Panie Ministrze, Polska jest w czołówce państw udzielających pomocy dla Ukrainy – zarówno, jeśli chodzi o pomoc militarną, jak i przyjęcie milionów uchodźców. Empatia wobec sprawy ukraińskiej – mam wrażenie – zmienia się powoli w chłodniejszy stosunek. Pomiędzy naszymi krajami pojawiają się napięcie (problem zboża, sprawa ludobójstwa na Wołyniu). Czy władze Ukrainy rozumieją polski punkt widzenia?
Pani pytanie dotyka dwóch kwestii. Z jednej bowiem strony pyta pani o relacje polsko-ukraińskie, z drugiej o debatę polsko-polską na ich temat. W relacjach Polski i Ukrainy żadna zmiana nie nastąpiła. Ukraina bohatersko odpiera rosyjską napaść zbrojną, a Polską udziela jej pomocy, przekazuje pomoc militarną, wsparcie polityczne oraz świadczy pomoc humanitarną uchodźcom wojennym. Jesteśmy sojusznikami w powstrzymywaniu rosyjskiego imperializmu. Przy czym rolą Polski - największego państwa wschodniej flanki NATO - jest mobilizowanie sojuszników z NATO i Unii Europejskiej, a także całego wolnego świata, do wspierania Ukrainy. Z drugiej strony mamy do czynienia z wewnętrzną polsko-polską dyskusją publicystyczną o roli Polski w tym momencie historycznym. Pojawiają się w niej tezy, iż Polska udziela zbyt dużej pomocy Ukrainie i powinna płynąć w głównym nurcie pomagających. Tylko, że ten główny nurt składa się z narodów, które jednocześnie nie sąsiadują z Ukrainą, Białorusią i Rosją. Głównemu nurtowi rosyjski imperializm bezpośrednio nie zagraża. Nam zagraża, a Ukrainę właśnie próbuje już zniszczyć. Rosyjscy władcy trolli zdają sobie bowiem doskonale sprawę, że bez Polski, bez jej międzynarodowej aktywności, bez jej politycznego przykładu, Ukraina nie byłaby wstanie obronić się przed rosyjską inwazją. Dlatego rosyjska propaganda chciałaby wepchnąć Polskę do głównego nurtu w Europie. Ta rosyjska operacja dywersyjna wymierzona w polskie wsparcie dla Ukrainy nakłada się na kampanię wyborczą w Polsce. Już w latach 2005-2007 rząd Prawa i Sprawiedliwości aktywnie prowadził politykę powstrzymywania rosyjskiego imperializmu. Taką politykę prowadził także prezydent Lech Kaczyński, który mobilizował do oporu przeciwko rosyjskiemu imperializmowi cały region, Estonię, Łotwę, Litwę, Ukrainę, ale także wspólnotę transatlantycką i Unię Europejską. Już w 2006 roku na Kremlu uznano, że w interesie Rosji jest zwalczanie Prawa i Sprawiedliwości i naszej antyimperialnej polityki. My bowiem zdajemy sobie sprawę, że niezależnie od tego, z jaką Rosją historycznie mamy do czynienia – czy to carską, czy bolszewicką, czy putinowską, to zawsze mamy do czynienia z państwem prowadzącym politykę imperialną. W takiej polityce nie ma miejsca dla suwerennej, niepodległej, podmiotowej Polski. W tym znaczeniu nasz interes narodowy, wręcz Polska racja stanu wskazuje, że pomoc Ukrainie jest konieczna. Rosja zaś widzi w naszej polityce zagrożenie dla własnych imperialnych celów. Polska jest bowiem skuteczna i zdeterminowana. Dlatego rosyjskie aktywne działania dywersyjne w sferze informacyjnej obliczone są na osłabienie determinacji Polaków do powstrzymywania rosyjskiego imperializmu. Dziś jego powstrzymywanie wymaga wspierania Ukrainy, która musi z nim walczyć z bronią w ręku. Naszym zadaniem jest, aby tę broń miała i aby nie brakło jej nigdy amunicji.
Czy to oznacza, że musimy zrezygnować z obrony polskich interesów gospodarczych wobec Ukrainy? Na przykład z obrony własnego rynku rolnego?
W żadnym razie! Obowiązkiem każdej władzy publicznej jest zabezpieczać ważne interesy narodowe – nie tylko wobec naszych adwersarzy, partnerów, ale także sąsiadów, również tych, którym staramy się pomóc ze względów moralnych, politycznych, bądź strategicznych – tak, jak to jest w wypadku Ukrainy. Ale jeśli ktoś na Kremlu liczy, że uda mu się odwrócić uwagę Polaków od walki z rosyjskim imperializmem lub uda się wesprzeć siły polityczne w Polsce, które są – jak pokazuje historia – mniej zdeterminowane w tej walce, to się kolejny raz przeliczy. W szeregach zwolenników Prawa i Sprawiedliwości są bowiem miliony ludzi mających osobiste, rodzinne, tragiczne doświadczenia z imperializmami i ich dywersyjną praktyką. Nie dziwię się, że imperialna Rosja uważa rządy naszej formacji politycznej za wielkie zagrożenie. Skutecznie bronimy polskich interesów. Jest zupełnie naturalne, że poza Polską znajdziemy więc sporo środowisk zainteresowanych zmianą władzy w Polsce, aby te polskie interesy miały zdecydowanie słabszą ochronę.
Jeśli chodzi o problem ze zbożem to komentarze władz ukraińskich raczej sympatii do Ukrainy w Polsce nie zwiększyły…
Mamy tu sprzeczne interesy. Ważnym, odczuwalnym przez część społeczeństwa polskiego, konfliktem interesów jest niezrozumienie przez stronę ukraińską rzeczy absolutnie podstawowej – że my staramy się pomóc stronie ukraińskiej w tranzycie zboża, czyli podstawowego produktu eksportowego Ukrainy. Chcemy pomóc, ale nasza pomoc może sprowadzać się wyłącznie do udrożnienia kanałów tranzytu zboża poza Polską i Europę. Natomiast nie dopuścimy, aby ukraińskie zboże, czy inne produkty rolne, które miały być przeznaczone dla odbiorców poza Europą, nagle zalały polski rynek rolny, całkowicie go destabilizując. Musimy bronić interesów naszych rolników. Nam ukraińskie zboże nie jest potrzebne, mamy wystraczająco własnego. Ale potrzebują go państwa na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Dlatego dbamy, aby tam właśnie trafiało.
Polska pomoc dla Ukrainy ma także charakter mobilizowania innych do pomocy, jak Pan minister wspomniał. Dlaczego to jest dla Polski ważne?
Zgadza się. Naszą rolą jest mobilizowanie wolnego świata, naszych sojuszników, do działania na rzecz broniącej się przed rosyjskimi imperializmem Ukrainy. Nic tak dobrze nie mobilizuje do działania, niż przykład innych. Polska postawiła sobie za cel, aby świecić własnym przykładem i pokazywać innym drogę do skutecznej polityki. Rosyjskich czołgów nie da się zatrzymać deklaracjami i słowami otuchy. Do tego potrzebne są twarde i konkretne argumenty. My to w Polsce wiemy. My wiemy, jak to jest walczyć w osamotnieniu. Dlatego Polska udowodniła sojusznikom, że można skutecznie stawić opór imperialnej Rosji przekazując Ukrainie broń. Pierwsi przekazaliśmy kilkaset czołgów, Kraby, Pioruny, Groty. Domagaliśmy się przekazania Ukrainie myśliwców, najpierw Migów, teraz F-16. I początkowo wielu sojuszników miało obawy, że Rosja się zemści. My własną postawą, naszą polityką przekonaliśmy ich, że jeśli uważamy imperializm za zło i chcemy aby prawo międzynarodowe było przestrzegane, jeśli chcemy zapobiegać wojnom, to nie możemy się dać agresorom zastraszyć. Imperializmowi nie wolno ustępować, ani nawet tendencjom imperialnym, i nie wolno dawać się zastraszyć. Z tym stanowiskiem zgodzili się ostatecznie wszyscy nasi sojusznicy. Więc powiedzieliśmy im, skoro się w tej sprawie zgadzamy, i uważamy, że udzielenie Ukrainie pomocy w odparciu agresji jest słuszne, to pożądana jest odpowiednia polityka. A jeśli ta polityka jest pożądana to musi być możliwa. A jeśli jest możliwa, to musi być realistyczna. I to nasze podejście okazało się bardzo realistyczne. Dziś cały wolny świat dostarcza Ukrainie uzbrojenie, kierując się naszym przykładem i zaproponowaną przez nas filozofią polityczną.
Drugą część wywiadu z szefem MSZ prof. Zbigniewem Rauem, w której rozmawiamy m.in. o ludobójstwie na Wołyniu, oblikujemy na i.pl w niedzielę rano.
