O wypadku klientki dowiedzieliśmy się od Krzysztofa W., syna ofiary, który powiedział „Głosowi”, że kierownictwo marketu spisało z jego ojcem protokół potwierdzający, że doszło do wypadku z udziałem jego matki.
- Doszło do niego, gdy ojciec i matka wychodzili z marketu. Wtedy ojciec najpierw przeszedł, a na mamę rzuciły się bramki, które ją odepchnęły dwa metry do tyłu. Mama się przewróciła i poczuła silny ból. Na miejsce wezwano karetkę pogotowia, która zawiozła ją do szpitala. Lekarze stwierdzili, że ma złamane 7 żeber. Jeszcze leży w szpitalu - opowiadał nam w środę jej syn. Nie ukrywał, że ma pretensje do kierownictwa Obi, bo nikt z jego członków nie kontaktował się z jego matką i nie pytał o stan jej zdrowia.
Skontaktowaliśmy się z Marcinem Toppem, dyrektorem marketu Obi w Kobylnicy. W trakcie rozmowy przyznał, że w poniedziałek rzeczywiście doszło do wypadku z udziałem Stanisławy W. Jednak - jak stwierdził - po obejrzeniu zapisu monitoringu jego przebieg wyglądał nieco inaczej niż to przedstawia syn poszkodowanej. Zdaniem dyr. Toppa pani W. i jej mąż wychodzi z marketu „pod prąd”. W rezultacie przed panią W. bramki poruszyły się, bo ktoś wchodził do marketu.
- Ta pani złapała się bramki, która ją pociągnęła. Gdyby szła prawidłowo, to nic by się jej nie stało, bo bramki nie były zepsute. Moim zdaniem była sobie sama trochę winna - ocenia dyr. Topp. Poza tym powiedział nam, że może rodzinie udostępnić zapis monitoringu, jeśli rodzina otrzyma zgodę prokuratury.
- Do tej pory jednak nie wpłynęło do nas oficjalne pismo, w którym rodzina poszkodowanej określa swoje żądania - dodaje dyr. Topp. Zapewnia także, że Obi jest ubezpieczone od tego typu zdarzeń, więc po zakończeniu leczenia to ubezpieczyciel będzie reagował na żądania poszkodowanej i jej rodziny. Na koniec rozmowy dyrektor Topp powiedział, że obecnie już kilka osób stara się o odszkodowanie od marketu Obi w Kobylnicy. - Mam wrażenie, że niektórzy chcą wymusić odszkodowanie, choć przebieg zdarzeń nie wskazuje, że zawiniliśmy - dodaje dyr. Topp.
Oglądaj także: 500 policjantów rywalizowało w Słupsku. Który oddział jest najlepszy w Polsce?
