gość
W Polsce dostał by minimum 3 lata
P
Pies Pluto
Bo to był zły misio .!
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl