Glik w meczu z Anglią faktycznie nie odstawiał nogi. Nie przebierał też w środkach, bo w pewnym momencie dosadnie wytłumaczył Jackowi Grealishowi co sądzi o jego próbach wymuszenia rzutu wolnego.
Pretensje naszych rywali dotyczą jednak sytuacji z końcówki pierwszej połowy, kiedy Polak najpierw, podczas walki przy rzucie rożnym, złapał za gardło Kyle'a Walkera, a chwilę później wdał się w przepychankę z Harrym Maguirem. Dołączyli do niej inni piłkarze i przerodziła się ona w zbiorową konfrontację, a Tymoteusz Puchacz i Grealish zdążyli sobie jeszcze naubliżać.
Sędzia (z pomocą kapitanów: Roberta Lewandowskiego i Harry'ego Kane'a) zdołał w końcu spacyfikować zwaśnione strony, a Glik i Maguire zobaczyli żółte kartki. Wygląda jednak na to, że na tym cała sprawa się nie skończy, bo Anglicy chcą szczegółowego zbadania całego zdarzenia.
- Zmierzymy się z tym. Pojawi się raport i musimy dowiedzieć się trochę więcej o tym, co się stało. W tej chwili wciąż zbieramy wszystkie dowody - stwierdził po meczu selekcjoner Anglików Gareth Southgate.
- Incydent, do którego doszło tuż przed przerwą, został zgłoszony angielskiemu związkowi. Podobno coś wydarzyło się na boisku. Ale jeszcze nie mieliśmy szansy zobaczyć nagrania - wtórował mu Kane, w rozmowie z "BBC Radio 5 Live".
