Od wielu lat polski rynek przeładunku kontenerów systematycznie rośnie. Już dziś DCT w Gdańsku jest najważniejszym hubem kontenerowym na Bałtyku, a Gdańsk największym portem kontenerowym na tym akwenie. W I półroczu przeładowano tu ponad 1 mln TEU (TEU to jednostka-odpowiednik jednego znormalizowanego kontenera).
Wszystko wskazuje na to, że pozycja Gdańska będzie się wzmacniać, właśnie rozpoczęła się budowa trzeciego terminala kontenerowego. Nieźle wyglądają też przeładunki w dwóch średniej wielkości terminalach w Gdyni (w sumie blisko 0,5 mln TEU w I półroczu). Gdynia w bałtyckim rankingu zajmuje 4. miejsce.
To wiadomości pozytywne.
Ale jest też zjawisko niepokojące. Serwisy informacyjne obiegła informacja o planach chińskiej korporacji Cosco, zamierzającej wykupić udziały w hamburskim terminalu kontenerowym. Ile? Wg różnych danych od 25 do 35 %. Nie w całym porcie, w jednym terminalu.
Ta transakcja budzi komentarze na wielu poziomach. Po pierwsze, pokazuje determinację Chin, w budowie przyczółków w Europie. Dekadę temu Chiny kupiły port w Pireusie (Grecja), którą sprzedano pod naporem wierzycieli oczekujących "racjonalnej prywatyzacji" od zadłużonej Grecji. W to "racjonalne działanie" weszli Chińczycy. Budując potężny przyczółek w szeroko rozumianym basenie Morza Śródziemnego.
Po drugie, Cosco to wielka korporacja, nie tylko armator. To zapowiedź większej aktywności Chin w samym porcie i wokół niego. Inwestorzy konsekwentnie wchodzą do Europy. A Hamburg dla europejskiej gospodarki ma znaczenie ogromne. Jeszcze kilka lat temu żartowano (dość smutno), że to największy polski port kontenerowy. Teraz to już przeszłość, ale wzmocnienie linii Daleki Wschód - Hamburg stanowi pewne zagrożenie dla Gdańska i Gdyni. Część ładunków może bowiem omijać nasze porty, wzmacniając Hamburg. Dodajmy, że w Hamburgu od kilku lat przeładunki kontenerów spadały.
Po trzecie, ciekawy wątek to wewnątrzniemiecka dyskusja o dopuszczalności inwestycji. Część resortów krytykuje tę inwestycję z przyczyn bezpieczeństwa. Część decydentów przekonuje, że to "wolny rynek" i wolność inwestycji. Na razie wydaje się, że chińska inwestycja umości się w Hamburgu. Czy przyniesie korzyści? I komu? A może przyniesie mocniejszą penetrację europejskiego rynku? Ta ostatnia kwestia jest szczególnie ważna. Bo Cosco korzysta ze stałego wsparciu bogatego chińskiego państwa. Europejskie firmy na taką „kroplówkę” liczyć nie mogą. Dlatego w tym przypadku trudno mówić o „wolnym rynku” i „wolności inwestycji”. I myśląc o Chińczykach w Hamburgu, trzeba o tym pamiętać.
