Zatrzymanie samolotu lecącego z Aten do Wilna wymusił poderwany w przestrzeń MiG-29. Wystartował po decyzji Aleksandra Łukaszenki. Prezydent Białorusi wiedział, że na pokładzie znajdował się opozycyjny aktywista Raman Pratasiewicz. Działacz został aresztowany na lotnisku w Mińsku. W samolocie nie było bomby.
Sprawa wzbudza ogromne emocje. Przed Konsulatem Białorusi w Białymstoku w poniedziałek stanęli poseł Paweł Krutul i przedstawicielki białoruskiej społeczności. Wspólnie zaapelowali do władz Polski oraz do Unii Europejskiej o pomoc i konkretne wsparcie. Ich zdaniem Europa powinna podjąć poważne kroki, by powstrzymać działania władz Białorusi.
- Jesteśmy przerażeni sytuacją, która miała miejsce wczoraj. Został zatrzymany polski samolot pod eskortą uzbrojonego Miga 29. Sprowadzono go do Mińska. Na pokład weszły jednostki OMON-u i wyprowadziły opozycjonistę Romana Protasiewicza. Nie zgadzamy się na to. Akcja była skoordynowana przez służby Białorusi. Obawiamy się, że Łukaszenka może posunąć się dalej, by utrzymać swoją władzę. Nie ma zgody parlamentu polskiego. Solidaryzujemy się z białoruskimi działaczami i wspieramy ich – mówił poseł Paweł Krutul przed konsulatem
.
- To co stało się z polskim samolotem przeraziło nie tylko Białorusinów. Łukaszenka jest międzynarodowym terrorystą. On zwariował. Czujemy szok i bezradność. Białorusini, którzy aktywnie działają i nie zgadzają się z władzą, boją się. Apelujemy do krajów Europy o pomoc w tej sytuacji – mówiła Marina Leszczewska, prezes Fundacji Białoruś 2020. Zaznaczyła, że chociaż mieszka w Białymstoku, to obawia się również o swoje bezpieczeństwo. Niewykluczone, że opozycjoniści będą ścigani również poza granicami Białorusi.
"Porwanie" samolotu to kolejne wydarzenie, które wstrząsnęło białoruską społecznością. Kilka dni temu pisaliśmy o zamknięciu największego portal informacyjnego TUT.BY. Czternastu dziennikarzy i pracowników mediów niesprzyjających Łukaszence zostało aresztowanych. Liczba więźniów politycznych na Białorusi wzrosła już do 405 (dane z 24 maja).
Zobacz też:TUT.by - niezależny portal informacyjny zablokowany przez władze Białorusi. Kierownictwo czeka sąd
- Prosimy o pomoc, wsparcie, Białorusini sami sobie nie poradzą. Widzimy zagrożenie nie tylko dla całego kraju, ale także dla całej Europy. W samolocie podróżowały osoby z 16 krajów. Potrzebujemy konkretnych działań, chcemy, by został przyjęty czwarty pakiet sankcji i żeby został przygotowany piąty. Prosimy o wsparcie finansowe, eksperckie, organizacyjne – apelowała Natalia Stsepantsova. - Należy nałożyć embargo na Białoruś i wprowadzić blokadę ekonomiczną, to jedynie może przyspieszyć wejście na nową drogę – dodała Stsepantsova.
Jej zdaniem potrzebne jest przyjęcie przez Europę i świat przede wszystkim sankcji ekonomicznych, np. zakazu importu drewna z Białorusi, powstrzymanie współpracy z Białoruskimi Zakładami Państwowymi czy zamknięcie ruchu lotniczego nad tym krajem. Niestety, ograniczenia wymierzone w Łukaszenkę i jego rząd, mogą dotknąć w znacznym stopniu obywateli Białorusi, którzy już teraz cierpią z powodu kryzysu gospodarczego.
- Sankcje muszą być celne, żeby trafiły w reżimowy rząd i Łukaszenkę. Apelujemy o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, by ponad podziałami wymyślić pomoc Białorusinom. Musimy powstrzymać tę szaleńczą wojnę o utrzymanie się na stanowisku – podkreślił poseł Paweł Krutul.
Przypomnijmy, że na pokładzie samolotu były Suwalczanki. To pracownice Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej.

- To było straszne, wysiadaliśmy z samolotu po kilka osób. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, wojsko z psami sprawdzało nasze bagaże - opowiada była wiceprezydent miasta Ewa Sidorek. - A później przez kilka godzin siedzieliśmy stłoczeni w wygrodzonym miejscu, odcięto nam dostęp do internetu. Przeżyliśmy horror - opowiadała naszej dziennikarce.
Więcej przeczytasz tutaj:Suwalczanki były na pokładzie samolotu, który został zmuszony do lądowania w Mińsku
