Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 0:4 (skrót, bramki, gole, wideo, wynik, relacja, zdjęcia)
Niedzielny mecz w Lubinie zapowiadał się ciekawie. Oba zespoły w ostatnich tygodniach były w formie i regularnie punktowały. Na dodatek obaj trenerzy mieli większość swoich gwiazd do dyspozycji, ale to Legia była faworytem.
Martin Ševela nie eksperymentował. Wystawił najmocniejszy skład, jakim na ten moment dysponuje. Spokój w tyłach mieli zapewnić Crnomarković, Balić i Šimić wspierani przez jedynego defensywnego pomocnika w składzie - Jakuba Żubrowskiego. Za nękanie defensywy mistrzów Polski, która do najszczelniejszych nie należy, odpowiadać mieli Miroslav Stoch, Patryk Szysz i Karol Podliński, którzy liczyli na wsparcie z drugiej linii od Filipa Starzyńskiego oraz Dejana Dražicia.
Legia przyzwyczaiła nas do ustawienia z trójką stoperów oraz dwoma wahadłowymi. Nie inaczej było w Lubinie, choć zabrakło jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego piłkarza drużyny ze stolicy w tym roku, czyli Filipa Mladenovicia. Pauzującego Serba na lewym wahadle zastąpił Chorwat Josip Juranović, który ostatnio grał jako półprawy środkowy obrońca.
Emocje w tym meczu skończyły się po niespełna 20, a dokładnie 19 minutach. Legia prowadziła już 3:0 po hat-tricku swojego najlepszego strzelca Tomáša Pekharta. Czech najpierw wykorzystał karnego po faulu Crnomarkovicia na nim, potem po istnym bilardzie w polu karnym Zagłębia wpakował piłkę pod porzeczkę bramki Dominika Hładuna, a w 19 min wykorzystał dogranie od Andre Martinsa.
Piłkarze Zagłębia byli załamani. Trener Ševela jeszcze przed przerwą dokonał podwójnej zmiany, by jakkolwiek wstrząsnąć swoją drużyną. Więcej był w stanie zrobić dopiero w przerwie, bo widać było po wychodzących na drugie 45 min „Miedziowych” inne, lepsze nastawienie. Nie mające nic do stracenia Zagłębie ruszyło do ataku, a Legia nie forsowała tempa.
W 64 min Pekhart wyprowadził kolejny cios. Tym razem źle we własnym polu karnym podanie od Wszołka przecinał Lorenco Šimić i Czech z około 6-7 metrów dopełnił formalności.
Zagłębie poległo z kretesem. Po tym golu „Miedziowi” już się nie podnieśli i właściwie mogą się cieszyć, że Legia nie strzeliła im więcej goli, bo okazje ku temu były.
