Banki również chwalą się gigantycznymi zyskami. Nawet ostatni bardzo niekorzystny dla nich wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE ws. kredytów frankowych nie doprowadził do wyprzedaży ich akcji na giełdzie. To kury znoszące złote jajka. Nie tylko branża spożywcza i finansowa ma się świetnie. Deweloperzy notują blisko 35% marże. Również rentierzy nie mają na co narzekać. Ceny najmu na rynku w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosły o blisko 40%, przebijając znacznie poziom inflacji, który przecież też nie determinuje wszystkich kosztów prowadzenia tej lukratywnej działalności.
Nowe zjawisko: greedflation, czyli chciwoflacja
Zresztą rentowność całego średniego i dużego biznesu w zeszłym roku należała do najwyższej w najnowszej historii Polski. W tym roku nieco spadła, ale firmy wciąż mogą pochwalić się ogromnymi zyskami. Na Zachodzie powstało nawet określenie odpowiadające temu zjawisku: greedflation czyli chciwoflacja. Przyznała to ostatnio sama szefowa Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde. Australijscy naukowcy opublikowali w zeszłym miesiącu badanie, z którego wynika, że za inflację w 69% odpowiadają zyski firm.
Po prostu korporacje skorzystały na zamieszaniu wywołanym pandemią i wojną w Ukrainie, żeby zwiększyć ceny. Inflacja to trochę samospełniająca się przepowiednia, gdy ludzie zostaną przekonani, że ceny muszą rosnąć, to zaakceptują ich wyższy poziom. Dlatego tak ważne jest co piszą media, co mówią „eksperci” (zazwyczaj opłacani przez wielki biznes). Tymczasem pensje realne, a więc te które uwzględniają wskaźnik inflacji, spadają.
Nie ma żadnej spirali płacowo-cenowej jest spirala marżowo-cenowa. Oznacza to, że coraz więcej z tego co wypracowują pracownicy trafia do właścicieli kapitału. Udział płac w PKB spada. Między innymi niskie płace w Polsce w porównaniu do stosunkowo wysokiej wydajności sprawiają, że firmy zagraniczne lokują u nas inwestycje, które w ostatnich latach są rekordowe. Po prostu Polacy są tani i można z nich zdzierać duża kasy za podstawowe usługi i dobra.
Oczywiście nasze elity nie mogą tego przyznać wprost. Dlatego szczują na socjal, rodziny i biednych. Ostatnio ogromnym powodzeniem cieszy się spiskowa teoria jakoby to 500+ wywołało inflację. Takie tezy powtarzają ekonomiści jak Sławomir Dudek, historycy jak Antoni Dudek, który wręcz twierdzi, że Polska zbankrutuje z tego powodu i porównuje sytuację do 1989 roku mimo, że nasz kraj zadłuża się we własnej walucie, a nie w dolarach jak to było w PRL-u.
Z neoliberalnego mainstreamu te opowieści trafiają pod strzechy w postaci takich samozwańczych autorytetów jak Dziki Trener, który uważa 500+ za nie tylko źródło katastrofy polskich finansów (której nie ma - jest wręcz na odwrót: przypomnijmy, że mamy najniższe bezrobocie w historii, a dług publiczny mierzony przez udział w PKB jest niższy niż za PO), ale wręcz w swoich konfabulacjach posunął się do tego, że socjal stoi za śmiercią Kamilka, bo hoduje „patologię”. To oczywiste klasistowskie klisze, które ocierają się o formę autorasizmu, czy ojkofobii wobec własnego narodu.
Nie dajmy się nabrać na spiskowe teorie i dezinformację elit
Przyjrzymy się odczytom inflacji w ciągu ostatnich 15 lat. Okazuje się, że podczas rządów PO inflacja była wyższa niż za pierwszych 6 latach obowiązywania tego programu. Inflacja dobiła czasów rządów Tuska dopiero pod koniec roku 2021, a więc już zdrowo ponad rok po starcie pandemii!
Jeśli spojrzymy się na emisję pieniądza, to również za Donalda Tuska emitowano więcej pieniędzy niż za pierwszych sześciu latach obowiązywania programu 500+. Zmieniło się to dopiero po uruchomieniu potężnych tarcz dla biznesu, które kosztowały w rok więcej niż całość programu 500+. Tymczasem pieniądze z 500+ trafiały głownie do mniej zamożnej części populacji, która te pieniądze wydawała na drobną konsumpcję. Rozruszało to naszą gospodarkę, zwiększyło poziom zatrudnienia, bo zwiększył się popyt na towary i usługi. Bogaci natomiast za tarcze kupowali sobie luksusowe auta sprowadzane z zachodu. Na nich jednak nikt nie prowadzi nagonki. Nikt również nie tyka rosnących zysków korporacji. I o to właśnie w tej historii chodzi. Skłócić Polaków, żeby bogaci mogli dalej zwiększać swoje zyski. Nie dajmy się nabrać na te spiskowe teorie i dezinformację elit.
