Śledztwo miało się zakończyć 31 lipca. Jak ustaliliśmy, prokuratura wykonała już wszystkie zaplanowane czynności procesowe. Decyzji merytorycznej wciąż jednak nie ma.
- W chwili obecnej trwa kompleksowa ocena zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego pod kątem wykonania dalszych czynności dowodowych lub zakończenia postępowania przygotowawczego - informuje Andrzej Purymski, Prokurator Okręgowy w Białymstoku.
Zobacz także: Łapy. Ojciec i syn zginęli przy Bohaterów Westerplatte. Policja podejrzewa rozszerzone samobójstwo
Decyzja ma zapaść w ciągu dwóch najbliższych tygodni. Dopiero wtedy śledczy zamierzają ujawnić też informacje, co do konkretnych przyczyn śmierci wszystkich ofiar, okoliczności i ustalonej sekwencji zdarzeń.
Postępowanie prowadzone jest w kierunku zabójstwa i sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób. Do tej pory opinii publicznej prezentowano hipotezę o rozszerzonym samobójstwie.
Wkrótce od tragedii minie rok. Do wybuchu gazy w domu przy ul. Kasztanowej w Białymstoku doszło 31 sierpnia 2020 r., około południa. Z budynku wyleciały okna i drzwi z poziomu parteru oraz piwnicy, gdzie doszło też do pożaru. W domu znaleziono zwłoki czterech osób, w tym dziecka. Początkowo tragedię uznawano za wypadek w wyniku rozszczelnienia się instalacji.
Jeszcze tego samego dnia policja ujawniła okoliczności, które mogą wskazywać na zupełnie inny scenariusz. Na ciałach 10-letniej dziewczynki, jej 40-letniej matki i 72-letniej babci ujawniono bowiem rany cięte i kłute zadane nożem. 47-letni ojciec dziecka miał na szyi wisielczą pętlę. Zgodnie z wstępną hipotezą przyjętą przez śledczych, mogło to być tzw. rozszerzone samobójstwo. Mężczyzna zabił swoich bliskich, a następnie powiesił się w piwnicy.
Parę miesięcy wcześniej, dokładnie w maju, 47-latek usłyszał zarzut znęcania się nad rodziną. Miał zakaz kontaktowania się z bliskimi, musiał się też wyprowadzić z domu. Środek zapobiegawczy kończył się 1 września, dzień po eksplozji. W sądzie był już akt oskarżenia.
