Bomba Makowskiego wystarczyła, Warta nie zdobyła twierdzy. Trzecia z rzędu jednobramkowa wygrana Zagłębia

PKO Ekstraklasa. Zagłębie Lubin - Warta Poznań 1:0

W tym sezonie "Miedziowi" ma dwie twarze. Paradoksalnie ta "wyjściowa" jest u siebie - w czterech meczach przed własną publicznością piłkarze Waldemara Fornalika zdobyli aż 10 z 12 punktów. Natomiast wliczając poprzeczni sezon, lubinianie nie przegrali od 6 meczów. Cztery z nich kończyły się z czystym kontem.

Forma Warty zaś jest wielką sinusoidą. 5 z 9 punktów udało się zdobyć w delegacjach. Pozytywnie nastawieni "Zieloni" pojechali do Lubina, by po pokonaniu ŁKS-u przywieźć do Wielkopolski drugi komplet punktów z rzędu.

Pierwsza polowa była klasycznym "badaniem sił". Obie strony nie chciały za bardzo się otworzyć. Brakowało sytuacji. Przewagę mieli gospodarze, ale zablokowało precyzji. Serhij Bułeca uderzył zza linii 16. metra wysoko nad poprzeczką. Natomiast Juan Munoz główkował obok bramki.

Najgroźniej pod drugą bramką było po rajdzie Stefana Savicia. Austriak padł w polu karnym po starciu z rywalem, sędzia Patryk Gryckiewicz nie widział tu przewinienia.

Po zmianie stron bliscy wyjścia na prowadzenie Dawida Szulczka. Do "wyplutej" przez Sokratisa Dioudisa piłki dopadł Dario Vizinger, który z bliska przestrzelił, posyłając piłkę obok dalszego (lewego) słupka. Za zmarnowanie tej "setki" nie dostał bury, bo... był na spalonym.

Podrażnieni tą sytuacją "Miedziowi" odpowiedzi w 56. minucie. Tomasz Makowski dostał piłkę na 25. metrze, po czym huknął nie do obrony. Piłka wpada do siatki po odbiciu się od słupka! Kilkanaście minut później mógł podwoić dorobek, ale po uderzeniu z rzutu wolnego wyciągnięty jak struna Jędrzej Grobelny sparował piłkę na rzut rożny.

Pod koniec meczu drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Mateusz Grzybek. Warta nie zdołała wykorzystać grę w przewadze.

To trzecie z rzędu zwycięstwo Zagłębia przed własną publicznością w stosunku 1:0. Wcześniej przegrały tu Puszcza Niepołomice i Pogoń Szczecin.