Nie chcą tańca na rurze w centrum Krakowa [SONDA]
- Są ludzie, którzy nazywają Zakopane polskim Las Vegas. Mówią, że tylko tu można się tak dobrze zabawić - wyjaśnia "Krakowskiej" pan Władek, zakopiański taksówkarz. - Nie wiem, czy to prawda, ale jedno wiem na pewno. Zakopane od niedawna ma ulicę "czerwonych latarni".
Chodzi o łączącą Krupówki z pl. Niepodległości ulicę gen. Galicy. Na odcinku około 50 metrów jest 5 domów, ale aż w dwóch są kluby go go. - Niemal codziennie przed nimi rozgrywa się wojna - mówi Adam Majerczyk, pracujący na Krupówkach jako kelner. - Bary ze striptizem reklamują panienki stojące w obcisłych strojach na deptaku. Namawiają one mężczyzn do wejścia do klubu. Obiecują im nieziemskie przeżycia. A że oprócz tych klubów przy Galicy są jeszcze dwa na samych Krupówkach, to na deptaku niemal co 10 metrów stoi "naganiaczka". Często widziałem, jak dziewczyny odbierały sobie klientów, a wtedy dochodziło do naprawdę dzikich awantur.
Z tymi policja jakoś jednak sobie radzi. Gorzej idzie już ze śledztwami w sprawie mężczyzn, którzy weszli do go go, a rano spostrzegli, że mają pusty portfel, a często także kartę kredytową.
- Niedawno miałam petenta, który przyszedł skarżyć się, że jakiś haker włamał się mu na konto i całkowicie je wyczyścił - mówi pracownica jednego z zakopiańskich banków. - Sprawdziliśmy to. Hakera nie było. Za to petent wszystkie oszczędności wydał w klubie go go.
Podobnych spraw jest więcej. Kilka tygodni temu prokuratura z Poznania wszczęła śledztwo ws. domniemanych oszustw, jakimi padli w całej Polsce klienci jednej z sieci klubów go go, która także działa w Zakopanem. Mężczyźni wchodzili tam i wychodzili z pustym portfelem. Część z nich w trakcie zabawy podpisywała też weksle, w których zrzekali się domów czy aut. Później mówili, że zrobili to, bo ktoś dosypał im narkotyków do drinka.
- W poprzednim roku też prowadziliśmy 5 takich postępowań - mówi Zbigniew Gabryś, szef prokuratury rejonowej pod Tatrami. - Wszystkie umorzyliśmy. Choć mężczyźni tracili spore pieniądze, załodze klubów z tańcem na rurce nie sposób było udowodnić, że celowo wprowadzała klientów w błąd. Poszkodowani wydawali pieniądze na drinki, które w takim klubie kosztują od kilkuset do kilku tys. zł. Ich ceny były jednak napisane w menu. Problem w tym, że wielu klientów takich lokali zamroczonych alkoholem kart w ogóle nie czyta. I sami sobie szkodzą.
Związane ręce w walce z nieuczciwymi pracownikami klubów go go ma też zakopiańska policja, która obecnie prowadzi około 10 spraw przeciwko takim lokalom. Scenariusz identyczny jak wcześniej. - Dopóki klienci lokali erotycznych nie zaczną myśleć, podobne sytuacje będą miały miejsce - mówi Roman Wieczorek, rzecznik zakopiańskiej policji. - Jeśli już idziemy na go go, to nie pijmy na umór i dbajmy o swoje finanse - apeluje.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
