Anna Mochnaczewska: Każdy człowiek ma podobne potrzeby emocjonalne. Płeć nie ma znaczenia

Adrianna Calińska
Każdy ma takie same potrzeby emocjonalne, chce być kochanym, czuć się akceptowany. Czasami lepiej tego szukać w drugim związku
Każdy ma takie same potrzeby emocjonalne, chce być kochanym, czuć się akceptowany. Czasami lepiej tego szukać w drugim związku GRZEGORZ JAKUBOWSKI / POLSKAPRESSE
Każdy ma takie same potrzeby emocjonalne, chce być kochanym, czuć się akceptowany. Czasami lepiej tego szukać w drugim związku.

Powtórne małżeństwo to dobra recepta na utracone szczęście?
Pytanie, co to znaczy, że szczęście utraciliśmy. Powtórne związki małżeńskie niejednokrotnie bywają o wiele bardziej świadome. Jeżeli decyzja o zakończeniu pewnego etapu została podjęta w efekcie głębokich przemyśleń, to rozpoczęcie tego "nowego życia" może być dla nas zdecydowanie bardziej korzystnym doświadczeniem. Bo nie tylko jesteśmy bardziej świadomi, czego oczekujemy od partnera, ale także te swoje oczekiwania jaśniej artykułujemy. Dłużej poszukujemy szczęścia, nie działamy pochopnie i w efekcie wiele zyskujemy.

W powtórne związki małżeńskie łatwiej wchodzić kobietom czy mężczyznom? Statystycznie płeć nie odgrywa w tej kwestii większego znaczenia.
Każdy człowiek, niezależnie od płci, posiada podobne potrzeby emocjonalne: miłości, akceptacji, bliskości. Różni nas jednak podejście do realizacji owych potrzeb. Zważając chociażby na różnice w budowie mózgu kobiet i mężczyzn, zauważamy, że kobiety o wiele szybciej angażują się emocjonalnie w kolejne związki, podczas gdy mężczyźni dłużej testują, próbują i dopiero po jakimś czasie rozpoczynają alokację swoich uczuć.

Można uznać, że kiedy mężczyzna decyduje się na zawarcie małżeństwa działa o wiele bardziej racjonalnie niż kobieta?
Można podejrzewać, że tak. I odpowiadają za to także pewne wzorce kulturowe. Niestety, wciąż jeszcze żyjemy w świecie, gdzie kobieta to ta, która poświęca się rodzinie, a mężczyzna to ten, który zarabia i przy okazji spełnia się zawodowo. Teoretycznie można powiedzieć, że zarabianie również nastawione jest na potrzeby rodziny, nadal jednak mężczyźnie niejako więcej wolno. Wypada mu mieć zachcianki, może realizować swoje pasje. Idąc tym odrobinę stereotypowym tokiem myślenia, dochodzimy do wniosku, że mężczyźni mogą być po prostu bardziej świadomi swojej wolności i odrębności w związku, która jest zresztą jak najbardziej zdrowa, podczas gdy kobiety raczej wchodzą w rolę swoistego "zaspokajacza" potrzeb innych. Zdecydowanie więcej dają, niż biorą. Oczywiście, przypatrując się indywidualnym przypadkom, można byłoby wywnioskować dużo więcej i niekoniecznie to samo, bo przecież wiele zależy od tego, jak zostaliśmy wychowani i jakie wzorce dominowały akurat w naszej rodzinie. Jeżeli dorastaliśmy w przekonaniu, że kobieta bez mężczyzny znaczy w społeczeństwie mniej niż mężatka, najprawdopodobniej będzie nam ono towarzyszyło przez resztę życia.

Co więc, jeśli poziom naszej samooceny uzależniony jest od bycia lub niebycia w związku i na powtórne zawarcie małżeństwa decydujemy się głównie z egoistycznych pobudek? Co robić, by swojej wartości nie mierzyć wyłącznie drugim człowiekiem?
Jeżeli jesteśmy świadomi, że poziom naszej samooceny jest niski, najpierw spróbujmy sami nad tym popracować. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę, że poczucie własnej wartości powinno pochodzić nie z "zewnątrz", ale z "wewnątrz". Niestety, bardzo często jest odwrotnie - swoją samoocenę kreujemy przez wszystko to, co widoczne jest dla innych, czyli status materialny, stanowisko pracy albo atrakcyjność i wierność partnera. I jeśli chociaż jeden element nie jest na swoim miejscu, zaczynamy widzieć siebie w złym świetle. Jeżeli jednak sami jesteśmy przekonani, że wiele możemy zaoferować światu, żaden kryzys tego nie zmieni. Akceptacja samych siebie jest naprawdę niezwykle ważna. Bo im bardziej się lubimy, tym częściej trafiać będziemy na osoby, które również nas polubią takich, jacy jesteśmy i do zdobycia uznania zbędna okaże się fałszywa autoprezentacja.

Z jakim nastawieniem zaczynać to nowe życie? Jak budować dystans do tego, co było? Jak odzyskać "grunt pod nogami"?
Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że rozwód uznawany jest za jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć w życiu człowieka. Na terapię zgłaszają się osoby, które jeszcze w trakcie rozwodu lub już po jego przeprowadzeniu przeżywają swoistą żałobę - bardzo podobną do tej, która występuje po śmierci kogoś bliskiego. Taki stan może pojawić się nawet wtedy, kiedy to w wyniku naszej decyzji rozpadł się nasz związek lub, co więcej, to my zawiniliśmy. Pamiętajmy, że przecież wcześniej inwestowaliśmy w te relacje mnóstwo emocji i to nie tylko negatywnych, ale także pozytywnych. Wiele zależy również od typu osobowości, jaki posiadamy.

W jaki sposób?
Część z nas całkiem dobrze radzi sobie z trudnymi doświadczeniami i potrafi wyciągać z nich wnioski na przyszłość. Innych z kolei tak łatwo zranić, że wejście w kolejny stały związek kosztowałoby ich zbyt wiele - dlatego też preferują związki półotwarte, niewymagające stuprocentowego zaangażowania. Potrzebna jest im gwarancja, że w razie gdyby mieli doznać krzywdy, mają pełne prawo się wycofać. I wreszcie, są również tacy, którzy po trudnych przeżyciach za wszelką cenę będą dążyć do wejścia w kolejny związek, próbując zastąpić utraconą miłość nowym partnerem. Wtedy właśnie możemy mieć do czynienia z pewnym uzależnieniem poczucia własnej wartości od drugiego człowieka, o którym wspomniała pani wcześniej i myśleniem, że życie singla to już nie życie.

Przyjęło się uważać, że kobiety radzą sobie z rozstaniem gorzej niż mężczyźni. To prawda?
W sensie społecznej aktywności dzisiejszym kobietom coraz bliżej do mężczyzn. Nierzadko spotyka się tzw. fighterki, a powiedzenie, że jakaś "babeczka ma jaja" zaczyna być coraz bardziej powszechne. Dlatego sposoby odreagowywania kobiet i mężczyzn wcale nie muszą tak bardzo różnić się między sobą. Są przecież kobiety, które podobnie jak mężczyźni, zanim wejdą w kolejny poważny związek, "korzystają z życia". Może być to jednak złudne, szczególnie, gdy gdzieś po drodze zapomnimy, do czego dążymy. Taki mechanizm obronny podpowiadający nam, że jeśli nie chcemy cierpieć, musimy się bawić, jest wprawdzie całkiem naturalny, jednak z punktu widzenia psychologii, aby poradzić sobie z jakimś zdarzeniem, musimy pozwolić sobie przeżyć je emocjonalnie. Musimy mieć czas na refleksję, która w przyszłości nie pozwoli na

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl