NIK przeprowadziła kontrolę hałasu na łódzkim odcinku A1 pomiędzy Strykowem a Tuszynem w 2018 roku. Okazało się, że w pięciu z 14 kontrolowanych miejsc poziom hałasu jest zbyt wysoki. Poza tym sprawą zajęła się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Jej zdaniem przekroczeń poziomu hałasu jest jeszcze więcej niż ustaliła to NIK, w tym w szczególności w gminach Łódź, Rzgów, Nowosolna oraz Brójce.
W marcu NIK wezwała do działania zarządcę drogi, czyli łódzki oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Ta zaś tłumaczyła pod koniec marca, że czeka na decyzję marszałka wskazanie przez niego miejsc w którym mają być wprowadzone działania zwalczające hałas. Marszałek Grzegorz Schreiber (PiS) po zapoznaniu się z dokumentacją stwierdził, że GDDKiA decyzję podjąć mogła samodzielnie.
- Ale teraz, po mojej decyzji będzie to musiała zrobić - podkreślił Schreiber.
We wtorek w Łodzi pojawił się prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski, a także przedstawiciele samorządu województwa, GDDKiA, RDOŚ, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i samorządowcy z gmin, których mieszkańcy odnoszą największe szkody poprzez przekroczenie norm hałasu przy A1. To po tym spotkaniu rzecznik GDDKiA Jan Krynicki zapowiedział, że "dyrekcja jest otwarta na wdrożenie dodatkowych zabezpieczeń akustycznych na A1 i S8 w Łódzkiem".
- Teraz ważne jest nie tylko to, że nowe ekrany akustyczne powstaną, ale to, żeby powstały jak najszybciej. Mieszkańcy czekają na nie od 2016 r. - powiedział prezes Kwiatkowski. - Niedopuszczalne jest, że łódzki oddział GDDKiA w swoich decyzjach dotyczących zabezpieczeń przed hałasem oparł się na ekspertyzie tej samej firmy, która prowadziła badania zarówno dla wykonawcy inwestycji, jak i, już po zakończeniu budowy, dla GDDKiA. To absolutny konflikt interesów, wystąpiliśmy z wnioskiem o konieczność zmian przepisów w tym zakresie.
