O problemach ważnej polityk Polski 2050 informuje Marcin Dobski z serwisu Salon24.pl. Dziennikarz podkreśla, że proces Stefana W., oskarżonego o morderstwo Pawła Adamowicza, nie jest jedynym w sprawie wydarzeń sprzed ponad trzech lat. Osobno toczy się przed Sądem Rejonowym Gdańsk Południe sprawa dotycząca niedopełnienia obowiązków przez organizatorów imprezy. Na ławie oskarżonych zasiada siedem osób. Wśród nich właśnie koordynatorka gdańskiego sztabu WOŚP Agnieszka B.. Kobieta od marca ubiegłego roku pełni funkcję sekretarza generalnego Polski 2050.
„Narażenie na niebezpieczeństwo utraty zdrowia bądź życia”
Jak informuje dziennikarz Salonu 24.pl, większość zarzutów dotyczy planów zabezpieczenia imprezy. „W dokumentach miało zabraknąć: sposobu zabezpieczenia dostępu do sceny, listy osób wchodzących w skład służby porządkowej, wskazania rodzaju i liczebności służb ochroniarskich, określenia elementów ubioru służb porządkowych, informacji o liczbie barierek i innych zabezpieczeń technicznych”.
Według prokuratora, na imprezie mógł się znaleźć każdy, nawet osoba posiadająca niebezpieczne narzędzie. Nie dopełniając obowiązków – uważa prokurator – narażono uczestników imprezy na niebezpieczeństwo utraty zdrowia bądź życia.
„Upolitycznienie sprawy wydaje się oczywiste”
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Agnieszka B. zapewnia w komentarzu przesłanym Dobskiemu, że wydarzenie zostało zorganizowane zgodnie z przepisami. Podkreśliła, że otrzymano zgody wszystkich niezbędnych służb i dodaje, że pieczę nad ochroną imprezy miała koncesjonowana firma ochroniarska. Sekretarz generalna partii Hołowni przekonuje, że „upolitycznienie sprawy wydaje się być oczywiste”. „Trudno nie zauważyć, że moja sprawa ruszyła w momencie, kiedy rozpoczął działalność sztab wyborczy Szymona Hołowni i zostałam członkiem komitetu wyborczego” – wskazuje.
„Na scenę mogą wchodzić wszyscy”
Z cytowanego przez Salon24.pl wcześniejszego oświadczenia Agnieszki B. wynika, że szef agencji ochrony Gracjan Z. miał ją zapewnić, iż teren imprezy jest właściwie odgrodzony. Inaczej wygląda wersja, którą Gracjan Z. przedstawił przed sądem.
– Uważam, że na część nieprawidłowości nie miałem żadnego wpływu, bo wynikały ze złej organizacji lub informacji przekazanych mi przez organizatorów – mówił mężczyzna. Podkreślił, że otrzymał od organizatora informację, iż na scenę mogą wchodzić wszyscy, bo „taki jest charakter imprezy”.
Salon24.pl
