Po pierwszym zamieszaniu związanym z odroczeniem głosowania nad ustawą covidową, posłowie ostatecznie większością głosów przyjęli dokument, który ma zabezpieczyć struktury do walki z epidemią i zwiększyć zasoby kadrowe.
- Dziękuje posłom za zgodne głosowanie a szczególnie za bardzo rzetelne i konstruktywne podejście podczas wielogodzinnej pracy w komisji zdrowia - podkreślił Adam Niedzielski, minister zdrowia.
Zarówno tryb procedowania ustawy, jak i zawarte w niej zapisy podzieliły komentatorów, a przede wszystkim same środowisko medyczne. Rząd zwracał uwagę, że wprowadzone zmiany mają ochronić lekarzy i poprawić warunki ich pracy, w tym trudnym czasie. Chodzi przede wszystkim o zapewnienie godnej płacy - personel medyczny oddelegowany do walki z epidemią będzie musiał otrzymać 200 proc. przeciętnego wynagrodzenia zasadniczego przewidzianego na danym stanowisku. Do tej pory zapisy mówiły o 150 proc.
Ponadto lekarze, a także inni pracownicy personelu medycznego nie będą musieli obawiać się interwencji prokuratury w razie popełnienia czynu zabronionego, a w tym wypadku np. błędu w sztuce, "chyba że spowodowany skutek był wynikiem rażącego niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach." Dokument ma też umożliwić łatwiejsze zatrudnienie specjalistów spoza krajów Unii Europejskiej, a to zdaniem wielu komentatorów może okazać się kluczowe w przetrwaniu epidemii. Polska należy bowiem do państw z najmniejszą liczbą lekarzy wobec populacji kraju.
Jak wygląda praca ratowników z karetek covidowych? Kim są lu...
Ustawa covidowa. Środowisko lekarskie zarzuca brak konsultacji
Te wszystkie elementy mają zabezpieczyć nasz system opieki zdrowotnej, który w najbliższych tygodniach czekają wyzwania o tak na prawdę nieznanej jeszcze skali. Środowisko lekarskie nie podziela jednak entuzjazmu rządzących, przede wszystkim zarzucając brak konsultacji i to w sytuacji, w której już od wielu miesięcy rząd miał przygotowywać się na drugą falę epidemii.
- Czy to przypadek, że ustawa nie była konsultowana z żadnym partnerem społecznym ze środowiska medycznego, także z Naczelną Radą Lekarską? Gdyby ustawa była taka dobra, to czy jej zapisy byłyby ukrywane do samego końca przed światem medycznym? - dopytywał Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
To jednak zastrzeżenie, które otwiera cały spis uwag. Samorząd lekarski apelował przede wszystkim o podniesienie płac wszystkim pracownikom personelu medycznego, a nie tylko tym delegowanym. Ponadto od kilku dni głośno było o dość barbarzyńskim kroku uchylenia zapisu zwalniającego z obowiązku pracy w placówkach zakaźnych lekarzy sprawujących opiekę nad dziećmi.
Ostatecznie , co nieoczekiwanie wypłynęło na komisji zdrowia, rodzice dzieci do 14 rok życia będą chronieni, ale i tak to na izby nałożono obowiązek zgłaszania nazwisk lekarzy, którzy zostaną wysłani na epidemiczny "front".
- Ustawa przewiduje, że izby lekarskie powinny wydawać wojewodom listy lekarzy, których można skierować decyzją do pracy przy zwalczaniu COVID-19 - zaznacza Andrzej Matyja. - Nie powiedziano tylko skąd izby lekarskie mają wiedzieć, czy lekarz nie podlega wyłączeniu od tego nakazu tj. czy nie jest w ciąży (w przypadku kobiet), czy nie cierpi na chorobę przewlekłą, czy nie sprawuje samodzielnie opieki nad dzieckiem do lat 14. I tu się zatrzymam, ponieważ poseł Piecha, którego wszystkie poprawki zostały zaakceptowane, chciał posunąć się jeszcze dalej i obniżyć samodzielną opiekę nad dzieckiem do 8 lat.
Do walki z epidemią delegowani mają być między innymi młodzi lekarze w trakcie i po ukończeniu stażu podyplomowego, a także studenci i doktoranci kierunków medycznych. Podniesiono również wiek mężczyzn z 60 do 65 lat w przypadku delegowania pracowników medycznych na oddziały zakaźne. Natomiast parlamentarzyści na komisji zdrowia nie uwzględnili między innymi pomysłu objęcia ubezpieczeniem na koszt państwa wszystkich medyków oraz
W przyszłym tygodniu ustawą zajmie się Senat.
Dowiedz się więcej
