18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Co najlepiej zabrać ze sobą na bezludną wyspę

Grzegorz Ignatowski
Grzegorz Ignatowski
Grzegorz Ignatowski © Fot. archiwum
Jakie rzeczy zabralibyśmy ze sobą na bezludną wyspę? Zapewne nigdy o tym nie myśleliśmy, być może w dzieciństwie. Zmuszeni do odpowiedzi powiemy, że wszystko, co jest konieczne do przetrwania. Tymczasem francuski tygodnik "L'Express" zapytał kilku pisarzy, jaką książkę zabraliby ze sobą w takie miejsce odosobnienia.

Od czasu do czasu publikowane są ich wypowiedzi. Pomijając to, że niewielu z nas byłoby gotowych do zamieszkania w samotności, pytanie może się wydawać wyjątkowo dziwaczne. Wyobrażam sobie, że na bezludnej wyspie zamieszkałbym raczej z przymusu, wyrzucony na brzeg po wywróceniu statku lub z powodu innej, równie groźnej katastrofy. A w takich okolicznościach nie myślałbym o zabraniu jakiejkolwiek książki!

"L'Express" chce zapewne zachęcić swoich czytelników do refleksji nad książkami, do ich czytania. Możemy też sami zapytać siebie o dzieła, które chcielibyśmy zabrać na urlop. Spróbujmy nasze odpowiedzi skonfrontować z wypowiedziami zamieszczonymi w "L'Express". Arnaldur Indrioason - islandzki pisarz, którego powieści kryminalne były tłumaczone na język polski - zabrałby jedną z publikacji swojego ojca. Rozumiemy w pełni tę decyzję. Najpopularniejszy obecnie na wyspie pisarz pamięta o komiksie poświęconym przygodom Tintina - młodego reportera i podróżnika. Islandczyk wymienia mechanicznie i zdecydowanie "Siedem kryształowych kul". Dodaje, że nie wyobraża sobie odosobnienia bez jego przygód. To jeszcze nie wszystko. Indrioason myśli również o książce Antoine'a de Saint--Exupéry'ego, oczywiście o "Małym księciu". Zgodzimy się całkowicie z pisarzem, który dodaje, że znane dziełko nie jest skierowane wyłącznie do dzieci, lecz również do wszystkich ludzi. Popatrzmy na wybory dokonane przez Sylvaina Tessona - francuskiego pisarza i podróżnika. Wszyscy, którzy go znają, powiedzą, że jest to osoba w pełni kompetentna, zakochana w ekstremalnych przygodach. Tesson objechał na rowerze cały świat, przemierzył pieszo groźne Himalaje, odludne stepy Kazachstanu i Uzbekistanu. Jaką zatem książkę zabrałby na bezludną wyspę? Najpierw wymienia dziełko opisujące sposoby przetrwania w niebezpiecznych warunkach, którego autorem jest Xavier Maniguet - spadochroniarz, płetwonurek, marynarz i pilot.

Czy to już wszystko? Zdecydowanie nie. W jego kufrze znajdziemy jeszcze album ze zbiorami malarstwa europejskiego z paryskiego Luwru. Jesteśmy w stanie zrozumieć, że Tessonowi brakowałoby tych obrazów. Dlaczego wymienił również książkę Arthura Schopenhauera "Świat jako wola i wyobrażenie"? Tego nie rozumiem. Nie pomyślałbym o zabraniu dzieł Schopenhauera, który jest znany ze swojego zgryźliwego pesymizmu. Dla Tessona wygórowany pesymizm filozofa jest energetyzujący.

Francuskie tygodniki robią to samo co inni. Coraz częściej spoglądają za Atlantyk, na to wszystko, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Pierwszorzędnym powodem są zbliżające się wybory prezydenckie. Na kontynent amerykański zabiera nas również "Paris Match". Tygodnik publikuje ciekawy wywiad z 81-letnią amerykańską pisarką Toni Morrison, który w zdecydowanej większości poświęcony jest jej najnowszej książce zatytułowanej "Dom" ("Home"). Jest to najkrótsza powieść pisarki. Podobnie jak inne dzieła podejmuje ona problem niewolnictwa i segregacji rasowej, kwestie dotyczące tożsamości Amerykanów. Popularna w Stanach Zjednoczonych autorka nie ucieka od poszukiwań odpowiedzi na temat kondycji człowieka i kwestii wolności. Zapytana, dlaczego jest to dzieło bardzo krótkie, Morrison odpowiada, że z biegiem lat chce się szybciej dochodzić do istoty problemu. Zaznacza, że wydawca doradzał napisanie powieści dłuższej.

Jest kilka powodów, które zdecydowały, że przeczytałem cały tekst w "Paris Match". Najpierw pomyślałem, że pisarka nie jest dobrze znana w naszych rodzimych kręgach. Sprawdziłem! Udałem się do dwóch najbliższych księgarni, aby zapytać o książki
Morrison. W pierwszej z nich sprzedawczyni okazała najpierw pewne zdziwienie, potem zapytała o pisownię jej imienia i nazwiska. Po krótkim spojrzeniu w ekran komputera odpowiedziała, że księgarnia może sprowadzić powieść zatytułowaną "Odruch serca". Udałem się do pobliskiej konkurencji. Tym razem zaproponowano pomoc w sprowadzeniu do księgarni opowieści "Raj". Sprzedawczyni dodała, że warto, że sama z entuzjazmem ją przeczytała.
Morrison - o czym przypomina "Paris Match" - jest pierwszą Afroamerykanką, która otrzymała literacką Nagrodę Nobla. Tygodnik przekonuje, że jest ona uwielbiana przez urzędującego prezydenta, że jest ikoną dla wielu Amerykanów, największą pisarką w Stanach Zjednoczonych. W wywiadzie nie brakuje osobistych odniesień. Noblistka opowiada o trudnych i bolesnych doświadczeniach swoich rodziców oraz o rozmowie z Barackiem Obamą, wówczas, kiedy wręczał jej Prezydencki Medal Wolności - największe odznaczenie cywilne Stanów Zjednoczonych. Powiada, że spotkała człowieka, który nie tylko czytał jej książki, lecz także wydawał się jej autentyczny i wyjątkowo elegancki. Czytając wywiad, odkrywamy prawdziwą, bliską sercu kobietę, która w ostatnim czasie dużo płakała z powodu śmierci swojego syna. Morrison przypomina nam, że życie przez cały czas szykuje nam dobre lub złe niespodzianki. Przed śmiercią syna nie obawiała się upływającego czasu. Dodaje, że ma nowe projekty do zrealizowania. Pisarka jest więc taka sama jak my. Czy oznacza to, że zabrałbym zatem jej najnowszą książkę na bezludną wyspę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl