Mariusz J. ma 22 lata. „Mimo młodego wieku jest osobą wysoce zdemoralizowaną” - czytamy w uzasadnieniu aktu oskarżenia.
Wszystkich zarzucanych mu przestępstw dopuścić się miał w warunkach recydywy. To znaczy, ze wcześniej za podobne przestępstwa był już skazywany i odsiedział więcej niż pół roku.
Teraz odpowiada za serię napadów na Ukraińców, których dopuścił się 10 czerwca w Jelczu Laskowicach. Był pijany. Miał też zażywać jakieś środki odurzające. Przy pierwszym napadzie pomagał mu kolega Damian M.. Zauważyli Ukraińca, siedzącego na ławce. Zaatakowali go i zaczęli brutalnie bić. Mężczyzna został przewrócony na ziemię, a napastnicy bili go i kopali. Zdaniem oskarżenia pobity mężczyzna został narażony na ciężkie uszkodzenia ciała.
Na następnych dwóch mężczyzn Mariusz J. miał napaść już sam. Do szarpaniny doszło na stacji benzynowej w Jelczu. Jedna z ofiar, kolejny mężczyzna, tankowała paliwo. Zdaniem oskarżenia został ciężko pobity i oblany ropą naftową. Drugi został dotkliwie pobity i skopany. Napadniętych Ukraińców podejrzewany bił, kopał i wyzywał.
Potem zaczął szarpać się z interweniującymi policjantami. Jednemu z nich nawet groził, że spali mu dom i zabije jego bliskich. Oczywiście, padły również wyzwiska pod adresem funkcjonariuszy. Łącznie pokrzywdzonych w tej sprawie jest pięciu stróżów prawa. Kiedy policjanci go w końcu obezwładnili, mężczyzna po tym, jak trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy, zaczął jeszcze wyzywać dyżurującą tam lekarkę.