Czy istnieje życie po dożywociu? 459 skazanych odsiaduje najcięższy wyrok w Polsce. Niektórzy, zgodnie z prawem, mogliby już wyjść

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Karę dożywocia orzeka się ą za zbrodnie ze szczególnym okrucieństwem, z motywów zasługujących na szczególne potępienie. Karę taką można dostać za próbę obalenia przemocą ustroju lub zamach na prezydenta RP, w praktyce jednak stosowana jest wobec skrajnie okrutnych i perfidnych morderców i gwałcicieli.
Karę dożywocia orzeka się ą za zbrodnie ze szczególnym okrucieństwem, z motywów zasługujących na szczególne potępienie. Karę taką można dostać za próbę obalenia przemocą ustroju lub zamach na prezydenta RP, w praktyce jednak stosowana jest wobec skrajnie okrutnych i perfidnych morderców i gwałcicieli. Dariusz Gdesz / Polskapresse
Żaden zbrodniarz nie opuścił jeszcze polskiego więzienia po odbyciu kary dożywocia. Choć mógłby. Dwaj pierwsi złożyli wnioski o przedterminowe warunkowe zwolnienie dwa lata temu, po odsiedzeniu ustawowego minimum, czyli 25 lat, w zeszłym roku zgłosili się kolejni. To ci, którym po zmianie prawa w połowie lat 90. zamieniono karę śmierci na dożywotnie więzienie. Nieprawomocny wyrok dożywocia usłyszał w piątek 22 marca także syn krakowskiej prokurator Anny Jedynak - za szczególnie okrutne zabójstwo matki. Wedle aktu oskarżenia, zadał jej89 ciosów, najpierw ciężkim przedmiotem, a potem nożem. Samych ran klatki piersiowej było 41, do tego 17 ran rąk i 7 twarzy. Sąd skierował Przemysława J. na terapię zaburzeń osobowości.

Za niespełna trzy lata o warunkowe zwolnienie będzie mogła się ubiegać pierwsza skazana na dożywocie Polka, Monika Szymańska, odpowiedzialna za zamordowanie maturzysty Tomka Jaworskiego. Zbrodnia ta wstrząsnęła Polską w czerwcu 1997 r. I właśnie wówczas w życie wszedł nowy Kodeks karny, przewidujący – obok kary 25 lat więzienia – karę dożywocia.

Dożywocie dla syna krakowskiej prokurator Anny Jedynak. Zadał matce 89 ciosów

Orzeka się ją za zbrodnie ze szczególnym okrucieństwem, z motywów zasługujących na szczególne potępienie. Karę taką można dostać za próbę obalenia przemocą ustroju lub zamach na prezydenta RP, w praktyce jednak stosowana jest wobec skrajnie okrutnych i perfidnych morderców, jak Szymańska, oraz sprawców brutalnych napadów (np. na banki), podczas których ktoś zginął.

Ustawa pozwala skazanym na dożywocie ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie nie wcześniej niż po 25 latach odsiadki, przy czym sąd może wydłużyć ów czas do 30, 40, a nawet 50 lat. Wymaga to jednak uzasadnienia. Kara musi być bowiem zgodna z zasadami europejskiej cywilizacji, co oznacza, że w skazanym musi pozostać choć cień nadziei na to, że kiedyś wyjdzie na wolność. Dlatego 50-letni morderca rzadko słyszy, że będzie mógł się ubiegać o uwolnienie najwcześniej po 50 latach; byłoby to nieludzkie. Próg taki sądy dość często orzekają natomiast wobec młodszych sprawców, jak syn prokurator Jedynak.

Monika Szymańska skończyła w więzieniu szkołę, pracuje. Sprawuje się dobrze. Nie oznacza to jednak, że jeśli w 2022 roku złoży wniosek o zwolnienie, sąd się do tego przychyli. Sędziowie są bardzo ostrożni – i wstrzemięźliwi. Dlatego jedna piąta odsiadujących dożywocie więźniów – a jest ich w tej chwili w Polsce 459, w tym 16 kobiet – nie wierzy, że kiedykolwiek wyjdzie na wolność.

Śmierć czy dożywocie?

Po II wojnie kara dożywocia sąsiadowała w kodeksie karnym z karą śmierci. W okresie stalinowskim reżim chętnie sięgał po obie. Do 1956 r. stracono blisko 3,5 tys., osób, przeważnie z przyczyn politycznych. Jednocześnie tylko w latach 1946-48 orzeczono prawomocnie 488 kar dożywocia, a do październikowej odwilży 1956 r. – 7080. Wiele z nich potem skrócono, część skazanych ułaskawiono.

W późniejszym czasie na dożywocie skazywanych było prawomocnie około 50 osób rocznie, najwięcej w 1962 r. (65), najmniej w 1969 r. (21). Trzeba jednak pamiętać, że w polskim kodeksie funkcjonowała wtedy nadal kara śmierci – w sumie w latach 1956-88 stracono 321 osób. Sądy orzekały ją aż do 1996 roku (ostatni taki wyrok zapadł w lutym 1996 r. i dotyczył mordercy matki i córki). Od kwietnia 1988 r. wyroków tych jednak nie wykonywano (ostatnim straconym, w krakowskim więzieniu przy Montelupich, był gwałciciel i zabójca Stanisław Czabański).

Z początkiem 1970 (za sprawa nowego Kodeksu karnego) dożywocie znikło z polskiego systemu. Pozostała kara śmierci, a dla pozostałych ciężkich zbrodniarzy przewidziano 25 lat więzienia. W pierwszym roku sądy orzekły 62 takie kary (30 prawomocnie), potem ta liczba rosła: w rekordowym 1985 roku sięgnęła 112 (68 prawomocnie).

Po kolejnej zmianie Kodeksu, w 1997 r., nadal jest orzekana. Absolutny rekord został ustanowiony w roku 2001, gdy sądy skazały na 25 lat aż 205 osób (113 prawomocnie), prawie dwa razy więcej niż w poprzednim. Potem ta liczba zaczęła spadać, by znów na chwilę wzrosnąć w 2005 r. (172 wyroki). W 2013 r. liczba takich orzeczeń spadła poniżej stu – i nadal maleje. Jak informuje Ministerstwo Sprawiedliwości, w 2016 r. było ich 71, w 2017 – 64, a w 2018 – 61. Kryminolodzy tłumaczą to radykalnym spadkiem przestępczości w Polsce.

Skazani na śmierć, czyli… wypuszczeni?

29 września 1989 r. Mariusz Trynkiewicz został skazany na śmierć za zamordowanie czterech chłopców. Wykonywanie kary śmierci było już jednak zawieszone, a najwyższą alternatywną karą w Kodeksie (do zmiany w 1997., gdy przywrócono dożywocie) było 25 lat więzienia. Po upadku PRL, na mocy amnestii, więzienia opuściło tysiące skazanych, a kary śmierci automatycznie zamieniono na 25 lat odsiadki.

Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa, uważa to za błąd, który po latach się zemścił: Trzeba było najpierw wpisać do kodeksu dożywocie, a dopiero potem myśleć o amnestii. Ale politycy ulegli wtedy naciskom więźniów. Zreflektowali się dopiero, kiedy skazańcy pokroju Trynkiewicza zaczęli wychodzić na wolność. Wtedy naprędce sklecono ustawę umożliwiającą bezterminowe izolowanie niebezpiecznych przestępców (zwaną Lex Trynkiewicz). Wedle danych resortu sprawiedliwości, dotyczy ona „potencjalnie 18 osób”, w tym dwóch, którym zamieniono karę śmierci na 25 lat więzienia.

Nożownik z Kazimierza, zabójca byłej żony i narzeczonej

Jako się rzekło, kara dożywocia powróciła do polskiego Kodeksu karnego w 1997 r. W pierwszym roku sądy skazały na nią 7 osób (3 prawomocnie), a w 1998 r. 19 (dwie prawomocnie), w 2001 - 36, w 2002 – 42, a w 2003 – 54 i to jak dotąd rekord. Od początku obecnej dekady liczba skazanych na dożywocie waha się między 17 a 33 rocznie. W 2017 r. sądy skazały 24 osoby, w 2018 r. – 20.

Jak informuje Arkadiusz Oliwa z Zespołu Analiz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, na obszarze apelacji krakowskiej, obejmującej województwo małopolskie i świętokrzyskie, w latach 2016-17 kary dożywocia nie wymierzono ani razu (11 osób usłyszało wyrok 25 lat), natomiast w zeszłym roku orzeczono ją dwukrotnie. Rekordowy w tej dekadzie był u nas rok 2012: zapadło 5 wyroków dożywocia,

Kpt. Anna Czajczyk, rzecznik Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Krakowie, uzupełnia, że w zakładach karnych okręgu krakowskiego (Małopolskie i Świętokrzyskie) wśród ogólnej liczby 5136 osadzonych jest 77 skazanych na karę 25 lat więzienia (w tym 2 kobiety) oraz 18 skazanych na dożywocie (w tym również 2 kobiety).

Do tego wąskiego grona dołączył niedawno Damian Sz., który zamordował przypadkowego przechodnia na krakowskim Kazimierzu. Nocą 3 stycznia 2017 r. zmierzał ulicą Brzozową w kierunku sklepu monopolowego. W okolicy jednego z barów wdał się w sprzeczkę z trzema młodymi mężczyznami (jak się potem okazało, karanymi) i został przez nich pobity. Wzburzony pobiegł do pobliskiej restauracji, w której od paru miesięcy pracował, wziął nóż i wrócił na miejsce awantury. Zobaczył 21-letniego mężczyznę. Uznał go za jednego z napastników i – jak ustalił sąd – „działając z zamiarem zabójstwa zadał z dużą siłą cios nożem swojej ofierze w plecy, powodując ranę przecinającą serce i lewe płuco, oraz skutkującą krwotokiem wewnętrznym i zgonem”. Podczas procesu Sz. przyznał się do zadania ciosu nożem, ale zaprzeczył, by działał z zamiarem zabójstwa.

Sprawa wstrząsnęła Krakowem i cała Polską: ofiarą okazał się studiujący za granicą 21-letni krakowianin, który przyjechał do kraju na pogrzeb dziadka. W miejscu napaści znalazł się dlatego, bo chwilę wcześniej miał stłuczkę i próbował załatwić formalności.

Krakowski Sąd Okręgowy wymierzył także karę dożywocia 48-letniemu obecnie Adamowi Ł., na którym ciążyły dwa prawomocne wyroki po 25 więzienia - co w polskich realiach sumuje się do 50. Obrona skazanego domagała się zamiany tego wyroku na pojedyncze 25 lat więzienia. Zaprotestował prokurator: - Taka kara byłaby rażąco niesprawiedliwa dla okrutnego i perfidnego zabójcy.

W pierwszym, poszlakowym, procesie Ł. został skazany na 15 lat więzienia za zabójstwo w 2007 r. byłej żony (zwłok nigdy nie odnaleziono). Sąd wyższej instancji zaostrzył wyrok do 25 lat. W kolejnym procesie sąd w Krakowie skazał Ł. na 25 lat więzienia za zabójstwo ciężarnej narzeczonej. Do tej zbrodni doszło w... 1991 r., a prawda o niej wyszła na jaw po 23 latach.
Orzekając dożywocie krakowski sąd nie przychylił się do wniosku prokuratora, by podwójny morderca mógł się ubiegać o przedterminowe warunkowe zwolnienie dopiero za 30 lat, więc teoretycznie w 2039 roku Adam Ł. może wyjść na wolność. Będzie miał wtedy 68 lat. Na kolejną dekadę pozostanie pod nadzorem kuratora.

Wyroku dożywocia zażądał też prokurator dla syna Anny Jedynak, wiceszefowej Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Kobieta zginęła 9 stycznia 2016 r. w swym mieszkaniu przy ul. Bociana. Jej synowi postawiono zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem: miał zadać matce 30 ciosów nożem.

26-letni wówczas sprawca został zdemaskowany przez portiera. Podczas brawurowej nocnej ucieczki zaatakował nożem przechodnia, wsiadł do swojego volvo i umykał przed policyjnym pościgiem. Na alei Mickiewicza zderzył się z innym autem. Świadek kraksy chciał mu pomóc. J. grożąc pistoletem gazowym wymusił kluczyki do mercedesa. Potem zderzył się z autobusem, terenówką i ścianą budynku. Dalej uciekał pieszo. Policjanci dopadli go dopiero przy ul. Czarnowiejskiej, musieli użyć paralizatora.

Sąd utajnił proces z uwagi na drastyczność.

Wśród niskowyrokowców

Gdzie przebywają skazani na dożywocie? Czy są dla nich specjalne zakłady? Oddziały? Cele? – Nie – odpowiada kapitan Anna Czajczyk. Co do zasady tego typu osadzeni (oraz ci z wyrokiem 25 lat) trafiają obligatoryjnie do więzienia typu zamkniętego.

- Skazanego na dożywocie można, na jego wniosek, przenieść do zakładu typu półotwartego po odbyciu co najmniej 15 lat kary, zaś do zakładu typu otwartego po 20 latach – wylicza Anna Czajczyk.

W praktyce zdarza się to jednak bardzo rzadko. Ci, którzy siedzą za kratami odpowiednio długo (czyli ponad 15 lat) piszą wprawdzie wnioski o przeniesienie, ale sądy zgadzają się na to w jednostkowych przypadkach.

- Skazani za najcięższe przestępstwa przebywają w celach wieloosobowych z osadzonymi odpowiednio dobranymi pod względem właściwości psychofizycznych – wyjaśnia kapitan Czajczyk.

Nieoficjalnie „dożywotni” nie sprawiają kłopotów. Po okresie buntu i załamania (który może trwać ok. 3 lat) uświadamiają sobie, że spędzą za kratami szmat czasu i próbują jakoś ułożyć relacje z innymi osadzonymi (wśród których zyskują „mir” – z wyjątkiem przestępców seksualnych, jak Trynkiewicz) i strażnikami. Starają się też zagospodarować czas: młodsi uczą się i studiują (przeważają kierunki techniczne, są słuchacze politechniki), piszą wiersze, malują, starsi czytają książki; większość dba o sprawność fizyczną.

Niektórzy zostawili za kratami poukładane życie: żony, dzieci, przyjaciół. Wbrew dość powszechnemu przekonaniu, nie wszyscy potracili te więzi z chwilą ogłoszenia feralnego wyroku. Część mówiła żonom: dam ci rozwód, zacznij nowe życie z kimś innym. Ale niektóre żony – i to wcale nie tak nieliczne – odparły, że wolą czekać.

A świadomość, że ktoś czeka, budzi nadzieję i pozwala mieć marzenia, a może nawet planować życie po dożywociu.

Dożywocie za niewinność? Memento Woch

Zwolennikom przywrócenia kary śmierci w miejsce dożywocia dużo do myślenia powinna dać sprawa Jacka Wacha, który został skazany na dożywocie za zabicie Tomasza S. z Suwałk. Spędził za kratami 15 lat, nim Sąd Najwyższy uchylił wyrok, uznając go za pomyłkę i nakazał powtórzenie procesu. Kluczowe okazały się zeznania Wiesława S., który zgłosił się do prokuratury, przyznał do zabójstwa, a przede wszystkim wskazał miejsce, w którym ukryte zostały prawdziwe zwłoki zamordowanego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czy istnieje życie po dożywociu? 459 skazanych odsiaduje najcięższy wyrok w Polsce. Niektórzy, zgodnie z prawem, mogliby już wyjść - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl