Kiedy policjanci próbowali przekazać porywaczowi telefon, by nawiązać z nim kontakt, zorientowali się, że jedno z dzieci jest już martwe. - Natychmiast podjęliśmy decyzję o szturmie, żeby uratować pozostałe dzieci – powiedział John Mina, szef policji w Orlando.
Po wejściu do budynku policjanci odkryli jednak, że wszyscy zakładnicy nie żyją, a sprawca prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Całe zajście rozpoczęło się od wezwania policji ws. przemocy domowej. Zgłoszenie wykonała kobieta, która poinformowała, że jest bita przez swojego partnera. Po przyjeździe funkcjonariuszy mężczyzna postrzelił jednego z nich w twarz i zabarykadował się w mieszkaniu z czwórką dzieci. Jak poinformował szef policji w Orlando, ranny policjant znajduje się szpitalu w ciężkim stanie.