Jesienią minionego roku sekretarz urzędu zawiadomiła organy ścigania, że była nękana przez burmistrza Wojciecha Walulika. Miał on telefonować do kobiety i pisać SMS o różnej porze dnia oraz nocy, poniżać ją, a także składać wieloznaczne propozycje. Urzędniczka dysponowała dowodami, czyli nagraniem rozmów, które odbywały się w gabinecie włodarza. Twierdzi, że gdy Walulik dowiedział się o nich złożył zawiadomienie o nielegalnych podsłuchach.
Sprawa trafiła do suwalskiej prokuratury, która już kilka tygodni temu umorzyła ten ostatni wątek, czyli nielegalnych podsłuchów. Śledczy stwierdzili bowiem, że wprawdzie urzędniczka nagrywała rozmowy ze swoim przełożonym, ale działała w stanie „wyższej konieczności”.
Teraz prokuratura zdecydowała się zakończyć też postępowanie dotyczące nękania sekretarz. W dostarczonym przez urzędniczkę materiale nie dopatrzyła się bowiem, aby ze strony burmistrza doszło do przestępstwa. Owszem, telefonował i pisał SMS do swojej podwładnej, ale - zdaniem prowadzącego - nie było w tym uporczywego działania.
Czy urzędniczka zaskarży to orzeczenie, trudno ocenić. Nie udało nam się z nią porozmawiać, bo nie ma jej w urzędzie. Kobieta przebywała na długotrwałym zwolnieniu lekarskim. Niedawno lokalnym dziennikarzom mówiła, że poszukuje sobie nowej pracy, ponieważ nie wyobraża powrotu do urzędu.
Burmistrz nie chciał sprawy komentować. Ale na początku postępowania zapewniał, że jest niewinny. Powściągliwy w ocenie sytuacji był też Filip Chodkiewicz, przewodniczący rady miasta, bo - jak słusznie zauważył - decyzja nie jest prawomocna.
- Chciałbym, aby jak najszybciej zapadły prawomocne rozstrzygnięcia, zwłaszcza te, które dotyczą naszego miasta - dodał samorządowiec.