Zmarło niemowlę porażone prądem. Właściciel domu stanął przed sądem (zdjęcia)

Magdalena Kuźmiuk
Biegli ustalili, że instalacja elektryczna w domu wykonana była w sposób nieprawidłowy, a  jej elementy pod napięciem nie były zabezpieczone. Stwarzały ryzyko porażenia prądem.
Biegli ustalili, że instalacja elektryczna w domu wykonana była w sposób nieprawidłowy, a jej elementy pod napięciem nie były zabezpieczone. Stwarzały ryzyko porażenia prądem. Wojciech Wojtkielewicz
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się proces w sprawie śmiertelnego porażenia prądem 10-miesięcznego chłopca. Na ławie oskarżonych usiadł 64-letni właściciel domu, który wynajmowali rodzice chłopca.

64-letni Jan B. stawił się we wtorek w sądzie w towarzystwie adwokata. Ubrany na czarno, nie przyznał się do winy. Odpierał zarzuty prokuratora, jakoby to on naraził domowników na niebezpieczeństwo i nieumyślnie spowodował śmierć 10-miesięcznego Mattiasa.

Zdaniem śledczych, on - jako właściciel domu - miał obowiązek zadbać o właściwy stan instalacji elektrycznej, a tego nie zrobił. W czerwcu ubiegłego roku raczkujące dziecko złapało za wystające ze ściany i niezabezpieczone przewody od dzwonka. Składając we wtorek, Jan B. był bardzo spokojny. Zarzekał się, że nikt nigdy mu nie zgłaszał, że coś jest nie tak z instalacją. Twierdził, że w kablach od dzwonka nie było prądu. Sugerował, że tragedia, jaka spotkała jego lokatorów, może być wynikiem nienależytej opieki przez matkę chłopca.

- Siedział u mnie na kolanach, ale położyłam go na podłogę, bo chciałam wstawić do zlewu kubek po kawie. Mattiasek raczkował jak zawsze. Na chwilę mi się wymknął. Straciłam go z oczu. To były sekundy - opowiadała matka chłopca jeszcze w śledztwie.

Zmarło niemowlę porażone prądem. Właściciel domu oskarżony ws. śmierci 10-miesięcznego dziecka

Kiedy we wtorek sędzia Krzysztof Kozłowski odczytywał jej słowa, Marta K. ocierała dłonią łzy. W rozmowie z dziennikarzami przyznała, że po śmierci synka wpadła w depresję, z której do tej pory nie może się otrząsnąć.

Tragedia wydarzyła się rankiem 21 czerwca ubiegłego roku w wynajmowanym przez nią domu przy ul. Bacieczki w Białymstoku. W domu - oprócz raczkującego 10-letniego Mattiasa - była jego matka, jej partner i jedna z córek. Kiedy mężczyzna wyszedł na chwilę do sklepu, a matka - jak twierdzi - kończyła pić kawę, dziecko z kuchni przeraczkowało do korytarza. To były ułamki sekund. Chłopczyk chwycił wystające nisko nad podłogą kable z dzwonka.

Matka opowiadała, że natychmiast zorientowała się, że synka poraził prąd. Rozpoczęła jego reanimację, jednocześnie dzwoniąc na pogotowie.

W tym czasie ze sklepu wrócił jej partner. On z kolei zeznawał, że Marta K. była roztrzęsiona. A dziecko co chwila traciło oddech.

Leśna Dolina. Raczkujące dziecko poraził prąd. Zmarło w szpitalu. Matka usłyszała zarzuty

- Przez pół godziny czekaliśmy na przyjazd karetki pogotowia. Kiedy w końcu sanitariusze dotarli, zapytałem, dlaczego tak długo jechali, to usłyszałem, że dookoła są remonty i nie mogli do nas trafić - mówił Robert N.

Mały Mattias - jak mówiła matka - nie był jego biologicznym synem, ale partner wychowywał go jak swoje dziecko. Robert N. zeznawał we wtorek, że w szpitalu zapewniali go, że będzie dobrze, że jest duża szansa, że chłopczyk wyjdzie z tego.

- Przez pierwsze dwa dni Mattias wyglądał dobrze, reagował, ruszał rączką, choć spał. Trzeciego dnia wyglądał jakby już nie żył. I wtedy lekarze powiedzieli mi, że nie ma już szans. I Mattias zmarł - mówił na rozprawie poruszony Robert N.

Lekarze z dziecięcego szpitala klinicznego walczyli o życie chłopca przez ponad dwa tygodnie. Ale 7 lipca chłopczyk zmarł.

Początkowo w sprawie zarzuty usłyszała 35-letnia matka Mattiasa. Prokuratura uznała, że niewystarczająco dobrze sprawowała opiekę nad dzieckiem. Jednak po kilku miesiącach - m.in. po otrzymaniu przez śledczych wyników opinii z badań biegłych zajmujących się elektrycznością - w śledztwie nastąpił nieoczekiwany zwrot. Prokuratura umorzyła postępowanie wobec matki. A zarzuty, a finalnie i oskarżenie wysunęła przeciwko właścicielowi domu, który wynajmowali pokrzywdzeni.

Kilkuletnie dziecko zamknięte w samochodzie. Interweniowała policja (zdjęcia)

Biegli ustalili, że instalacja elektryczna w domu wykonana była w sposób nieprawidłowy, a jej elementy pod napięciem nie były zabezpieczone. Stwarzały ryzyko porażenia prądem.

Lokatorzy mieli zgłaszać właścicielowi problemy związane z instalacją elektryczną. M.in. to, że ze ścian wypadały gniazdka. Ale - zdaniem śledczych - 64-latek nic z tym nie zrobił. Janowi B. grozi pięć lat pozbawienia wolności.

WIDEO: Podejrzany uciekł w klapkach, gdy ochroniarz zmieniał skarpety. Policjanci przed sądem tłumaczyli się z ucieczki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Komentarze 15

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

g
gość
W dniu 25.01.2019 o 12:51, Daria81 napisał:

Napisałam swoją opinię i ocenilam wypowiedzi kilku osób. Kazdy może się odwołać do czyjegoś komentarza, co nie znaczy że jakaś randomowa osoba może oceniać MOJĄ osobę. Pisanie że jest ze mną coś nie tak, nie znając mnie, jest dziecinne nie sządzisz??

Na temat tego wypadku jest nowy artykuł i nowy temat na forum, nie trzeba było tego wykopywać żeby się wypowiedzieć. Czasami trzeba spojrzeć na datę artykułu. Stare tematy wykopują tu głównie artyści od reklamowania wszystkiego co się da.

G
Gość
PS. Jak już mówiłaś to wyrażanie opinii a nie osadzanie kogoś kogo się nie zna a to jest moja opinia tak mi przykro że to tak odebrałas oh..
G
Gość
W dniu 25.01.2019 o 12:51, Daria81 napisał:

Napisałam swoją opinię i ocenilam wypowiedzi kilku osób. Kazdy może się odwołać do czyjegoś komentarza, co nie znaczy że jakaś randomowa osoba może oceniać MOJĄ osobę. Pisanie że jest ze mną coś nie tak, nie znając mnie, jest dziecinne nie sządzisz??

Sądzę że mało kogo obchodzi twoja opinia do zdarzenia które bylo dawno temu. Nie sądzisz że zasmiecasz forum? Aż tak ci się nudzi że musiałaś to wyciągnąć? Twója opinia jest tu zbędna gdyż osoby które to dodały być może nawet tego nie przeczytaja ale ty nie wolisz brudzic
D
Daria81
Napisałam swoją opinię i ocenilam wypowiedzi kilku osób. Kazdy może się odwołać do czyjegoś komentarza, co nie znaczy że jakaś randomowa osoba może oceniać MOJĄ osobę. Pisanie że jest ze mną coś nie tak, nie znając mnie, jest dziecinne nie sządzisz??
G
Gość
W dniu 24.01.2019 o 14:02, Daria81 napisał:

Powiem tak ludzie, nie byliście i nie jesteście w jej sytuacji to się nie wypowiadajcie. Gdybyście stracili dziecko to byście nie wpadli w depresję?? To dobrze że sie jeszcze jakoś trzyma, bo inna osoba by się już zabiła. A właściciel wiedząc ze jest niebezpiecznie w mieszkaniu to i tak je wynajmuje?? No to chyba sa jaja. Naprawdę radze się zastanowić z 10 razy zanim się coś napisze. Bo pewnie nikt z powyższych osób się nie zastanowił, że takie słowa mogą być krzywdzące. I skąd wiecie że córki i konkubent nie wpadli w depresję?? Nie wiecie to się nie wypowiadajcie.

A co z tobą jest nie tak wyciągać stare posty??? Dziwne że sobie przypomniałas o nich po roku czasu
D
Daria81
Powiem tak ludzie, nie byliście i nie jesteście w jej sytuacji to się nie wypowiadajcie. Gdybyście stracili dziecko to byście nie wpadli w depresję?? To dobrze że sie jeszcze jakoś trzyma, bo inna osoba by się już zabiła. A właściciel wiedząc ze jest niebezpiecznie w mieszkaniu to i tak je wynajmuje?? No to chyba sa jaja. Naprawdę radze się zastanowić z 10 razy zanim się coś napisze. Bo pewnie nikt z powyższych osób się nie zastanowił, że takie słowa mogą być krzywdzące. I skąd wiecie że córki i konkubent nie wpadli w depresję?? Nie wiecie to się nie wypowiadajcie.
A
Anita

Jakie by kable i gniazdka nie były, to użytkownicy w przypadku braku reakcji powinni je jakoś zabezpieczyć, zaizolować odliczyć sobie naprawy od czynszu. To ich wina, że puścili dziecko wprost na gołe kable. Tak samo byłaby ich wina, gdyby puścili dziecko wprost do otwartego okna, albo na schody. Właściciel domu dziecka im nie musiał pilnować.

189

Powiem tak : na początku artykułu - było mi jej szkoda, w połowie - coś mi nie grało, na koniec artykułu - szkoda mi maluszka i właściciela mieszkania.

Jak bardzo trzeba być "tępą dzidą" , żeby dopuścić do czegoś takiego i potem szukać winnego ?

O konkubencie nie będę już pisać, ponieważ niecenzuralne słowa mogą spowodować usunięcie posta.

G
Genek
No, nieźle. Amerykański standart. Papuga bierze za darmo sprawę, jak wygra - działka się należy. Jeszcze depresja, za którą trzeba zabulić. A konkubent i jedna z córek nie wpadli depresję? Może do dzisiaj nie chodzą do pracy?
X
XXXXX
Tragedia wydarzyła się rankiem 21 czerwca ubiegłego roku w wynajmowanym przez nią domu przy ul. Bacieczki w Białymstoku. W domu - oprócz raczkującego 10-letniego Mattiasa - była jego matka, jej partner i jedna z córek.
 
 
Ł
Łukasz
Wypadające gniazdka, niezabezpieczone przewody pod napięciem tuż nad ziemią, a co tam niech sobie poraczkuje co złego może się stać. Najwyraźniej konkubent wraz z konkubiną boją się prądu, lepiej nie dotykać.
p
pol

Wypadki się zdarzają , ale wina ewidentna użytkownika czyli opiekunów dziecka. Bronią się jak mogą, bo tak im adwokat podpowiada.

a
ala

wina opiekunów widzieli  ze sa wystające kable ,to trzeba było samemu zabezpieczyć,taki probem?kilka minut roboty.sami zawinili a zwłaszcza mamusia co piła kawkę zamiast za dzieckiem chodzić krok w krok

O
Ona
Gdybym szukała mieszkania dla siebie i dziecka to najpierw sprawdziłabym jakie warunki ma to mieszkanie. To jest niedopatrzenie rodziców - niedopatrzenie kabli i dziecka, mogli zgłosić ten fakt do osoby u której wynajmowali by zainterweniowała przed tragedią. Tak samo mogło być coś innego niezabezpieczone. To Wasza pociecha była w tym miejscu, Wy sprawdzacie każdy kąt przed wynajmem!!! Jestem pewna, ze teraz ten człowiek jak i Wy rodzice ma nieprzespane noce, chciał dobrze, wynajął państwu lokum, dach nad głową, pewnie nawet za rozsądną cenę. Jakbyście państwo zauważyli, że jakiś inny element jest wadliwy to też byście olali to i potem gdy nadejdzie tragedia interweniowali? Z wyrazami współczucia, ale również i dla właściciela tego mieszkania. Całe jego życie jak i Państwa legło w gruzach. Jeśli da to Państwu satysfakcję proszę próbować (chociaż wtedy i Państwo powinni dostać taką samą karę), ale maluch Aniołek nie wróci. To on powinien osądzać.
s
sa

Czyli przez x czasu mieszkali w domu z niezabezpieczonymi kablami i jak doszło do tragedii to zwalają całą winę na właściciela? To po jaki grzyb tam się wprowadzali (skoro wiedzieli o zagrożeniu), albo czemu konkubent sam ich nie naprawił, albo nie wezwał kogoś kto umie to zrobić? Przykre gdy swoją ułomność i/lub ignorancję próbuje wybielać się w taki sposób.

Wróć na i.pl Portal i.pl