Barbara R. przez dziesięć lat pełniła funkcję dyrektorki nieistniejącej już policealnej szkoły dla pracowników medycznych w Białymstoku. „Poranny” jako pierwszy napisał o nielegalnych praktykach w placówce po tym, jak podwładni kobiety zgłosili się do naszej redakcji. Chcieli przerwać zmowę milczenia. Mówili, że dyrektorka uczyniła sobie ze szkoły prywatny folwark.
– Jesteśmy zmuszani do dzielenia się z szefową nagrodami, dodatkami motywacyjnymi i premiami uznaniowymi. Na przykład jeśli ktoś dostanie 2000 złotych nagrody, musi oddać połowę tej sumy – skarżyli się wówczas. Zawiadomili prokuraturę.
Czytaj też:
W październiku 2014 r. Barbara R. została zatrzymana pod zarzutem korupcji. Z biegiem czasu sprawa nabierała rozmachu. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku zbierała dowody przez cztery lata i zgromadziła 37 tomów akt. Finalnie postawiła byłej dyrektor 742 zarzuty przekroczenia uprawnień, korupcji, ale też dotyczące mobbingu i popełnienia plagiatu. W tym ostatnim chodziło o wysłanie do Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łomży pakietów egzaminacyjnych przygotowanych przez podwładną i przypisanie sobie ich autorstwa. Na podstawie umowy o dzieło z OKE, na konto oskarżonej wpłynęło w sumie 6 tys. zł. R. oszukała pracownicę szkoły, mówiąc, że zarobku z tego tytułu nie było żadnego, wzrósł jedynie prestiż szkoły.
Śledczy ustalili też, że Barbara R. wymuszała łapówki za decyzje o awansie, premii, a także przyjęciu kogoś do pracy, czy przedłużeniu umowy. Trwało to latami, a aby wkupić się w łaski pani dyrektor trzeba było zapłacić od 10 procent do nawet połowy wartości nauczycielskiej gratyfikacji. Prócz pieniędzy, szefowa placówki przyjmowała także biżuterię, perfumy i alkohol. Do tego miała też wyzywać, ubliżać i nękać podwładnych.
Mimo wybuchu afery, oskarżona Barbara R. dostała pracę w innej szkole. Do stawianych jej zarzutów nie przyznała się.
Akt oskarżenia obejmował też dwie osoby, które odpowiadały - wspólnie z Barbarą R. - za przywłaszczenie kilku tysięcy złotych za szkolenia finansowane przez urząd marszałkowski dla kadry kierowniczej szkoły, których faktycznie - zdaniem śledczych - nie przeprowadzili.
Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Białymstoku w grudniu 2018 r. Tamtejsi sędziowie złożyli jednak wnioski o wyłączenie. Okazało się bowiem, że współoskarżony jest bratem jednego z sędziów orzekających w wydziale karnym "rejonówki".
Zobacz także:
Zapadła decyzja, że sprawą zajmie się zambrowska Temida. Ponieważ jeden z zarzutów dotyczy naruszenia praw autorskich, sądem właściwym okazał się ostatecznie Sąd Rejonowy w Łomży.
I tu jednak proces nie toczył się bez przeszkód. Miał ruszyć we wrześniu 2019 r., ale pierwsza i kolejne rozprawy spadały z wokandy, bo oskarżona - odpowiadała z wolnej stopy - dostarczała zwolnienia lekarskie. Konieczność przesłuchania licznych świadków spowodowała, że proces ciągnął się do wakacji 2022 roku. 4 lipca zapadł nieprawomocny wyrok.
- Barbara R. została uznana winną popełnienia większości zarzucanych jej czynów i za to skazana na karę łączną 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz karę grzywny łącznie w wysokości 20 tys. zł. Ponadto sąd rejonowy orzekł wobec oskarżonej zakaz pełnienia funkcji kierowniczych łącznie przez 8 lat - informuje Wiesława Kozikowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Łomży.
Sąd orzekł też przepadek korzyści majątkowych osiągniętych z przestępstwa i zasądził od byłej dyrektor na rzecz pokrzywdzonych stosowne kwoty tytułem naprawienia szkody i zadośćuczynienia.
W przypadku pozostałych dwojga oskarżonych o przywłaszczenie pieniędzy na szkolenia, sąd mężczyznę uniewinnił, a kobietę skazał na 16 miesięcy więzienia w zawieszeniu, grzywnę w wysokości 4,8 tys. zł oraz naprawienie szkody solidarnie z Barbarą R. 3,7 tys. zł.
Wyrok jest nieprawomocny i przysługuje od niego odwołanie.
