W poniedziałek zapadł przed Sądem Okręgowym w Szczecinie.
Historia rozegrała się rok temu w Dobrej pod Łobzem. 14 lipca 27-letni Emil L. był pijany. Swojemu sąsiadowi, 62-letniemu Januszowi M. zniszczył drzwi komórki na korytarzu w bloku. Doszło do szamotaniny.
ZOBACZ TEŻ:
Na pomoc Januszowi M. ruszył Mirosław Ł., który w tym czasie naprawiał okno w piwnicy. Miał przy sobie brechę, czyli łom do usuwania gwoździ. Emil L. twierdzi, że obaj panowie bili go, więc broniąc się uderzył Mirosława Ł. szpadlem w głowę.
- On mnie tą brechą uderzył kilka razy, że ból czułem jeszcze wiele tygodni. Gdy uderzył mnie kolejny raz ja uderzyłem go płaską częścią szpadla w prawy i lewy bok głowy. Potem poszedłem do domu. Wiedziałem, że sąsiedzi się nim zajmą, dlatego nie interesowało mnie, co się z nim dzieje. To ja byłem pokrzywdzony. Nie wiedziałem, że tak poważnie zostanie ranny - mówi oskarżony.
W sądzie przeprosił za swoje zachowanie i zapewniał, że nie chciał zabić sąsiada. Poprosił o uniewinnienie.
- To była obrona konieczna. Ja się broniłem przed ich atakami - podkreślał.
Cios szpadlem trafił w środek głowy Mirosława Ł., rujnując mu zdrowie. Prokuratura uznała, że Emil L. usiłował zabić sąsiada przekraczając granicę obrony koniecznej, bo zanim zadał cios szpadlem, miał okazję uciec, więc nie musiał stosować aż tak drastycznych środków jak szpadel.
ZOBACZ TEŻ:
Zgodnie z prawem z obroną konieczną mamy do czynienia, gdy napadnięty odpiera bezpośredni i bezprawny atak na jakiekolwiek dobro chronione prawem. W przypadku przekroczenia obrony koniecznej sąd może nadzwyczajnie złagodzić karę lub odstąpić od jej wymierzania.
- Rana przez środek głowy była tak duża, że nie mogłem jej objąć jedną ręką - opowiadał świadek, który udzielał sąsiadowi pierwszej pomocy.
- Emil był strasznie podniecony i agresywny. Nagle zobaczyłem nad żywopłotem szpadel w górze. Samych ciosów nie widziałem. Emil mógł uciec przed Mirkiem, bo obok żywopłotu było inne wyjście z posesji - twierdzi Janusz M.
ZOBACZ TEŻ:
Sąd uznał jednak, że oskarżony działał w ramach obrony koniecznej i jej nie przekroczył.
- Konsekwencją takiego stanowiska było uniewinnienie mojego klienta - powiedział mec. Grzegorz Wołek, obrońca Emila L.
Nie wiadomo, czy prokuratura będzie apelować.
ZOBACZ TEŻ:
