Ciąg dalszy procesu kierowcy autobusu. Przerażające zeznania potrąconej kobiety: "To ja mogłam być pod tymi kołami"

Magdalena Grabowska
Magdalena Grabowska
Jesica M. nie mogła kolejny raz oglądać nagrania. Nie wytrzymała. Zapytała, czy może już opuścić salę rozpraw.
Jesica M. nie mogła kolejny raz oglądać nagrania. Nie wytrzymała. Zapytała, czy może już opuścić salę rozpraw. Magdalena Grabowska
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach zeznawała Jesica M., która miała być jako pierwsza potrącona przez kierowcę autobusu, Łukasza T., na przystanku przy ulicy Mickiewicza. Na szczęście w ostatniej chwili odciągnięto ją na chodnik. 19-letnia Barbara Sz. niestety nie miała tyle szczęścia. Została wciągnięta pod autobus. Ta tragedia wstrząsnęła całą Polską. - Wszyscy płakaliśmy. To był horror. Ja nie mogłam spać po nocy. To ja mogłam być pod tymi kołami - zeznawała wstrząśnięta Jesica M. przed sądem.

Do tego tragicznego zdarzenia doszło 31 lipca 2021 roku. Według prokuratury, zebrane dowody wskazują, że kierowca widział pokrzywdzonych i celowo najechał najpierw na jedną z kobiet, usiłując pozbawić ją życia, a następnie z zamiarem pozbawienia życia najechał na kolejną pokrzywdzoną, która zmarła w wyniku poniesionych obrażeń.

Spis treści

Jeszcze w kwietniu zeznania jednego ze świadków przed Sądem Okręgowym w Katowicach, można rzec, wywróciły sprawę do góry nogami. W dzień tragedii przy przystanku na ul. Mickiewicza w Katowicach kierowca autobusu miał potrącić wcześniej jeszcze jedną osobę. Była nią Jesica M., którą miała uratować koleżanka, odciągając ją na chodnik w ostatnim momencie.

- Kierowca jechał z małą prędkością. Nie widziałam, aby którakolwiek z osób dobijała się do drzwi autobusu. Kierowca zwolnił i zaczął wydawać sygnał dźwiękowy. Nikt na to nie zwrócił uwagi. Ruszył i wjechał w Jesicę. (...) Poleciała na ręce, na kolana. Odciągnęliśmy ją, złapaliśmy za rękę i ciągnęliśmy na chodnik. Była po prawej stronie z boku, na lewej linii kierowcy. Gdyby kierowca autobusu ruszył na wprost, ona byłaby pod nim… - opowiadała wtedy Linda P.

Wcześniej pisaliśmy:

"Gdybym weszła w środek jezdni, to by już mnie nie było"

W sobotę przed godz. 6 rano Jesica M. wracała ze znajomymi z klubu Energy. Na dyskotece spotkała innych znajomych ze Świętochłowic. Wszyscy postanowili wspólnie udać się na przystanek jedną grupą. Chcieli wrócić do domu autobusem linii 840. Nagle dziewczyna zauważyła, że pewna grupa bije się na środku ulicy.

- Zobaczyłam znajomego ze Świętochłowic. Nie znałam go z imienia i nazwiska - przyznawała Jesica, składając swoje pierwsze zeznania policji. Postanowiła go jednak uratować i przerwać bójkę. - Pamiętałam, że krzyczałam "Skończcie to!". Nagle koleżanka zapytała, czy nic mi się nie stało. Nie wiedziałam, o co chodzi. Mówiła, że autobus mnie potrącił. Dopiero jak przytuliła mnie Linda... Może alkohol swoje zrobił, że nie poczułam nic.

Doszło do tragedii. Autobus przejeżdża 19-letnią Barbarę Sz.

- Grupa biegła za autobusem. Ten autobus zapier***ał bardzo szybko. - opowiadała. - Była bez włosów na ulicy. Wszyscy płakaliśmy. To był horror. Ja nie mogłam spać po nocy. To ja mogłam być pod tymi kołami - dodała.

Autobus miał najpierw potrącić Jesicę. Ta jednak została odciągnięta w ostatniej chwili.

- Gdybym weszła w środek jezdni, to by już mnie nie było. Autobus uderzył mnie w bok. Wyszłam na ulicę. Nagle wylądowałam na chodniku - zeznaje Jesica M. - Nikt mnie nie szarpnął, nie popchnął, nie uderzył. Jak szliśmy na przystanek, fajnie wszystko było, nic się nie działo. Znalazłam się przed tym autobusem i nikt mnie tam nie popchnął. Szłam, żeby rozdzielić bijących się. Byłam w szoku. Słyszałam, że ludzie się darli "co ty robisz" do kierowcy i się mnie pytali, czy mi nic nie ma. Zaczęli wszyscy krzyczeć: "stój stój" i biec w stronę tego autobusu. Wiedziałam, że kogoś przejechał, ale nie wiedziałam, kogo. Koleżanka mi powiedziała, że kogoś przejechał. Tam było takie zamieszanie. 30 ludzi krzyczało. To była masakra - dodaje.

Uratowała ją koleżanka Linda.

- Mówiła mi, że złapała mnie w ostatniej chwili. Nie mówiła nic o kierowcy. Jak mnie walnął, to się zatrzymał. Później ruszył i jechał cały czas prosto. Chłopak Basi leciał za tym autobusem - opowiada.

Jesica wraz z tłumem pobiegła w stronę autobusu. - Jak biegłam za tym autobusem nie wiem, czy ktoś w niego kopał, czy uderzał, raczej nie. On tak szybko jechał, że nie było jak go popchnąć.

Chociaż Jesica M. na szczęście wyszła cało z potrącenia przez autobus, skarżyła się na bóle kręgosłupa.

- Byłam u lekarza chyba na drugi dzień po zdarzeniu - zeznaje. - Odczuwałam ból w dolnej części kręgosłupa. Miałam wrażenie, że mnie bolą też nerki. Ten ból utrzymywał się około dwóch tygodni - mówi.

Na wniosek prokuratury Jesice zostało puszczone nagranie wideo z monitoringu autobusu, który na ul. Mickiewicza najechał na nią, a później przejechał 19-letnią Barbarę Sz.

- Widziałam, że wjeżdża mi w plecy na nagraniu. Trochę inaczej to pamiętam. Myślałam, że jak weszłam na tę ulicę, to od razu we mnie wjechał. Tu widać, że tak jakby mi w plecy wjechał. Wszystko szybko się działo... - opisuje. - Siłą uderzenia zostałam wyrzucona na chodnik. Raczej nie było tak, że koleżanka mnie odciągnęła od autobusu. Raczej mnie chwyciła.

Potrącona kobieta nie mogła patrzeć na nagranie podczas rozprawy. Zrobiło jej się słabo

Gdy kobiecie puszczono nagranie po raz drugi, nie wytrzymała...

- Czy ja mogę już wyjść bo mam dosyć? - złapała się za głowę.
- Proszę sobie usiąść - odpowiedziała przewodnicząca składu Justyna Manger z Sądu Okręgowego w Katowicach.

Przewodniczący stwierdził, że dwukrotne odtworzenie nagrania było wystarczające.

Łukasz T przeprasza. Jesica M.: "To ja mogłam być pod kołami"

Gdy Jesica M. miała już wychodzić, oskarżony kierowca autobusu o zabójstwo 19-letniej Basi ze Świętochłowic, poprosił za zabranie głosu.

- Chciałem panią przeprosić za tę całą sytuację. Krótko chciałem panią przeprosić. Nie widziałem pani, nie wyszła ta sytuacja specjalnie. Najmocniej panią przepraszam - powiedział Łukasz T.

- Czy pani przejmuje przeprosiny? - zapytał sąd.

- Nie. Równie dobrze, to ja mogłam być pod kołami.

Mariusz K.: To jest dla mnie niepoczytalny człowiek

Następnie zeznawał Mariusz K., który również był na miejscu zdarzenia w dzień śmierci 19-latki. Nie wniósł jednak nic nowego do sprawy.

- Nie pamiętam przebiegu zdarzenia. W ogóle go nie widziałem - powiedział.

Podtrzymał swoje wcześniejsze zeznania. Gdy już miał wychodzić z sali rozpraw, spojrzał na Łukasza T.

- On wchodzi do sądu i się śmieje. To jest dla mnie niepoczytalny człowiek. Jeśli tu jest tyle osób i on się śmieje. Jest się z czego śmiać? - zapytał.

Obrona oskarżonego zapytała się Mariusza K., czy znał ludzi, którzy byli wtedy na jezdni.

- Nie znam tych ludzi. Nie mogę określić czy gdzieś ktoś mnie znał. Po imieniu też nie - odpowiedział rozgoryczony.

To wszystko.

- Dziękuję. Do widzenia. Pan niech nie broni mordercy - wyszedł.

Wchodzi następny świadek. Przyjechał specjalnie z Holandii. Nie był wezwany dzisiaj, ale sąd postanowił go przesłuchać.

- Jak wracaliśmy, czułem się dobrze zrobiony - tak zaczęły się jego pierwsze zeznania, które składał policji.

Wraz kolegami chciał jechać do Świętochłowic autobusem nr 840. Czekał wraz z nimi na przystanku.

- Słyszeliśmy krzyki "zostaw go, on nic nie zrobił". Zobaczyłem jak pięć osób szarpie się ze sobą. Osoby te weszły na ulicę i się szarpały. Autobus uderzył jedną z dziewczyn. To była Jesica. Ona jest z mojej dzielnicy. Znam ją z widzenia. Upadła na kolana i zeszła na chodnik - opowiadał Patryk D.

Wszędzie było słychać krzyki.

- Ludzie zaczęli wołać do kierowcy, co on odpie**la . Autobus po chwili ruszył - dodał.

Przejechał Barbarę Sz.

- Autobus ją uderzył i zabrał ze sobą. Widziałem, jak autobus ją uderza (Barbarę Sz. - przyp red.) i ona znika pod podwoziem. Od razu się odwróciłem. Nie mogła tego przeżyć. Ciało wypadło 50 metrów ode mnie. Widziałem rzecz, która leżała na ulicy. Wiedziałem że jest to ciało Basi... Wszyscy mówili, że to jest niemożliwe, co się stało. Płakali. Ja też płakałem.

Nie przeocz

Zobacz także

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ciąg dalszy procesu kierowcy autobusu. Przerażające zeznania potrąconej kobiety: "To ja mogłam być pod tymi kołami" - Dziennik Zachodni

Komentarze 8

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

E
Etui
21 czerwca, 19:51, Pff:

Żenada to jest to , że ktoś taki wsiada za kółko autobusu. Nie umiesz jeździć nie jeździj.

Zmien lekarza .bo ten cie oszukuje .

J
Jurij
Bandyci sie oczyszczaja .to biedni katolicy szli z kosciola .to kierowca jechal po chodniku .to kierowca ich atakowal .kiedy w rym kraju bedzie miala ochrone ofiara a nie agresor .!;;; Zwykla manipulacja tym wypadkiem .jeszcze jedno takie zdarzenie i kierowcow nie bedzie .i znowu slynne imiona polskie .jesica .a co ty zrobilas zeby do tej burdy nie doszlo
V
Valetz
Jessica, Linda...
z
zb
Szczerze mówiąc to z tych zeznań niewiele się można dowiedzieć. Chaos totalny. Pamiętam jak pokazywano nagranie z tego wypadku zaraz po tym jak się zdarzył, uważam, że kierowca zwyczajnie się wystraszył bandy pijaków i chciał odjechać, żeby być bezpiecznym.
I
I have
Po co kopali w drzwi autobusu. Po co się bili na ulicy. Kierowca bal się o swoje życie i życie pasażerów. Dzieciarnia wys, la z klubu i teraz oskarża gościa co normalnie zarabiał na życie!!! Matka Rocznego dziecka bawi się w klubach do 5 rano!!!
E
Ehh
Trzeba bylo isc do klubu a nie do roboty za kierowcę a najlepiej trudnic sie LICHWA pod klubem, albo handlować dragami.A tak jeden błąd i dyby..Nie masz NIC nic ci nie zabiorą. Masz prace,dach nad głowa, marzenie zawsze cie moga ,,prawnicy "z nich obrobic..
b
buty
patologia szwęda się po ulicach!!! a potem buch i tragedia gotowa!!! a siedzieć w domu i bawić dzieci .
k
kierowca bombowca
Żenada, niech każdy z nich siądzie za kierownicą autobusu i na drodze napotka to co ten kierowca. Potem pogadamy.
Wróć na i.pl Portal i.pl