Henryka B. zatrzymali pod Poznaniem funkcjonariusze CBŚ i przewieźli do Krakowa, gdzie prowadzone jest duże śledztwo dotyczące narkobiznesu. W ostatnich latach w kilku śledztwach oskarżono już kilkadziesiąt osób z półświatka. Gangi miały działać w latach 2000-2007, kiedy to zaczęto je rozpracowywać.
- Można powiedzieć, że po nitce do kłębka dochodzimy do kolejnych osób zamieszanych w tę sprawę. Tym razem do Henryka B. - mówi prokurator Piotr Kosmaty, rzecznik krakowskiej Prokuratury Apelacyjne. - Zarzuciliśmy mu wprowadzenie do obrotu kokainy i amfetaminy oraz działalność w zorganizowanej grupie przestępczej. Nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmawia składania wyjaśnień - dodaje.
Polecamy:
Afera gruntowa: Henryk B. opuszcza areszt, wpłacił 800 tys. zł kaucji
Na wniosek prokuratury, krakowski sąd aresztował poznaniaka na 2 miesiące. O szczegółach zarzutów nie chciał się wypowiadać obrońca Henryka B., krakowski adwokat Piotr Kardas.
- Usłyszał trzy zarzuty i się do nich nie przyznaje. O szczegółach nie mogę mówić, bo jest to objęte tajemnicą postępowania - mówi adwokat Piotr Kardas.
W Poznaniu można usłyszeć opinie, że Henryk B. miał dostęp do wysokiej jakości narkotyków i rozprowadzał je w “wyższych sferach", wśród przedstawicieli wolnych zawodów. Ceny miał mieć wysokie, ale to ponoć nie odstraszało zamożnych kupców.
Czytaj też:
Afera gruntowa: Podejrzany adwokat R. chciał wrobić w korupcję innego prawnika?
Obecne milczenie Henryka B. nie dziwi, bo w swoich wcześniejszych sprawach karnych także nie był skory do rozmów podczas przesłuchań. W przeszłości siedział w szwedzkim więzieniu za handel narkotykami. W 2011 roku został zatrzymany do afery gruntowej. Nie przyznał się do zarzutów.
Poznańscy śledczy nieoficjalnie mówili, że ich zdaniem Henryk B. miał pieniądze na przejmowanie gruntów właśnie dzięki sprzedaży narkotyków. Z kolei Henryk B. w rozmowach z “Głosem Wielkopolskim" zapewniał, że jego działalność była legalna, a pieniądze uczciwie zarobił prowadząc działalność gospodarczą.
Z naszych ustaleń wynika, że to nie z Poznania poszedł sygnał do śledczych, że Henryk B. sprzedawał narkotyki. Jak się dowiedzieliśmy, krakowska prokuratura uzyskuje cenne informacje od osób z półświatka z innych polskich miast. Niektórzy zatrzymani poszli na współpracę i opowiadają, kto oprócz nich handlował narkotykami.
Okazało się, że narkotyki sprowadzono między innymi z Kolumbii. Stamtąd, przez Maroko i Hiszpanię, miały być przewożone do Polski, na przykład motorami. Inny sposób polegał na ich ukryciu w adidasach i posypaniu butów kawą, aby policyjne psy nie wyczuły zapachu nielegalnego ładunku.