Bartłomiej Ciążyński usłyszał zarzuty
Ciążyński usłyszał zarzuty popełnienia czynów z art. 231 (nadużycie uprawnień) i art. 286 (oszustwo) kodeksu karnego.
Według śledczych, Ciążyński miał w okresie od 2 czerwca do 28 lipca 2024 roku, jako zastępca dyrektora w Instytucie Sieci Badawczej Łukasiewicz PORT, nadużyć swojego stanowiska. Prokuratura zarzuca mu, że używał służbowego samochodu oraz karty paliwowej do celów prywatnych, wbrew obowiązującym zasadom. Łączna wartość strat wynosi 4619,82 zł.
O korzystaniu polityka ze służbowej karty jako pierwsi informowali dziennikarze Wirtualnej Polski. Z kolei o nieprawidłowościach w Ł-PORT mówiła "Gazecie Wrocławskiej" dr hab. inż. Alicja Bachmatiuk w szczerym wywiadzie.
Wracając do śledztwa prokuratury, wykazało ono, że Ciążyński co najmniej osiem razy tankował samochód służbowy na własny użytek oraz kupował płyn do spryskiwaczy. Zarzuca mu się, że wprowadził instytut w błąd, działając na szkodę interesu publicznego.
Podczas przesłuchania nie przyznał się do winy. Twierdzi, że nie znał szczegółowych zasad użytkowania służbowego samochodu, mimo podpisania odpowiednich dokumentów. Przyznał jednak, że faktycznie używał auta i karty flotowej prywatnie. Zapewnił, że nie miał zamiaru wyrządzić szkody instytutowi.
Sprawa będzie teraz rozpatrywana przez sąd.
Były wiceminister odpowiada na zarzuty. "Mam konstytucyjne prawo się bronić"
Ciążyński przerwał milczenie po publikacji prokuratury. W oświadczeniu podkreślił, że ma konstytucyjne prawo do obrony i przedstawił swoje stanowisko wobec zarzutów. Poprosił również media o publikację swojego pełnego imienia, nazwiska oraz wizerunku.
"W sprawie skorzystania przeze mnie do celów prywatnych z samochodu służbowego złożyłem w prokuraturze obszerne wyjaśnienia, niczego nie ukrywając ani nie zatajając. Prokuratura podejrzewa mnie o oszustwo, ale czyn taki polega na umyślnym wprowadzeniu kogoś w błąd, na przykład gdy podaje się nieprawdziwe dane, żeby wyłudzić pożyczkę. Podczas gdy ja sam byłem w błędzie i tym bardziej nikogo w błąd nie wprowadzałem. Prokuratura zarzuca mi przekroczenie uprawnień jako funkcjonariusza publicznego, ale przekroczenie musi dotyczyć działalności służbowej, podczas gdy moja praca i związane z nią kompetencje nie polegały na kierowaniu samochodem i jego rozliczaniu. Zarzuty bowiem nie dotyczą moich faktycznych obowiązków wykonywanych jako Zastępca Dyrektora PORT" – napisał Ciążyński.
Były wiceminister przypomniał, że poniósł już konsekwencje.
"W ciągu czterech godzin po publikacjach medialnych zrezygnowałem z funkcji wiceministra, a następnego dnia także z pracy w Instytucie. Moja rodzina i ja doświadczamy fali hejtu i gróźb" – podkreślił.
Zapewnił, że będzie bronił swojego dobrego imienia i dorobku zawodowego. Przyznał, że użył samochodu służbowego do celów prywatnych, ale – jak twierdzi – został wprowadzony w błąd przez wewnętrzne procedury pracodawcy. Przeprosił za swój błąd i wyraził nadzieję, że sytuacja zostanie właściwie oceniona.
