Niemcy zainteresowane psuciem relacji Polski z Ukrainą?
Czy Niemcy mogą być zainteresowane psuciem stosunków polsko-ukraińskich?
Politycznie wciąż liczymy i trzymamy kciuki za „epokową zmianę w niemieckiej polityce”, odejście od preferencyjnego traktowania relacji z Rosją i skoncentrowanie się Berlina na współpracy z sojusznikami z Europy Środkowej i Wschodniej, prowadzącymi skuteczną antyimperialną politykę, czyli Polsce i Ukrainie. Potrzebujemy Niemiec, które nie wspierają rosyjskiego imperializmu, jak to miało miejsce w ostatnich dekadach, ani także same nie ulegają hegemonistycznym tendencjom do uzyskania dominacji w Europie. I znowu, najlepsza do tego droga wiedzie przez dobre, partnerskie relacje z Polską i Ukrainą. Ale mam świadomość, że w tej sprawie znowu musimy liczyć na polityczny cud. Sposób myślenia Niemiec o Rosji liczy sobie setki lat, począwszy od pruskich, a potem niemieckich doświadczeń politycznych z XVIII i XIX wieku. Te doświadczenia ukształtowały przekonanie, że źródłem niemieckiej przewagi w Europie była współpraca z Rosją. Brak tej współpracy ściągnął na Niemcy kłopoty.
Więcej informacji na temat wyborów w naszym serwisie specjalnym: WYBORY 2023
W ten sposób, jak Pan Minister powiedział, myślały całe pokolenia niemieckich polityków. Pytanie – czy nadal myślą?
Jeśli tak myślały pokolenia niemieckich polityków to trudno o nagłą zmianę sytuacji. Dużo łatwiej zadeklarować „epokową zmianę”, odciąć się od czegoś, co jednak z wielkim przekonaniem się kiedyś robiło, jak chociażby współpraca gospodarcza z Rosją symbolizowana przez Nord Stream i Nord Stream 2. Dużo trudniej zmienić sposób myślenia. Biznes niemiecki ciągle marzy o Rosji i wspólnych z nią interesach. Stara się obchodzić sankcje. Mimo wojny, ludobójstwa, gwałtów i zbrodni dokonywanych przez Rosję wobec i na Ukrainie. Ale znowu nie ma się co dziwić. Mówi się czasem, że w Niemczech to biznes kontroluje niemieckie państwo, a nie niemieckie państwo biznes. To wielki niemiecki biznes wspierał nazistów w ich drodze do władzy. A potem wspierał ich politykę podbojów. Znam takich Polaków, którzy z tego powodu odmawiali niemieckich stypendiów naukowych fundowanych przez Thyssena czy Boscha. W Europie niemiecki biznes nie jest niestety synonimem moralności i uczciwości. Rozmowa o zadośćuczynieniu dla Polski za polskie straty i zniszczenia dokonane przez Niemcy w czasie drugiej wojny światowej jest szansą na uświadomienie Niemcom konieczności zmiany nastawienia do Polski i do Europy, a także na zwiększenie moralnej odpowiedzialności niemieckiego biznesu. Dlatego bardzo liczę, że niemieckie elity polityczne przystąpią do wielkiego programu zmiany niemieckiego myślenia o Europie, Polsce i Ukrainie i zainicjują w politykę Niemiec opartą na moralności, zadośćuczynieniu, odrzuceniu imperializmu i dążeń hegemonistycznych.
Strategiczny sojusz Polski z USA a słowa Kołodziejczaka
Prawo i Sprawiedliwość stawia na strategiczny sojusz z USA. To kontynuacja dziedzictwa śp. prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego. Ale pojawiają się takie niepokojące wypowiedzi sprzed pięciu lat, Michała Kołodziejczaka lidera AgroUnii, jedynki Koalicji Obywatelskiej w Koninie w wyborach do Sejmu. Czy takie wypowiedzi mogą zaszkodzić naszemu sojuszowi ze Stanami Zjednoczonymi, gdyby Kołodziejczak był wspierającym przyszły rząd, składający się z dzisiejszej opozycji?
W Polsce istniał dość szeroki społeczny konsensus dotyczący polityki bezpieczeństwa i znaczenia jakie ma dla tej polityki sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Od upadku komunizmu ten konsensus nie był w zasadzie nigdy naruszany. Nawet postkomuniści przyznali, że nie ma lepszej gwarancji bezpieczeństwa dla Polski niż członkostwo Polski w NATO i obecność amerykańskich żołnierzy i amerykańskich instalacji militarnych na polskim terytorium. I teraz nagle, w chwili, gdy Rosja dokonuje agresji zbrojnej na Ukrainę, główna partia opozycyjna w Polsce uznaje, że sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi można politycznie kwestionować, a może nawet nim handlować, bo w istocie rzeczy do tego sprowadza się zaproszenie antyamerykańskiej AgroUnii na listy wyborcze. Kontekst wojny jest tu kluczowy. Rosja bowiem od zawsze dążyła do tego, aby Amerykanów z Europy się pozbyć, gdyż ich obecność uniemożliwia Rosji powrót do tradycyjnej imperialnej ekspansji i szantażowania Europejczyków wizją wojny, jeśli nie udzielą Rosji kolejnych politycznych koncesji - najczęściej kosztem narodów Europy Środkowej i Wschodniej. I nagle pojawia się w Polsce polityk, który głosi poglądy zgodne z rosyjskimi oczekiwaniami, dążący do wbicia klina między Polskę i Amerykę, między Polskę i Ukrainę i polsko-amerykańską pomoc dla walczącej z Rosją Ukrainy. Jeśli ktoś wierzy w przypadkowe zrządzenia losu, to może uznać to za wydarzenie przypadkowe. Polityka uczy jednak dystansu do zdarzeń przypadkowych i kształtuje intuicje na działanie zaplanowane i zamierzone. Tu ewidentnie mamy z taką sytuacją do czynienia. I to coś mówi o tych, którzy zaproszenie do politycznej współpracy dla AgroUnii wystosowali. Po pierwsze, dowodzi to ich skłonności do handlowania najbardziej podstawowymi, żywotnymi wręcz interesami narodowymi Polski. To w zasadzie nic nowego. Nasi polityczni oponenci są wszakże z tego znani, że nie mają żadnych oporów, aby w zamian za stanowiska w Unii Europejskiej sprzedawać polski majątek podmiotom zagranicznym lub też rezygnować z ważnych polskich interesów. Przecież dzisiejsza opozycja proponowała, aby w imię tzw. realizmu, Polska nie tylko porzuciła blokowanie Nord Streamu, ale aby się do jego budowy przyłączyła. Proponowała także, aby Polska nie budowała własnych elektrowni jądrowych, ale aby współfinansowała budowę rosyjskiej elektrowni w Obwodzie Królewieckim i aby potem importowała energię elektryczną z Rosji. Wątpię, aby ci, co to wszystko proponowali, nie oczekiwali za swój lobbing od Rosji gratyfikacji. Więc my wiemy, z kim mamy do czynienia. Po drugie - i to jest nowością - nasi polityczni oponenci zdecydowali się uzupełnić swój straganik o towary antyamerykańskie. To podwójnie niebezpieczne, nie tylko dlatego, że Ameryka wspiera Ukrainę w wojnie z Rosją, a więc wspólnie z nami broni pokoju w Europie, ale także dlatego, że toczy się w Ameryce debata o skali zaangażowania Ameryki w Europie, w której środowiska skrajne wzywają do wycofania się Ameryki z roli gwaranta pokoju w Europie. I w tym kontekście Platforma Obywatelska podejmuje współpracę z siłami anty-amerykańskimi, anty-ukraińskimi, a więc prorosyjskimi. Gdyby więc Koalicja Obywatelska doszła w Polsce do władzy pojawiłby się z całą pewnością znak zapytania nad polską wiarygodnością sojuszniczą. To, co nas łączy ze Stanami Zjednoczonymi, to niezależnie od wspólnych tradycji i obrony takich samych wartości, które nas łączą, to są obecnie bardzo podstawowe interesy bezpieczeństwa. Zważywszy na to, że nasz rząd nie ma wątpliwości co do tego, że jeśli mamy być wiarygodnym partnerem Stanów Zjednoczonych, czy w ogóle wiarygodnym członkiem NATO, to musimy w obecnej sytuacji sami zadbać o swoje bezpieczeństwo tak, żeby być bardzo silnym, lojalnych i przewidywalnym ogniwem wschodniej flanki NATO. Tak, żeby obronić samych siebie, ale także nie być tylko biorcą bezpieczeństwa, lecz brać też odpowiedzialność za naszych słabszych partnerów na wschodniej flance.
Powiedziała Pani o wizji alternatywnego rządu do naszego. Antyamerykański, geszefciarski rząd w Polsce, to byłoby wręcz zaproszenie do zmiany architektury bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO. Zabiegi marketingu politycznego Donalda Tuska, aby otworzyć na środowiska antyamerykańskie, licząc na zwiększenie poparcie w okolicach 1 proc. jest państwowo skrajnie nieodpowiedzialne, a politycznie wręcz desperackie. Trudno zatem mówić o jakiejkolwiek wiarygodność tego obozu politycznego. Tym zbiegiem Donald Tusk zapowiada politykę opartą o hasło: „Polska - wielka wyprzedaż”. My Polski wyprzedać nie damy!
dś