O tym, że ruszyła akcja w obronie kultowej galerii pisaliśmy w poniedziałek, 21 października. Nina Bojarska, redaktor naczelna portalu misiechcebieszczad.pl, na stronie petycjeonline.com zaapelowała o poparcie w sprawie dalszych losów galerii. Internauci zareagowali szybko. Do czwartkowego popołudnia podpisy pod petycją złożyło 2,5 tysiąca osób.
Powstał też profil na facebooku "Bronimy Galerii nad Berehami". To miejsce, które skupiło sympatyków galerii i orędowników tego, by mogła ona pozostać pod Połoniną Wetlińską. Pod postami nie brakuje emocjonalnych komentarzy, także od tych, którzy mieli okazję poznać gospodarza galerii. Podkreślają, że takich jak on, pielęgnujących „ducha Bieszczadów” pozostało już niewielu a samo miejsce ma wyjątkowe znaczenie.
"Myślę, że Bieszczady nie potrzebują kolejnych kramów jak na Solinie, barów z parówkami i disco-polo. Najważniejszym dobrem poza oczywiście przyrodą w Bieszczadach są ludzie, którzy wrośli w tą przyrodę i tworzą jej klimat".
"Miejsce na parasolki, komerchę i plastikowy szit jest, ale na rodzime i prawdziwe, miejsca brak!".
"Pozwalając na zniszczenie kolejnej związanej z Bieszczadzką sztuką galerii dajemy "zielone światło" dla tych, którzy nie cenią tego, co w Bieszczadach najwspanialsze. Nie pozwólmy, by Bieszczady podzieliły los Tatr..."
"Początek szlaku na Połoninę już nie będzie taki sam bez Galerii i jej Artysty" - podobnych komentarzy można przeczytać setki.
Do dyskusji włączył się także m.in. Andrzej Potocki, autor reportaży telewizyjnych i książek o Bieszczadach, promotor bieszczadzkiej kultury.
Opublikował list otwarty do wójta gminy Lutowiska: (...) Smutkiem napawa mnie fakt, że urzędnicza bezduszność chce tę Galerię wyprowadzić z pejzażu kulturowego Bieszczadów. Nic Pan, Wójcie, nie wniósł do bieszczadzkiej kultury, a usiłuje Pan ją zubożyć. Niezależnie od poziomu artystycznego oferowanych turystom produktów w "Galerii nad Berehami", jest to bez wątpienia przeciwwaga dla zalewającej Bieszczady pamiątkarskiej chińszczyzny. Ten kultowy "barak" powinien być wpisany na listę dziedzictwa kulturowego (...) - napisał.
Sprawą zainteresowały się nie tylko lokalne media. W środę materiał realizowała na miejscu Elżbieta Jaworowicz prowadząca "Sprawę dla reportera" w TVP. Kilkadziesiąt osób, turystów, przewodników, miłośników Bieszczadów, pojawiło się by pokazać, że wspierają twórcę i jego galerię. Usiedli z gitarą przy ognisku - bo takie właśnie spotkania często odbywały się przed wiatą rzeźbiarza.
Waldemar Witkowski przyznaje, że jest zaskoczony rozmiarem, jaki przybrała akcja. - Tym bardziej, że ja sam o to nie zabiegałem ani nie planowałem żadnej intrygi przeciwko wójtowi. To była spontaniczna reakcja ludzi, którzy dowiedzieli się, że będę musiał rozebrać galerię i odejść z tego miejsca i nie chcieli się z tym pogodzić. Ktoś zadzwonił do mediów, potem skrzyknęli się przewodnicy - opowiada.
Bieszczady. Sporo turystów na szlaku na Bukowe Berdo [ZDJĘCIA]
Właścicielem działki jest gmina. Galeria to drewniana wiata - zaadaptowana na potrzeby galerii i pracowni. Wójt Lutowsik, Krzysztof Mróz nie chce przedłużyć dzierżawy bo - jak stwierdził w rozmowie z Nowinami - chce działkę przywrócić naturze. Zaprzecza, by były plany jej wykorzystania w inny sposób.
Waldemar Witkowski mówi, że początkowo miał nadzieję, że uda się wypracować takie rozwiązania, by galeria mogła nadal istnieć w tym miejscu. Jednak wójt zdecydował inaczej. - Chociaż nie usłyszałem żadnych argumentów, które by za tym przemawiały - mówi Waldemar Witkowski. Nie ukrywa, że opuścić to miejsce będzie mu bardzo trudno.
- To trzydzieści lat mojego życia, pracy, rozmów z ludźmi - podsumowuje. I dodaje, że ma nadzieję, że głos tylu osób, które stanęły w obronie galerii w jakiś sposób przekona władze gminy.
ZOBACZ TEŻ: 10 najwyższych szczytów w polskich Bieszczadach
