Według białoruskich mediów, do incydentu doszło w obozie utworzonym przez rosyjskich żołnierzy w pobliżu granicy z Ukrainą.
"Rosyjska formacja rozbiła obóz w lasach obwodu homelskiego, niedaleko Poleskiego Rezerwatu Radiacyjno-Ekologicznego. Zrobili wszystko zgodnie z nauką wojskową: okopali się, zaminowali podejścia z kilku stron, założyli obóz. Nie wiedzieli jednak, gdzie się znajdują. Mogło im się wydawać, że są na Ukrainie. Po pewnym czasie kazano im się przenieść na południe. Opuścili swoje pozycje tak szybko, że zapomnieli nawet o kilku skrzynkach z amunicją" - informuje Biełsat.
Strażnik leśny miał natknąć się na opuszczony obóz w lesie. Zauważył skrzynki z amunicją. Na miejsce udali się więc funkcjonariusze KGB. Najprawdopodobniej natknęli się na minę lądową. W wyniku tego zdarzenia dwójka funkcjonariuszy zginęła. Los leśnika jest nieznany.
