Do nieszczęśliwego zdarzenia doszło w piątek, 29 października. TVN24 informuje, że pan Przemysław był umówiony na wizytę do przychodni na godz. 16, bo chciał skonsultować wyniki swoich badań. Do placówki jednak nie zdołał dotrzeć, bo zasłabł ok. 150 m przed budynkiem.
Zobacz: Szczepienie trzecią dawką dla wszystkich pełnoletnich

Pogotowie ratunkowe dotarło do poszkodowanego w ciągu sześciu minut od wezwania i natychmiast podjęło reanimację. Nie udało się jednak go uratować.
- Pani ze sklepu wezwała pogotowie i pobiegła do przychodni, to jej powiedziano, że nikt nie przyjdzie, bo panie nie mogą stanowiska opuścić. A potem przyszły i się po prostu przyglądały. Z tego, co mi ludzie mówią, to te panie nawet nie podeszły, żeby sprawdzić cokolwiek. Stanęły i sobie patrzyły. Chyba z ciekawości, trudno mi powiedzieć
- powiedziała TVN24 Lidia Chałasiak, partnerka zmarłego. Dodała też, że "panie" to pielęgniarka i lekarka z pobliskiej przychodni.
Ten fakt potwierdza także notatka sporządzona przez ratowników, w której napisali "tłum gapiów, w tym lekarka i pielęgniarka POZ, stojące obok i nie udzielające pomocy".
Śmierć pod przychodnią: Ratownicy nie zostawią tak sprawy
TVN24 dowiedziało się, że Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu zajmie się zachowaniem kobiet.
- Nasze czynności na pewno będą polegać na poinformowaniu Wielkopolskiej Izby Lekarskiej o tym, że taka sytuacja miała miejsce. Poinformowana zostanie również Okręgowa Izba Pielęgniarek i Położnych. Jesteśmy do tego zobligowani. Dalsze czynności będą już pewnie prowadzone przez organy samorządowe
- powiedział TVN24 Jakub Wakuluk z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.
TVN24 opisuje też, że o sprawie zostanie poinformowana również policja, natomiast czekają na komentarz samej przychodni.
Zobacz też:
Czego nie robić przed szczepieniem na koronawirusa? Nie rób ...