Jak nieoficjalnie dowiedziało się radio na odwołanie Misiewicza naciskali niemal wszyscy.
„W ciągu ostatnich dni w ministerstwie obrony miała interweniować nie tylko szefowa gabinetu premiera, minister Elżbieta Witek, ale także sama Beata Szydło oraz Jarosław Kaczyński. I to zapewne naciski tego ostatniego przeważyły szalę i Antoni Macierewicz musiał ustąpić” - pisze portal RMF24.
O ewentualnym odwołaniu Misiewicza spekulowano od kilku dni. W poniedziałek marszałek Senatu Stanisław Karczewski oznajmił w „Porannej rozmowie” w RMF, że „limit przypadków pana Misiewicza został wyczerpany”. - One szkodzą nam wizerunkowo – mówił marszałek.
O szkodliwym wizerunku Misiewicza mówił w wywiadzie w tygodniku „Do Rzeczy” także prezes PiS Jarosław Kaczyński, który skomentował zamieszanie związane z rzecznikiem MON (który według niektórych mediów i posłów opozycji przekroczył swoje uprawnienia podczas zabawy w białostockim klubie). Lider PiS stwierdził, że Misiewicz to dla rządu "wizerunkowy problem".
- Skoro wciąż staje się bohaterem mediów, to nie ma w tym nic dobrego i wierzę, że minister Antoni Macierewicz tę sprawę załatwi (...) Na to, by oficerowie meldowali się temu młodemu człowiekowi czy tytułowali go ministrem, nie może być zgody - tłumaczył.
Już w sobotę Bartłomiej Misiewicz zniknął ze strony internetowej MON. Ministerstwo poinformowało za pośrednictwem Twittera, że rzecznik MON jest na urlopie, a w obowiązkach szefa Gabinetu Politycznego zastępuje go Krzysztof Łączyński.