Wybuch w Zielonej Górze. Huk był potężny. Leciały szyby z okien
Do wybuchu na 2. piętrze bloku przy ulicy Wyszyńskiego 25 w Zielonej Górze doszło około godziny 21.15 w środę (3 lipca).
- Potężny huk. Drżenie szyb. Od razu wstałam z łóżka. Powiedziałam do męża, coś wybuchło, coś złego się stało – relacjonuje nam starsza pani, którą spotkaliśmy przy jednym z bloków przy ul. Powstańców Warszawy. – Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam dym unoszący się nad wieżowcami. Usłyszałam krzyki dzieci „pali się, pali” i po dłuższej chwili straż pożarną, policję na sygnale. Bałam się. Smród gazu było czuć wszędzie – dodała.
Na miejsce rozdysponowano 14 zastępów straży pożarnej. Przyjechała także policja, karetki pogotowia ratunkowego oraz pogotowie gazowe, które miało na celu odciąć dopływ gazu. - Widziałam przez okno, jak ludzie biegną w jednym kierunku. Coś krzyczeli. Wyszłam z domu, aby dowiedzieć się więcej. Jeden z mężczyzn krzyknął do mnie, żebym nie szła dalej, bo w każdej chwili może dojść do kolejnego wybuchu. Przeraziłam się i uciekłam - przyznałam nam mieszkanka z sąsiedniego wieżowca.
W wyniku wybuchu, szyby w niektórych mieszkaniach wypadały z okien.
Z relacji świadków wynika, że dym unoszący się nad Wyszyńskiego było widać prawie z każdej strony miasta. Na szczęście, jak relacjonowała nam jedna z Czytelniczek, pożar został dość szybko opanowany.
Zielona Góra. Wybuch gazu w bloku na 2. piętrze. Huk było sł...
Jedna mieszkanka dostała zawału
Mieszkańcy uciekali z mieszkań. Nie wiedzieli, co się tak naprawdę dzieje. Czy nie będzie kolejnych wybuchów. Bali się o swoje życie. Uciekali zarówno ci z wieżowca, w którym doszło do dramatu, jak i okolicznych budynków. - Nie wiedzieliśmy co robić. Cały czas jesteśmy przerażeni - mówili nam spotkani przy bloku ludzie.
W wyniku wybuchu około 100 ludzi zostało ewakuowanych. Robert Górski, lekarz Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Zielonej Górze przekazał nam, że 3 osoby zostały przewiezione do szpitala: 2 mężczyzn z atakiem paniki oraz jedna kobieta z zawałem serca. Do ambulansu doprowadzano też osoby starsze, które były bardzo przestraszone. - Tam zostały moje psy. Bardzo się o nie martwię. Chce je jak najszybciej zabrać - mówiła nam zapłakana mieszkanka wieżowca.
Film Czytelnika - dym nad Wyszyńskiego:
Groźne sąsiadki, dzieci z bloku się ich bały
Mieszkańcy mówili nam, że kobiety, w których mieszkaniu doszło do wybuchu, wielokrotnie groziły, że wysadzą blok. Podkreślali, że bali się obok nich mieszkać, a sprawę często zgłaszali. - Mieszkamy na tym samym piętrze, na którym doszło do wybuchu. Moje dzieci dzielą ścianę z tymi nieszczęsnymi sąsiadami. MOPS, prokuratura, policja i sądy nie reagowały na nasze apele. Te kobiety się odgrażały, że się wysadzą, że swoje mieszkanie przekażą radykalnym islamistom na dom modlitw i tak dalej. Moim zdaniem bagatelizowanie przez władze sprawy przyczyniło się do dzisiejszej tragedii. Nasze dzieci na szczęście zabrała siostra mojej żony. Syn jest w szoku, a młodsza córka jeszcze nie bardzo rozumie, co się stanie. Co dalej? Nie wiem, będziemy czekać - mówi świadek mieszkający na piętrze, gdzie doszło do wybuchu.
Pan Mariusz, którego mama mieszka w bloku, potwierdza te informacje. - Dzieci, które mieszkały w tym bloku, po prostu się ich bały. Dzwoniły do swoich rodziców, żeby wyszli po nich przed blok, bo bały się wejść na korytarz. Były groźne, o tym wiedzieli wszyscy od kilkunastu lat. Gdyby moja mama w chwili wybuchu nie siedziała w pokoju, to drzwi by ją zabiły - opowiadał nam syn mieszkanki.
Podinspektor Małgorzata Stanisławska z Komendy Miejskiej Policji potwierdza, że z kobietami były problemy.
- Jeśli chodzi o mieszkanie, gdzie doszło do wybuchu, to rzeczywiście była to rodzina z problemami, w związku z czym wielokrotnie podejmowaliśmy interwencje - wyjaśnia podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzecznik prasowy KMP w Zielonej Górze. - Nie mieliśmy jednak informacji, żeby mieszkanki odgrażały się na temat tego, że chcą wysadzić budynek - dodaje.
Mieszkańcy trafią do bursy
Około godz. 23:15 pozwolono mieszkańcom wejść do swoich domów, by zabrali zwierzęta i najważniejsze rzeczy oraz by zabezpieczyli swoje mienie. Dla ewakuowanych przygotowano 100 miejsc w bursie przy ul. Botanicznej, są to głównie pokoje 2,3 i 4 osobowe. Tam dostaną ciepły posiłek i napoje. Pod wieżowiec podstawiono autobusy MZK, które zawiozły ludzi na miejsce. Część mieszkańców znalazła schronienie u swoich rodzin. Ponadto, jak poinformowała rzecznik KMP w Zielonej Górze, zapadła decyzja o wyłączeniu mieszkań z użytkowania, w związku z czym lokatorzy nie będą mogli wrócić do swoich mieszkań. Uspokoiła jednak, że nad bezpieczeństwem budynku cały czas będą czuwać policjanci, dlatego nie ma obawy, że komuś coś zostanie skradzione.
O tym, kiedy mieszkańcy wieżowca przy ul. Wyszyńskiego będą mogli wrócić do swoich domów, zadecyduje inspektor nadzoru budowlanego.
Co stało się w wieżowcu przy Wyszyńskiego?
Aktualnie będzie ustalane, jak doszło do tego wybuchu. - Najprawdopodobniej było to rozszczelnienie instalacji gazowej. W tej chwili musimy dać jeszcze trochę czasu zarówno policjantom, jak i strażakom, aby wszystkie okoliczności tego, co się stało, zostały wyjaśnione - poinformowała podinsp. Małgorzata Stanisławska.
ZIELONA GÓRA: Wybuch gazu w wieżowcu przy ul. Wyszyńskiego. ...
