Prezeska Press Clubu Belarus oraz dyrektorka programowa zostały zatrzymane we wtorek 22 grudnia.
W ich mieszkaniach odbyły się przeszukania, podobnie jak w przypadku dwóch innych członków PCB - Sergieja Olszewskiego oraz Sergieja Jakupowa. Do rewizji doszło także w biurze białoruskiego Press Clubu.
- Na Białorusi istnieje instytucja, która jest skrzyżowaniem naszej Narodowej Izby Kontroli oraz Centralnego Biura Śledczego. Zajmuje się przestępstwami administracyjnymi i finansowymi. Gdy władze nie mają podstaw do oskarżenia o coś innego, wykorzystują właśnie tę instytucję. - tłumaczy w rozmowie z AIP sekretarz generalny Międzynarodowego Stowarzyszenia Press Clubów. - W podobny sposób postąpiono w przeszłości m.in. z działaczem społecznym i obrońcą praw człowieka Alesiem Białackim, który nie był przestępcą gospodarczym. Teraz władze białoruskie będą działać w podobnym trybie. - mówi Jarosław Włodarczyk.
W środę kilkadziesiąt Press Clubów z Europy i świata wezwały Mińsk do "natychmiastowego zwolnienia zatrzymanych i zaprzestania represji wobec dziennikarzy".
- Zatrzymanie prezeski Press Club Białoruś Julii Słuckiej, dyrektorki programowej Ałły Szarko, rewizje w domach członków kierownictwa organizacji oraz w siedzibie Press Club Białoruś to kolejne przejawy wojny, którą wolności słowa i niezależnemu dziennikarstwu na Białorusi wydał reżim Aleksandra Łukaszenki. - napisał w imieniu Rady i Zarządu Press Club Polska Marcin Lewicki. - Wszystkim represjonowanym białoruskim dziennikarzom przekazujemy wyrazy naszego najwyższego szacunku dla ich postawy, solidarności i wsparcia. - dodał.
Listy protestacyjne z apelem o podjęcie odpowiednich działań zostały złożone także do przewodniczących Komisji Europejskiej oraz Parlamentu Europejskiego.
Zatrzymania dziennikarzy mają związek z trwającymi od sierpnia protestami przeciwko sfałszowanymi wyborom prezydenckim na Białorusi, których zwycięzcą ogłosił się sprawujący urząd nieprzerwanie od 1994 roku Aleksandr Łukaszenka.
