Informację o bohaterskim poświęceniu 24-letniego Amerykanina, który za cenę własnego życia chronił towarzysza walki - Polaka - podał wojskowy portal "Military Times". Polski oficer w emocjonalnym wystąpieniu złożył hołd Ollisowi za uratowanie mu życia.
Wydarzyło się to 28 sierpnia podczas głośnego w Polsce szturmu rebeliantów afgańskich na bazę wojskową w prowincji Ghazni. O sprawie szeroko pisały polskie media.
Ciężarówka talibów wypełniona materiałami wybuchowymi wjechała w ogrodzenie bazy w Ghazni i eksplodowała tworząc wyrwę w murze. Przez wyłom wdarło się na teren bazy dziesięciu uzbrojonych w karabiny rebeliantów, którzy mieli na sobie kamizelki z ładunkami wybuchowymi. Wywiązała się bardzo zacięta walka.
W tym samym czasie od północnej, wschodniej i zachodniej strony posypały się na bazę pociski moździeżowe, RPG i granaty rzucane przez innych rebeliantów.
Dziesięciu polskich żołnierzy zostało rannych. Inni wspierani m.in. przez towarzszy z armii amerykańskiej ruszyli na pomoc rannym i musieli jednocześnie stawić czoła wdzierającym się napastnikom.
Jak opisuje zdarzenie "Military Times", przez 10 minut trwała zawzięta wymiana ognia pomiędzy obiema stronami. 24-letni sierżant Michael H. Ollis z 2 batalionu 22 regimentu piechoty 10 dywizji górskiej jako pierwszy ruszył ze swojego bunkra do walki u boku polskiego oficera, którego nie znał i którego nazwiska nie ujawniono. Po drodze dołączyli do oddziału żołnierzy sił specjalnych, którzy zabili ośmiu z dziesięciu napastników w kamizelkach samobójczych. Dziewiąty zabójca wyłonił się spomiędzy kontenerów, rzucił granatem i natychmiast został zastrzelony.
Ostatni, dziesiąty napastnik z kamizelką wybuchową na sobie wyszedł zza jeszcze innych kontenerów wprost na polskiego oficera i Ollisa.
"Military Times" tak opisuje, co się następnie wydarzyło: - "Sierżant sztabowy Ollis wszedł przed polskiego oficera, aby odgrodzić go swym ciałem od zamachowca. Wtedy zabójca odpalił ładunki wybuchowe i eksplodował. Ollis zginął na miejscu.
Rannych w całej bitwie zostało 10 polskich żołnierzy i kilkudziesięciu afgańskich. Afgańscy żołnierze później znaleźli i zneutralizowali drugi samochód wypełniony ładunkami wybuchowymi w pobliżu bazy.
Towarzysze Ollisa z amerykańskiego oddziału powiedzieli w wywiadzie dla "Army Times", że nie byli zaskoczeni faktem, iż sierżant, który wstąpił do armii w 2006 roku i wcześniej służył już w Iraku i Afgaistanie, poświęcił własne życie, by ratować innego żołnierza.
Opisywali go jako odważnego i solidnego żołnierza, który znany był z wysokiego poczucia odpowiedzialności za swoich ludzi.
- Tak został wyszkolony i myślę, że każdy jest teraz z niego dumny po tym, jak ruszył, by walczyć z wrogiem - powiedział wojskowej gazecie sierżant Tim Sireno, który służył z Ollisem w Afganistanie w 2010 roku. - Zawsze chronił swoich ludzi i w walce zawsze szedł na czele oddziału - dodał Sireno.
Jak donosi wojskowa gazeta, sierżant Michael H. ollis został pośmiertnie odznaczony Srebrną Gwiazdą, trzecim najwyższym amerykańskim odznaczeniem za męstwo na polu walki.
- Straciliśmy wielkiego Amerykanina - powiedział generał Mark Miller, zastępca głównodowodzącego natowskimi siłami międzynarodowymi w Afganistanie. Po bitwie amerykańskie wysokie odznaczenia za męstwo otrzymało także czterech amerykańskich żołnierzy, trzech żołnierzy polskich i jeden afgański.
Polski minister obrony Tomasz Siemoniak poinformował, że 4 września nadał pośmiertnie amerykańskiemu bohaterowi Złoty Medal Wojska Polskiego.