Do mordu doszło w nocy z 17 na 18 października 1991 r. we wsi koło Lwówka Śląskiego. Ewa zgłosiła policji napad rabunkowy na swój dom. Nieznany sprawca miał zamordować jej męża. Prowadzone wówczas śledztwo nie doprowadziło do wykrycia bandyty. Ewa występowała w sprawie jako osoba pokrzywdzona. Jako jedna z ofiar napadu.
Sprawcy przez 26 lat nigdy nie wykryto. Teraz śledczy twierdzą, że wiedzą co się stało krytycznej nocy w domu państwa F. Mąż oskarżonej dziś kobiety został zabity w czasie snu. Sprawca uderzył w głowę nieznanym narzędziem.
Śledczy ustalili, że Waldemar i Ewa byli kochankami. Jednym z dowodów w sprawie jest list sprzed 27 lat odnaleziony po latach. Waldemar miał go otrzymać od Ewy.
Kobieta wyznaje w nim miłość Waldemarowi i stwierdza, że jej mąż jest przeszkodą w ich relacji. Z ustaleń poczynionych w sprawie wynikać ma też, że maż Ewy F. miał być straszony przez Waldemara.
Domniemani zabójcy zostali zatrzymani i aresztowani niecałe 26 lat po zbrodni – we wrześniu ubiegłego roku. Do postawionych im zarzutów nie przyznają się. Dowody? To przede wszystkim badania DNA. Ale też zeznania świadków. Oskarżenie powoła do zeznań przed sądem aż 60 osób.
Ile im grozi? W 1991 r. za morderstwo groziła kara śmierci, dziś - dożywocie. W takiej sytuacji sąd musi zastosować przepisy korzystniejsze dla oskarżonego, a zatem w grę wchodzi dożywocie. Lecz w 1991 r. kary śmierci faktycznie nie wykonywano, a w 1995 r. wszystkie takie wyroki zamieniono na 25 lat więzienia. Dożywocie zniknęło z przepisów.