- Miałam 28 lat jak nas zesłali. Podróż trwała miesiąc. W wagonie jechałam z półtoraroczną córką. Miałyśmy miejsce na wyższej pryczy, gdzie było chociaż okno i powietrze, ale córka nie przeżyła podróży. Tak jak i dwójka dzieci sąsiadki z wagonu - opowiada Regina Auguściak.
W trakcie podróży Uzbek co pewien czas przychodził z workiem po zmarłych. Kobiety ubłagały go i same pochowały dzieci na jednej ze stacji w głębi Rosji. Za budynkiem kolejowym wykopały małe groby. Udało się znaleźć kilka deseczek, ale nie na tyle dużo, aby zrobić trumnę.
Córka nie przeżyła podróży. Tak jak i dwójka dzieci sąsiadki z wagonu
- Na Syberii mieliśmy 12 km do pracy. Budowaliśmy linię wąskotorową. Była straszna bieda i głód. Step wiosną zakwitał. Wtedy też wychodziły żółwie, które jedliśmy, ale było przy nich mnóstwo pracy. Głód tak doskwierał, że niektórzy zjadali koty, a nawet myszy - dzieli się bolesnymi wspomnieniami 99-latka.
Po pewnym czasie część Polaków przewieziono z Kazachstanu do Uzbekistanu. Tam ręce do pracy były potrzebne w Kołchozie, gdzie uprawiano m.in. pszenicę, która była później ścierana na grubą mąkę w ręcznych młynkach. Pracownicy dostawali jedzenie podobne do tego dla zwierząt hodowlanych. Czasem zdarzyła się zupa z olejem roślinnym na wzmocnienie. Mięsa nikt nie widział chyba, że sam sobie zorganizował.
- Byłam przyzwyczajona do biednego życia. Jak miałam 16 lat to sąsiad ojca zabił, ale to co było Syberii jest nie do opisania.
Większość zesłania Regina Auguściak wraz z mężem i jego rodziną spędziła w obwodzie Dżambuł w pobliżu miejscowości o tej samej nazwie. Mieszkanka Lubonia w ZSRR przeżyła tyfus, biedę i pracę ponad ludzkie siły. Jak sama mówi, najcięższy okres w jej życiu nastąpił dopiero po wojnie i powrocie do Polski.
Stalinowski sąd skazał w 1949 roku jej męża Mieczysława na 10 lat więzienia we Wronkach za pomoc partyzantom walczącym z komunistami. W wyroku były zapisy o "czterokrotnej pomocy bandytom nielegalnej organizacji Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, poprzez zanoszenie na ich melinę żywności takiej jak mąka, wędliny, chleb, kawa i jaja".
- Zostałam sama z dwójką małych dzieci. Jeden miał kilka miesięcy, a drugi dwa lata. Mąż z dziesięciu lat wyrok odsiedział we Wronkach pięć, bo zachorował na gruźlicę i go wypuścili po pięciu. Żyliśmy bardzo biednie. Potrzebna była pomoc sąsiadów i rodziny.
Mimo sędziwego wieku mieszkająca w Luboniu 99-latka radzi sobie świetnie. Mieszka sama w domu obok, którego wybudował się jeden z synów. Pomocy wymaga tylko w tych dniach kiedy się czuje się gorzej. Jaka jest recepta na długowieczność?
- Praca i nienerwowe podejście do życia. Większość czasu przepracował w polu z ziemią i roślinami. Miałam upodobnia w naturze. Wstawałam rano i słuchałam słowików. Do pracy szło się razem ze świtem - opowiada pani Regina.
- Teraz wszystko jest w sklepach, a my na wsi jedliśmy chleb, mleko i jak były to warzywa i owoce - kończy 99-latka.
Krzyż Zesłańców Sybiru został ustanowiony ustawą z dnia 17 października 2003 roku[1] jako "wyraz narodowej pamięci o obywatelach polskich deportowanych w latach 1939-1956 na Syberię, do Kazachstanu i północnej Rosji, w hołdzie dla ich męczeństwa oraz wierności ideałom wolności i niepodległości".
WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!