W minioną niedzielę na Opolszczyźnie było czynnych co najmniej kilkadziesiąt dużych sklepów, które w myśl obowiązującej ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę i święta z 2018 roku powinny być zamknięte. Przykładowo w Kędzierzynie-Koźlu do otwartych już w poprzednie weekendy Biedronek doszedł m.in. Lidl na ulicy Kozielskiej. Formalnie w niedzielę działał jako "placówka pocztowa". Nasz reporter poszedł sprawdzić tam, jak wygląda działalność takiej "poczty".
Klientów nie było zbyt wielu, a na stacjonarnych kasach była tylko jedna pracownica, która na dodatek pomagała przy kasach samoobsługowych. Miała sporo pracy, ale nikt nie nadawał ani nie odbierał przesyłek.
Ludzie robili standardowe zakupy, w koszykach była głównie żywność i napoje, środki czystości, alkohol.
- To nie jest żadna działalność pocztowa, tylko zwykłe omijanie prawa. Tam nikt nie nadaje i nie odbiera listów - podkreśla Grzegorz Adamczyk, członek zarządu opolskiej "Solidarności", który to związek zawodowy najgłośniej w ostatnich miesiącach domagał się uszczelnienia zakazu handlu w niedziele i święta.
Sejm przyjął właśnie ustawę, która ma takie praktyki ukrócić. Według nowych przepisów, w niedziele i święta otwarte będą mogły być tylko te sklepy, w których działalność pocztowa jest dominująca. Inspekcja handlowa będzie to sprawdzać podsumowując przychody z obrotu listami i paczkami. Jeśli będą niższe niż 50 procent, wówczas sieć zapłaci potężne kary.
Kiedy zakaz handlu wejdzie w życie?
Na papierze wszystko wygląda dobrze i ma logiczne uzasadnienie. Sęk jednak w tym, że zapisy noweli nieprędko zaczną obowiązywać. Przede wszystkim znowelizowaną ustawę musi przyjąć Senat, a ta izba nie spieszy się z rozpatrywaniem aktów prawnych przyjętych przez Sejm.
Nie wiadomo też, czy senatorzy w ogóle poprą ustawę w takiej formule. Potem musi ją jeszcze podpisać prezydent, a następnie zacznie obowiązywać tzw. vacatio legis, czyli okres przejściowy między publikacją aktu prawnego a jego wejściem w życie. W ustawie zapisano ten okres na trzy miesiące. To oznacza, że dyskonty, które tej jesieni tak chętnie się otwierają w niedziele, będą zmuszone zaniechać takich praktyk dopiero na początku przyszłego roku.
Co ciekawe, problem omijania zakazu handlu istnieje od niemal samego początku obowiązywania ustawy z 2018 roku, ale dotyczył głównie Żabek, czyli małych sklepów osiedlowych. Politycy a nawet związkowcy przyznają, że otwarte Żabki nie wywoływały emocji, a ich dostępność w niedzielę bardzo się podobała samym mieszkańców.
- Dopóki tylko sieć Żabka wykorzystywała ten sposób (podszywanie się pod placówki pocztowe-red.), to nie było to specjalnym problemem - podkreśla poseł Janusz Śniadek, jeden z autorów ustawy i największy orędownik zakazu handlu w niedzielę.
Nowelizacja ustawy w teorii powinna także doprowadzić do zamknięcia Żabek i m.in. stąd długie vacatio legis. W praktyce na pewno nie zamknie wszystkich, a być może nawet tylko niewielką część. W znowelizowanej ustawie rozszerzono bowiem katalog osób, które mogą pracować w sklepie w niedzielę, który nie udaje placówki pocztowej. To już nie tylko żona i dzieci, ale także dalsza rodzina. Część Żabek była dotąd otwarta właśnie na tej zasadzie - jako sklep rodzinny, na co ustawodawca zezwala i co popiera większość posłów.
