Czas wygodnickich

Cezary Kowalski
Polskapresse
Jak przyjeżdżałem do Stambułu podpisać kontrakt z Galatasaray, to mnie w środku nocy witało 10 tysięcy kibiców. Później grałem w Osasu-nie, Atletico Madryt i jeszcze w półfinale Ligi Mistrzów z FC Nantes. Ale może ja się nie znam? - wtrącał sarkastycznie poseł Roman Kosecki, gdy z Cezarym Kucharskim, menedżerem Roberta Lewandowskiego, dyskutowaliśmy o tym, czy wyjazdy polskich zawodników za granicę to akt odwagi, czy wyłącznie chęć zarobienia łatwych pieniędzy.

Czasy, kiedy o naszych piłkarzy zagraniczne kluby intensywnie zabiegały, dawno minęły. Dobre pieniądze w wielu przypadkach zawodnicy mają w Polsce. Mogą liczyć na fotkę w tabloidzie i niemal codziennie na zamieszczenie ich bełkotliwego wywiadu w gazecie sportowej. Są rozpoznawalni, świetnie sprzedaje ich stacja TV pokazująca ligę, a piękne reporterki kokietują przed kamerą.

Zdecydowanie łatwiej też z naszej ligi trafić do kadry. Żyć nie umierać. Po co się stąd ruszać? Wśród piłkarzy zawsze łatwiej było znaleźć wygodnickich niż takich, którzy próbują góry przenosić. Dlatego zżymać się na takiego Peszkę za to, że szuka szczęścia w Bundeslidze nie wypada. Trzeba chłopaka wspierać i dopingować, aby udało mu się podbić Europę i zbić fortunę. Tchórzem na pewno nie jest. Może dzięki takim jak on znów na jakiegoś Polaka gdzieś będą czekać tłumy.

Wróć na i.pl Portal i.pl