„Będąc burmistrzem, czyli osobą publiczną trudno oddzielić jednoznacznie życie zawodowe od prywatnego. Staje się to szczególnie trudne wtedy gdy ma miejsce znacząca oraz szeroko komentowana zmiana. Jeszcze trudniej informować o prywatnym „trzęsieniu ziemi”, ale chcąc wyjaśnić i przerwać wszelkie spekulacje postanowiłem krótko opisać temat. Związałem swoje życie prywatne z asystentką Aleksandrą Czech. Pociąga to za sobą konieczność dokonania kolejnych i poważnych zmian w naszym dotychczasowym życiu, a także dopracowania wielu szczegółów”.
CZYTAJCIE TEŻ:
Nie ma podstaw do zwolnienia?
Opinia specjalisty do spraw marketingu politycznego
Tymi słowami burmistrz Mikołowa Stanisław Piechula na swoim profilu na portalu Facebook przyznał się do romansu z asystentką Aleksandrą Czech. Prywatny wymiar tej sprawy pozostaje na marginesie naszego zainteresowania, rodzi on jednak pytanie, czy pozostanie ona nadal asystentką burmistrza? Stanisław Piechula nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie.
- Zastanawiam się co zrobić i jakie w tej sprawie podjąć decyzję, ale nie chcę niczego robić pod wpływem chwili i emocji – odpowiedział na nasze wczorajsze pytanie Stanisław Piechula, który w dalszej części maila nie kryje swoich uczuć.
Z jednej strony jestem po uszy zakochany i chciałbym przebywać z Aleksandrą non stop, a będąc biologiem z wykształcenia wiem, że biochemia zakochania dodaje mi niesamowitej energii do pracy i życia, dopamina w mózgu i adrenalina we krwi daje mi siły i zapał do przenoszenia gór, co też super działa na mój zapał do pracy. Z drugiej strony wiem, że taki układ nie jest społecznie akceptowany, więc muszę przeanalizować, czy mieszkańcy docenią moją lepszą pracę na wysokim poziomie neuroprzekaźników, czy raczej będą krytykowali sytuację romansu z podwładną.
CZYTAJ TAKŻE: burmistrz Mikołowa poszukuje wiceburmistrzów... na Facebook-u
Według dr Tomasza Słupika z Uniwersytetu Śląskiego, kwestia dalszej współpracy burmistrza i asystentki pozostaje poza wszelkimi wątpliwościami ze względu na problem natury etycznej i jawny konflikt interesów. Dr hab. Mariusz Wojewoda z Zakładu Etyki Uniwersytetu Śląskiego dodaje, że wystąpił tutaj problem zatarcia granicy między prywatnością a sprawowaną funkcją, które powinno oddzielić się grubą kreską.
Czytaj na następnej stronie, jak zachowanie burmistrza oceniają specjaliści
- Media społecznościowe silnie wpłynęły na komunikację i stały się narzędziem wykorzystywanym do kreowania wizerunku przez polityków. Tyle, że mówimy o narzędziu zdradliwym, ponieważ wszystko, co udostępniamy automatycznie staje się publiczne – mówi dr hab. Mariusz Wojewoda. – Być może było to zagranie przemyślane, wymyślny pretekst do ucięcia spekulacji, które krążyły w opozycji. Teraz właściwie nikt nie może wytknąć mu błędu, ponieważ się przyznał i uprzedził ruch innych, ale zarazem jest to zagranie ryzykowne z perspektywy wizerunku politycznego.
Taką samą opinię wyraził dr hab. Marek Mazur specjalista do spraw marketingu politycznego, który zachowanie burmistrza ocenia, jako kuriozum.
CZYTAJ TAKŻE: burmistrz Mikołowa poszukuje wiceburmistrzów... na Facebook-u
- Nie postrzegam tego oświadczenia, jako pozytywnego sposobu komunikacji z mieszkańcami. Właściwie zamiast rozwiać wątpliwości rodzi ono jeszcze więcej pytań i wątpliwości. To bardzo niebezpieczna, niespójna, a zarazem pozbawiona konsekwencji deklaracja – mówi dr hab. Marek Mazur. – Kiedy spojrzymy na podobne przypadki w naszej rodzimej polityce to zauważymy, że takie sprawy wyjaśniało się kompleksowo. Dla przykładu Kazimierz Marcinkiewicz poinformował o rozstaniu z żoną i swoich dalszych krokach. Jeśli mamy do czynienia z relacjami w życiu zawodowym burmistrz powinien od razu zadeklarować zakończenie współpracy. Jego oświadczenie to tylko wbicie kija w mrowisko; nie zakończenie a początek sprawy – dodaje.