Agro Unia rośnie w siłę i chce zjednoczyć rolników
O nowym ruchu Agro Unia, który szybko rośnie w siłę, głośno się zrobiło się podczas grudniowej blokady autostrady A2 przez rolników, którzy protestowali przeciwko problemom ze skupem żywca i z ubojem zwierząt w ramach walki z ASF. Jego charyzmatyczny lider Michał Kołodziejczak, nazywany także "nowym Lepperem", jeździ obecnie po Polsce i buduje struktury nowego ruchu. Jego głównym celem jest zjednoczenie pod jednym szyldem wszystkich rolników, aby wspólnie i skutecznie walczyć o interesy polskiej wsi. Do jednego z takich spotkań doszło w sobotę w Nowogrodzie Bobrz., na które przybyło ok. 60 przedstawicieli lubuskich rolników.
Lider Agro Unii nie wyklucza żadnej formy protestu
Michał Kołodziejczak przez niemal godzinę przedstawiał założenia i cele ruchu. Wyliczał bolączki polskiego rolnictwa, które dobijają niskie ceny warzyw i owoców, susza, nadprodukcja, ASF, słaba promocja polskiej żywności oraz hipermarkety i korporacje, które rządzą polskim rynkiem i dyktują co, kiedy, od kogo i za ile kupić. - A my chcemy promować polską żywność. Tylko wspólnie, jako silna grupa możemy mieć realny wpływ na rządzących. Gdy będziemy podzieleni, nikt nas nie będzie chciał słuchać – tłumaczył lider Agro Unii przekonując zebranych, aby dołączyli do ruchu.
Na dowód przytaczał przykłady, kiedy to władza spotykała się rolnikami, mydliła oczy obietnicami i na tym się kończyło. – Chcemy to zmienić. Rządzący muszą się w końcu z nami liczyć. Ale aby tak się stało musimy być zjednoczeni. W jedności siła. Władza musi czuć na swoich plecach nie tylko nasz oddech, ale i nasze zęby – mówił Michał Kołodziejczak zapowiadając, że gdy zajdzie taka potrzeba, nie wyklucza żadnych form protestu.
Agro Unia szuka poparcia, ale sceptyków nie brakuje
Po jego wystąpieniu doszło do gorącej dyskusji z zebranymi. Część rolników była nastawiona pozytywnie do nowej organizacji. - Będę wspierał ten ruch. Mam nadzieję, że zmiecie on te wszystkie archaiczne organizacje rolnicze, których działacze żyją tylko ze związkowania i tak naprawdę nie rozumieją prawdziwych problemów rolników, bądź nie kwapią się do tego, aby je rozwiązywać. Nie potrafią przeciwstawiać się złym decyzjom władzy, jakakolwiek by w danym momencie nie rządziła – oświadczył Henryk Ostrowski, rolnik spod Szprotawy, który w latach 2001-2005 był posłem z ramienia Samoobrony.
Nie wszyscy jednak dali się przekonać. Część rolników sceptycznie odebrała zapowiedzi Kołodziejczyka sugerując, że ruch będzie walczył tylko o interesy części producentów. – Wy nie rozumiecie, że my w Lubuskiem mamy zupełnie inne problemy niż rolnicy w centrum czy na wchodzie kraju. W jaki sposób więc chcecie bronić naszych interesów? Czy ktoś z drugiego końca Polski, kto na co dzień boryka się z innymi problemami, będzie chciał walczyć o nasz biznes? – padały głosy z sali.
***
Sobotnie spotkanie pokazało, jak bardzo rolnicy w Polsce są podzieleni. Nie wszyscy widzą potrzebę wspólnej walki. Niestety wielu dostrzega tylko swoje problemy, nie zastanawiając się nad tym, że problemy kolegi wkrótce mogą dotknąć i jego.
Czy Agro Unii uda się zjednoczyć polskich rolników i wkrótce stanie się realną siłą nacisku na władze, czas pokaże. Na razie działacze jeżdżą po kraju i zawiązują struktury w poszczególnych regionach. A już 6 lutego pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie szykują protest w obronie krajowej produkcji żywności oraz konsumentów.