Spis treści
- Mioduski o celach Legii w Lidze Konferencji
- Legia chciała nie wychodzić na drugą połowę meczu widmo w Szwecji
- Mioduski marzy o 10. miejscu Polski w rankingu UEFA
- Dariusz Mioduski, czyli chłopak z Chełmna o marzeniach w Legii Warszawa
- Jacek Zieliński nie jest już dyrektorem sportowym. Mioduski: "To legenda"
- Nowy dyrektor sportowy Legii będzie z zagranicy, a Mioduski do..PZPN?

dariusz mioduski patryk sokołowski
fot. sylwia dąbrowa / polska press Sylwia DąBrowa
Mioduski o celach Legii w Lidze Konferencji
Pierwszą kwestią poruszoną w wywiadzie był temat awansu Legii do 1/8 finału Ligi Konferencji. Legia długo była w czubie stawki i pozostawała jedyną drużyną, bez straconej bramki. Niestety porażki z Lugano i Djurgardens sprawiły, że „Wojskowi” spadli z drugiego na siódme miejsce w tabeli, ale ostatecznie awansowali bezpośrednio do 1/8 finału.
Ósemka była celem samym w sobie. Niekoniecznie to musiało być łatwe, ale po pierwszych wygranych apetyty zaczęły rosnąć. Na końcu fajnie, że stało się, jak się stało – jesteśmy na 7. miejscu, nie musimy grać baraży, a mecz 1/8 finału zagramy dopiero w marcu – powiedział Mioduski.
Właściciel „Wojskowych” odniósł się do sprawy meczu w Sztokholmie. Kibice zaczęli odpalać race, przez co kameralne boisko Djurgarden stało się niemal całe spowite mgłą. Mecz został przerwany na jedynie 16 minut, po czym piłkarze wrócili do gry, praktycznie nic nie widząc. Mioduski był na miejscu i uważa wznowienie meczu przy nikłej widoczności za skandal.
Uważam, że to był skandal, że mecz został wznowiony tak szybko, gdy widoczność była jaka była. Prawdopodobnie ma to związek z ogólnymi regulacjami dotyczącymi walkowerów. Gdyby przedłużenie meczu trwało za długo, wtedy potencjalnie mogliśmy się domagać walkowera. UEFA nie chciałaby, żeby takie sytuacje miały miejsce i chyba na siłę rozpoczęli ten mecz. W warunkach, które z punktu widzenia widoczności, ale i zdrowia zawodników, którzy biegali w tym dymie, tej chemii, którą wdychali. Sama widoczność była fatalna — siedząc na trybunie, nie widziałem, gdzie jest piłka. Ta bramka stracona — spodziewam się, że przy tej bramce „Kobi” (Gabriel Kobylak), mógł jej nie zobaczyć od razu. Najbardziej poważną kwestią, jaka się wydarzyła, to była kwestia nieuznania naszej bramki. Z tych ujęć, które są dostępne, było widać, że padła bramka. Sędzia nie tylko nie uznał jej, ale jeszcze pozwolił na kontynuowanie gry. W wyniku tego poszła kontra po której straciliśmy gola na 2:0. Dodatkowo za protesty naszych zawodników, dokładnie Morishity, dostaliśmy kartkę, po której jest on zawieszony na kolejne spotkanie - mówił dalej Mioduski.
Legia chciała nie wychodzić na drugą połowę meczu widmo w Szwecji
Mioduski przyznał, że Legia protestowała w przerwie meczu. Zadecydowano, że polski pucharowicz wyjdzie po przerwie na murawę, choć początkowo chciano zaprotestować i nie wychodzić. Ostatecznie protesty nie miały sensu.
Dograliśmy ten mecz do końca. Domagaliśmy się materiałów dotyczących bramki, ale prawda jest taka, że w tego typu rzeczach bardzo rzadko można coś zdziałać. Prawdopodobnie ten mecz potoczyłby się zupełnie inaczej. Nie wiem, czy byśmy wygrali, przegrali czy zremisowali, ale byłaby dużo większa szansa, żebyśmy zdobyli chociaż jeden punkt – mówił dalej Mioduski.
Mioduski marzy o 10. miejscu Polski w rankingu UEFA
Okazuje się, że prezes Legii jest optymistą, jeśli chodzi o futbol w Polsce i sądzi, że niedługo polskie kluby awansują na 10. miejsce w rankingu najsilniejszych lig w Europie, co dałoby kilka klubów w fazach grupowych europejskich pucharów.
Jeżeli my w rankingu będziemy się piąć poprzez granie w Lidze Konferencji i Lidze Europy z sukcesem, czyli przez granie w fazie grupowej z trzema-czterema drużynami z Polski, to wydaje mi się, że w naturalny sposób dojdziemy do momentu, w którym w rankingu będziemy mieli to 10. miejsce.
Dariusz Mioduski, czyli chłopak z Chełmna o marzeniach w Legii Warszawa
Dariusz Mioduski jest od 2014 roku współwłaścicielem, a od 2017 roku już jednoosobowym szefem Legii Warszawa. Mioduski co ciekawe pochodzi z Chełmna. Mateusz Ligęza zapytał swojego gościa, dość przewrotnie, po co chłopakowi z Chełmna taki projekt, jak Legia. Mioduski życzliwie odpowiedział.
Bo chłopak z Chełmna trochę tego świata zobaczył, zrozumiał, że w życiu są różne ważne rzeczy i że pieniądze są ważne, ale niekoniecznie zawsze najważniejsze. Zrozumiał, że trzeba w życiu robić te rzeczy, które dają satysfakcję, które dają radość, które pozwalają poczuć, że coś po sobie się może zostawić, które zmienią świat, które zmienią przynajmniej to otoczenie, w którym się porusza i projekt Legii jest dla mnie właśnie takim projektem. Projekt Legii pozwala mi realizować marzenia m.in. na poziomie pasji, bo kocham sport i zawsze kochałem piłkę. Lubię zmieniać otoczenie, lubię wpływać na rzeczy, które są dla mnie istotne. Jednocześnie z Legią to nie jest tylko tak, że to jest tylko projekt ideowy, bo to jest też projekt biznesowy, ale biznesowy w takim zakresie, że ja zawsze patrzyłem na Legię jako największą markę sportową w tym regionie Europy, a w Polsce na pewno. Jak jeżdżę po świecie i mówię o Legii, to ludzie wiedzą, co to jest Legia i nie sądzę, że jest wiele marek z Polski, które mają taką rozpoznawalność i są tak znane. Dla mnie to był potencjał, który chciałem wykorzystać, to znaczy uważałem, że na bazie tego można stworzyć coś, z czego warszawiacy, może też Polacy, będą dumni, coś, co jest oczywiście projektem bardzo długoterminowym. I nie chodzi mi tylko o futbol czy pierwszą drużynę Legii Warszawa, ale budowę czegoś większego wokół tej marki. Natomiast niewątpliwie sama Legia i sukces Legii Warszawa jako drużyny piłkarskiej jest kluczem do tego, by robić progres – powiedział.
Dariusz Mioduski przyznał, że na tę chwilę nie ma planów, aby sprzedawać Legię. Przyznał, że dostaje propozycję objęcia innych klubów, czy sprzedaży Legii, ale jak na teraz, nie zrobi tego.
Nie mam planów, żeby sprzedać Legię. Mam takie propozycje, bo w ostatnich czasach kluby piłkarskie stają się na rynkach coraz bardziej atrakcyjne. Rozmawiam z ludźmi i funkcjonuję także na rynkach finansowych oraz inwestycyjnych i różne propozycje regularnie się pojawiają. Najłatwiej byłoby pewnie sprzedać Legię, bo dzisiaj kluby piłkarskie budzą bardzo duże zainteresowanie.
Jacek Zieliński nie jest już dyrektorem sportowym. Mioduski: "To legenda"
Po zakończeniu rundy jesiennej Jacek Zieliński, przed laty reprezentant Polski, a przez ostatnie lata dyrektor sportowy, pożegnał się z funkcją. Nie odszedł jednak z klubu, bo został doradcą. Mioduski przyznał, że Zieliński to osoba, która odnosiła sukcesy z Legią, i jako piłkarz i jako dyrektor sportowy. Jednocześnie, właściciel zdradził coś o planach Legii na nowego dyrektora sportowego.
Jacek Zieliński to nie jest jakaś osoba, która została dyrektorem sportowym w Legii Warszawa. To jest ktoś, kto przez ostatnie kilkadziesiąt lat na każdym polu osiągał z Legią sukcesy. Jest on jedną z legend i ikon klubu. Trzeba pamiętać, że zanim objął tę funkcję, pełnił każdą inną funkcję w pionie sportowym w klubie — szefa akademii, osoby odpowiedzialnej za rozwój zawodników. Wszędzie, gdzie działał, działał z sukcesami, ale też dużą pokorą i podejściem, które jest dzisiaj bardzo rzadkie — dla niego klub był zawsze najważniejszy. Przez ostatnie trzy lata Legia osiągnęła sukcesy. Okej, nie zdobyliśmy mistrzostwa Polski, to jest coś, co nas wszystkich boli, ale z punktu widzenia rozwoju klubu, idziemy do przodu. To jest jednoznaczne, chociażby patrząc na ranking klubowy – trzy lata temu byliśmy na 137 miejscu, dzisiaj jesteśmy na 72, zdobyliśmy Puchar Polski, dwa razy z sukcesami zagraliśmy w Lidze Konferencji, ogrywając naprawdę duże marki. To trzeba docenić i docenić duży wkład Jacka Zielińskiego. To nie jest tak, że jego rola się skończyła, bo klub nadal Jacka potrzebuje. Natomiast każdy klub, a szczególnie Legia nie może pozwolić sobie na to, żeby osiąść na laurach – mówił dalej.
Nowy dyrektor sportowy Legii będzie z zagranicy, a Mioduski do..PZPN?
Mioduski dodał, że Zieliński będzie brał udział w procesie rekrutacji nowego dyrektora sportowego, a Legia potrzebuje nieco czasu, aby sprowadzić nową osobę. Niewykluczone są osoby z zagranicy i właśnie obcokrajowiec jest najbardziej prawdopodobnym następcą Jacka Zielińskiego.
Wiadomo już, jak Mioduski rozwiązał sprawę z Goncalo Feio. Portugalczyk miał skrytykować Mioduskiego przy drużynie po porażce w Szwecji. Na koniec, Dariusz Mioduski zapowiedział, że Legia będzie się wzmacniać zimą. Mioduski został też zapytany o ewentualną kandydaturę w wyborach na prezesa PZPN.
My jako klub działamy w taki sposób, że pewne rzeczy są rzeczami wewnętrznymi. Ta sytuacja również do takiej należy. Nikt z klubu nie będzie się na ten temat wypowiadał. Procesy działają, jedziemy dalej, po prostu. Będą wzmocnienia nawet przez to, że wraca kilku kluczowych zawodników po kontuzjach. Naszym celem jest wzmocnienie drużyny, a nie jej osłabienie. Konkrety to jednak nie do mnie. Mam już ten komfort, że zajmują się tym odpowiedni ludzie w klubie – powiedział.
To nie jest moja droga. Ja dzisiaj spełniam ten scenariusz, ale w inny sposób, poprzez moją działalność w ECA. Mnie nie zależy, żeby być prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Na pewno zależy mi na tym, żeby w polskim związku działo się dobrze. Ile mogę i gdzie mogę, to zawsze pomogę – zakończył.
Źródło: Radio ZET
Najlepsze zdjęcia piłkarzy z Wigilii Bożego Narodzenia. Brat...