Zabójstwo pod kebabem w Ełku. Eksperci mówią, że kelner wiedział, co robi

Helena Wysocka
Otrzymaliśmy już opinię dotyczącą oskarżonego. Biegli wykluczają działanie w afekcie - mówił Maciej Romotowski, przewodniczący składu orzekającego Sądu Okręgowego w Suwałkach
Otrzymaliśmy już opinię dotyczącą oskarżonego. Biegli wykluczają działanie w afekcie - mówił Maciej Romotowski, przewodniczący składu orzekającego Sądu Okręgowego w Suwałkach Archiwum
- Nie zapłacił za colę, zabrał dwie butelki i wyszedł z lokalu. Wtedy obsługa wyskoczyła z zaplecza i pobiegła za nim - zeznawał wczoraj główny, ostatni świadek w sprawie zabójstwa 21-letniego ełczanina przed lokalem z kebabem.

Dodał, że gdy kilkanaście minut później „Turcy” wrócili do baru, jeden z nich miał rozbity nos. - Wtedy rzuciłem petardę na podłogę lokalu i wyszedłem na zewnątrz - opowiadał Dariusz G. - Daniel leżał na chodniku, na plecach, wezwałem karetkę.

32-letni mężczyzna był jedynym, który niemal dwa lata temu, w sylwestrową noc towarzyszył ofierze. Do tej pory nie został przesłuchany, ponieważ nie przebywał w miejscu zamieszkania i sąd nie mógł dostarczyć mu wezwania. Kilka dni temu został zatrzymany przez policję i trafił do aresztu. Okazało się bowiem, że musi odbyć „zaległą” karę. Wczoraj, w sprawie zabójstwa ełczanina, mówił, że znał ofiarę, a feralnej nocy obaj byli pijani.

- Daniel był pobudzony - dodaje. - Chcieliśmy zjeśćpizzę, ale na głównej ulicy lokale były zamknięte. Poszliśmy więc dalej.

Przypadkowo weszli do lokalu z kebabem, nie było klientów. Zamówili posiłek, Daniel R. rzucił na ladę przerwany na pół 100-złotowy banknot. Pracownik lokalu nie chciał go przyjąć, ale ostatecznie uległ. Mężczyźni usiedli przy stoliku, zaczęli jeść, gdy zadzwonił telefon Daniela. Ten zabrał z lodówki dwa napoje i wyszedł na zewnątrz.

- Gdy obsługa rzuciła się za nim, też chciałem wyjść na ulicę, ale nie mogłem, bo ktoś przytrzymywał od zewnątrz drzwi - mówił wczoraj w sądzie.

Dariusz G. nie potrafił jednoznacznie określić, czy to właśnie siedzący na ławie oskarżonych Tunezyjczyk, wybiegając z lokalu, miał w ręku nóż. Świadek zasłonił się niepamięcią. Za to oskarżony oświadczył, że to z powodu Dariusza G. obsługa lokalu była zdenerwowana. Miał on być agresywny, ale wczoraj, słysząc ten zarzut, tylko wzruszył ramionami.

Sąd Okręgowy w Suwałkach, gdzie toczy się proces kelnera, przesłuchał już wszystkich świadków. Na kolejnym, wyznaczonym na 17 grudnia, posiedzeniu zajmie się opinią biegłych, którzy mieli określić, czy oskarżony - jak przekonuje - działał pod wpływem silnego wzburzenia.

- Opinia już jest, to obszerny dokument - mówił wczoraj sędzia Maciej Romotowski. - Eksperci wykluczają działanie w afekcie.

A to oznacza, że oskarżony nie może liczyć na łagodniejszy z tego tytułu wyrok. Póki co, suwalski sąd wystąpi do apelacyjnego o przedłużenie tymczasowego aresztu. O to wnioskowała m.in. prokurator, podnosząc, że po wypuszczeniu kelnera mogą być problemy z jego stawiennictwem w sądzie.

Wróć na i.pl Portal i.pl